Kolejne miesiące mijały niczym na maratonie. Kolejny tydzień za tygodniem, dzień za dniem. W związku z tym trójce pierwszoklasistów przypadało coraz więcej misji. A jednoznacznie równało się to z tym, że Itadori odnajdywał więcej palców Sukuny i wcinał je na śniadanko. Fu. Niczego nie świadomy nastolatek, nie zdawał sobie sprawy, iż przez to Król Przeklętych, który zamieszkiwał w jego ciele stawał się coraz bardziej silniejszy. Na tyle silny, aby oszukać Yuujiego. A mianowicie próbował przejąć nad nim kontrolę ale tak, aby się o tym nie dowiedział. Za nocy, kiedy nastolatek spał, Sukuna mógłby przejąć ciało i robić co mu się podobało. A potem jedynie nad świtem, znów ułożyć główkę na poduszce. I nikt by o tym się nie dowiedział. Na razie uważał, że całkowite przejęcie kontroli byłoby kłopotliwe ze względu na nijakiego Gojo Satoru, któremu prawdopodobnie udałoby się przegonić Sukune i zwrócić Itadoriego. Dlatego najlepszą opcją była zamiana w nocy. I o to dzisiaj pierwsza próba, jakże perfekcyjnego planu Sukuny. Ta noc. Ta północ.
Itadori po skończonej kąpieli, wrócił do swojego pokoju. Był zmęczony po dzisiejszym dniu, ponieważ musiał wyegzorcyzmować parę klątw i kupić słodycze swojemu nauczycielowi gdzieś na końcu Tokio. Nie miał już siły na nic innego jak tylko na pójście spać. Położył się więc wygodnie i przykrył grubym kocem, aby było mu ciepło. Nie musiał długo czekać, żeby zasnąć. Szybko pogrążył się w śnie z nadzieją na zregenerowanie ciała. Przecież jutro czekał kolejny ciężki dzień. Do ich szkoły miał przyjechać Todo, czyli bro Itadoriego (Chociaż to tylko on tak uważał), pomóc mu w trudniejszej misji. I nadeszła północ. Księżyc za oknem pięknie poblaskiwał. Tak samo jak gwiazdy. Była piękna noc. Bardzo piękna. Sukuna podszedł do działania. Wykorzystując swoje umiejętności musiał wiedzieć czy będzie już sam w stanie przejąć kontrolę nad ciałem. Skupił się jak najbardziej mógł i zaczął zamianę. Chyba się udało...Na ciele nastolatka jak zwykle zaczęły pojawiać się czarne symbole, a po sekundzie Sukuna paradował sobie na wolności. Miał tylko nadzieję, że Itadori tego ani nie wyczuje ani nie odbierze mu kontroli, bo wtedy mógłby być problem. No i dopiero teraz zaczynało się prawdziwe wyzwanie - ty...
*.:。✿*゚゚・✿.。.:*
Wracając z pracy zdjęłaś płaszcz i odwiesiłaś go do szafy. Byłaś zmęczona ale nie jakoś bardzo. Miałaś jeszcze siły na lampkę winka. Powędrowałaś więc do kuchni, aby wyciągnąć kielich i napełniłaś go alkoholem. Wyszłaś na balkon i zaczęłaś obserwować nocne niebo oraz gwiazdy, które przed chwilą się pojawiły. Wzięłaś łyka czerwonego trunku i z rozkoszy przymknęłaś oczy. Poczułaś lekki wiatr. Dosyć chłodny. Ale przecież zaczynała się jesień więc nie zdziwiło cię to.
— Zmarzniesz. — usłyszałaś szept przy swoim uchu oraz poczułaś oplatające cię ręce wokół talii.
Znałaś ten głos. Wiedziałaś do kogo należał... Twoje mięśnie się spięły, a po ciele przeszedł dreszcz.
— Tęskniłem. — kontynuował znajomy głos, a po chwili położył głowę na twoim ramieniu.
Nie obróciłaś się, aby go zobaczyć. Wiedziałaś kto to był, a widzieć go nie chciałaś. Zacisnęłaś w dłoni lampkę z winem oraz zamknęłaś oczy marząc, że to tylko głupi sen. Że zaraz się wybudzisz i to wszystko okaże się głupim koszmarem. Ale czułaś powiew zimnego wiatru oraz ciepło jakie emitowała jego skóra. Ciepło, za którym chyba tęskniłaś. Ciepło, którego ci brakowało. I wszystkie wspomnienia powróciły. Te wszystkie wydarzenia z przed paru miesięcy, o których próbowałaś zapomnieć (i jakoś ci to wychodziło) w jednej sekundzie powróciły. Poczułaś ucisk w sercu. Niemiłosierny ból w klatce piersiowej. Zaczynała rozbolewać cię głowa. Twój oddech przyspieszył, a w kącikach oczu zakręciła się łza.
![](https://img.wattpad.com/cover/270856123-288-k598563.jpg)
CZYTASZ
ð²ððð ðððð ððððð â ðºððððð
Fanfic⊠ðð®ð€ð®ð§ð ð± ð.ð«ððððð« ⊠Bo Sukuna siÄ zakochaÅ. Ale w zÅym miejscu i w zÅym czasie. A kiedy po 1000 latach odradza siÄ w Itadorim i zauwaÅŒa reinkarnacjÄ swojej miÅoÅci to pragnie od nowa zdobyÄ jej serce. â ðððððððððð â