❀ 𝑪𝒉𝒂𝒑𝒕𝒆𝒓 𝑿𝑽.

1.7K 125 105
                                    

   Uchyliłaś delikatnie powieki. Światło dzienne przebijało się przez okno do twojej sypialni. Przejechałaś dłonią po białej pościeli, a po chwili oparłaś się na łokciach. Rozejrzałaś się wokół. Pusto. Cisza. Ale schludnie i czysto. Usiadłaś na brzegu łóżka i lekko się przeciągnęłaś. Przetarłaś zmęczone oczy i wstałaś, aby udać się do kuchni i zaparzyć kawę. O tak. Nie było nic lepszego niż poranna kawusia. I ten jej aromat roznoszący się w powietrzu. Do tego lekko spienione mleczko i odrobina cukru. Mm mniam. Zabrałaś filiżankę ze sobą i powędrowałaś na balkon. Zaczerpnęłaś świeżego powietrza i usiadłaś na krzesełku. Trąbienie aut było słychać już od rana. No cóż - takie walory życia w mieście. Chwyciłaś w dłoń biały kubeczek i zaczerpnęłaś łyka kawy. Była smakowita. Piłaś powoli i długo, ponieważ napar był gorący.

— Dzień dobry, pani. — usłyszałaś nagle czyiś głos, aż oplułaś kawą swój biały szlafroczek.

Pośpiesznie odłożyłaś filiżankę na stoliczek i popatrzyłaś w bok.

— Proszę sobie nie przeszkadzać. Ja tylko na fajkę. — uff to znów tylko sąsiad.

— Dzień dobry. — odrzekłaś i tak jak powiedział, nie przejęłaś się nim więc dokańczałaś picie porannej kawusi.

Już nawet nie interesowało cię, że twój szlafrok był poplamiony. Po prostu łaknęłaś odpoczynku i gorącego napoju, ale nagle przypomniałaś sobie o czymś co spowodowało, iż znów wyplułaś kawę. Słowa pana wyluzowanego były podobne do tych co wypowiedział wczoraj. Przypomniałaś sobie wczorajszą sytuację. Obróciłaś głowę w drugi bok, by zobaczyć czy rozbite szkło od lampki dalej się tam znajdywało. I tak. Było tam całe potłuczone. No przecież... Miałaś wczoraj gościa... Wypluwając po raz drugi kawę musiałaś wyglądać jak idiotka więc zerknęłaś w stronę sąsiada. Ale on się tobą nie przejmował. Miał to wszystko gdzieś. Nawet na ciebie nie patrzył. Po prostu dokończył papierosa i wrócił do swego mieszkania. Ty zaś pobiegłaś do środka i chwyciłaś za zmiotkę, by sprzątnąć szkło. Zaczęłaś myśleć o tej sytuacji, która wydarzyła się wczoraj. Ale nie mogłaś sobie przypomnieć jak to się wszystko zakończyło. Zaczęłaś się stresować, bo naprawdę nie pamiętałaś kiedy i w jakich okolicznościach Sukuna wyszedł z twojego mieszkania, a ty grzecznie położyłaś się do łóżka. Za cholerę nie mogłaś sobie tego przypomnieć. Wróciłaś na balkon, by dokończyć kawę. Cała byłaś w nerwach. Jak to się stało, że pozwoliłaś Sukunie na skradnięcie pocałunku? Ah no tak, on pewnie nie potrzebował nawet pozwolenia. I tak właśnie tobą manipulował. To co chciał to robił, a ty nie potrafiłaś być przy nim asertywna. Ale nawet jeżeli byś mu odmówiła to zdecydowanie potrafił i tak czy siak cię zdominować. Dopijając kawę poszłaś się jako tako ogarnąć, bo za pół godziny zaczynałaś pracę. Gdy skończyłaś się szykować, ubrałaś buty, chwyciłaś za płaszcz i wyszłaś z mieszkania.

*.:。✿*゚゚・✿.。.:*

— Bracie, co ty taki nieobecny dzisiaj. — zażartował Todo i położył rękę na ramieniu Itadoriego. — Wyspałeś się?

— Przespałem całą noc więc nie mam pojęcia czemu jestem taki zmęczony, wybacz.

— Haha, spoko. I tak wiem, że sobie poradzisz z tą misją. Wyegzorcyzmujemy wszystkie klątwy. — powiedział i ruszył na przód.

Faktycznie, ciekawe czemu taki zmęczony... Sukuna śmiał się w myślach z nastolatka, bo jego plan wypalił i nikt się o tym nie dowiedział. Nie mógł robić tak często bo wiedział, że Yuuji nie był głupi i w końcu by się domyślił. A jego ciało potrzebowało odpoczynku i regeneracji więc należało mu się przespać parę nocy. Ale było dobrze jak było. Ostrożnie i małymi kroczkami do przodu i zawsze dojdziesz do celu. Król Przeklętych od wewnątrz przyglądał się jak Itadori wraz z Todo walczyli z klątwami. Stwierdził, że chłopak całkiem sobie radził i nie potrzebował go na każdym kroku. Może to lepiej? Nie chciało mu się za każdym razem ratować jego tyłka. Miał go gdzieś. Nie interesował się tym chłopakiem jedynie chciał się odrodzić na nowo ale w żadnym obcym ciele tylko w swoim własnym, aby nie był od nikogo zależny. I wtedy mógłby robić co mu się żywnie podobało. Mógłby zdobywać twoje serce. Mógłby sprawiać, że zaczniesz się w nim zakochiwać. A może już to uczynił? Może już czułaś do niego sympatię i nienawiść jednocześnie. Może już zatracałaś powoli dla niego głowę.

On chciał ciebie.
Chciał byś była jego królową.
Trwała przy jego boku.
Na tronie.

Tak jak tysiąc lat temu ze swoją pierwszą miłością.

*.:。✿*゚゚・✿.。.:*

Siedziałaś przy biurku i niecierpliwie patrzyłaś na zegarek. Do końca twojej pracy zostało z dziesięć minut, a ty nie zrobiłaś jeszcze nic. Przez cały ten czas próbowałaś sobie przypomnieć wczorajszą noc ale nic z tego... Twoja praca była ściśle związana z podróżami. Często wylatywałaś ale po powrocie musiałaś siedzieć przy stosie papierów i uzupełniać formularze. Męczarnia. Ale oprócz tego miałaś drugi problem. Skontaktować się z Akademią Jujutsu czy też nie? Bo przecież nie widziałaś Sukuny tyle miesięcy, a nagle pojawił się znikąd na twoim balkonie? Czy Itadori o tym wiedział? Czy powinien wiedzieć? Zdecydowałaś, że na razie nie będziesz ich o tym informować. Ale czy to dobre rozwiązanie? A jak Sukuna ponownie kogoś zabije? Chociażby twojego sąsiada - pana wyluzowanego, o którym nikt nie wiedział jak miał na imię? To mogło być niebezpieczne. Ale z jakiegoś powodu postanowiłaś milczeć. Może to miłość? Może nie potrafiłaś odtrącić od siebie tych czerwonych tęczówek? Może się już nim uzależniłaś? Z twoich rozmyślań przebudziły cię kroki. Odgłos stukających szpilek...

— y/n, jest piątek. Może wyrwiemy się gdzieś wieczorkiem z dziewczynami? — zapytała twoja koleżanka z pracy Misaki. — Na jakiegoś drineczka, czy coś. — uśmiechnęła się i usiadła na twoim biurku zakładając nogę na nogę.

— Hm, w sumie to czemu by nie? — odpowiedziałaś i oparłaś głowę na dłoni. — Znam niedaleko fajny bar.

— No to świetnie! O dwudziestej myślę, że będzie najlepiej. — odpowiedziała brunetka. — Pójdę poinformować resztę. — dokończyła i zeskoczyła z biurka i szybkim oraz zgrabnym krokiem powędrowała dalej.

Odchyliłaś głowę w tył i westchnęłaś. Potrzebowałaś takiego babskiego wieczoru. Z alkoholem. Bo przecież z Nobarą nie mogłaś się napić i chodzić po barach. Ale dziewczyna i tak coraz rzadziej do ciebie wpadała bo wiedziała, że z tobą już lepiej a przecież też miała obowiązki. A że nie mogłaś się wiecznie dołować, postanowiłaś częściej wychodzić na spotkania towarzyskie. Po powrocie do domu zaczęłaś się już powoli szykować. Szybki prysznic, potem włosy, makijaż, jakaś wystrzałowa kiecka i wysokie obcasy. Zaraz musiałaś być już na miejscu, a jeszcze latałaś po domu by znaleźć swoją biżuterię. Na koniec jeszcze tylko perfumy, ostatnie przeglądanie się w lustrze, płaszcz i można było wychodzić.

*.:。✿*゚゚・✿.。.:*

𝑲𝒏𝒐𝒘 𝒚𝒐𝒖𝒓 𝒑𝒍𝒂𝒄𝒆 ❀ 𝑺𝒖𝒌𝒖𝒏𝒂Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz