1. Musimy już iść.

1.1K 23 4
                                    

Ta irytująca cisza która mnie otaczała dobijała mnie bardziej niż ból, który czułam.

W końcu jednak postanowiłam otworzyć oczy,  czego natychmiast pożałowałam. Szybko je zamknęłam po czym powoli mrugając otwierałam je, by przyzwyczaiły się do ostrej lampy wiszącej wprost nade mną. Leżałam na jakimś twardym łóżku. W pokoju, który ani trochę nie przypominał mojego królestwa, choć przyznam, że beżowe ściany z paprotkami bardzo ładnie się prezentowały. Leżałam w jakiejś sali sama wśród innych pustych łóżek. Byłam w szpitalu.

Chciałam się podnieść gdy jednak poczułam mocny ból brzucha jak i prawej ręki. Gdy się znów położyłam do sali wszedł jakiś lekarz. Zapewne mój lekarz...

— Witam, nazywam się Jonathan Williams. Czy wiesz co ci się wydarzyło? Nadal cię coś boli? — zaczął sypać pytaniami.

— Ym, jestem Nina Black, miałam wypadek samochodowy i boli mnie prawa ręka oraz brzuch.

— Dobrze, czyli z pamięcią wszystko gra, a brzuch oraz rękę zaraz ci opatrzę. — powiedział po czym wyjął ze swojego fartucha jakiś patyk, którym zaczął mnie dźgać po ręce. Z każdym innym miejscem coraz bardziej syczałam z bólu. — Yhym, przejdziemy zaraz na rentgen. Możesz mieć ją złamaną, a brzuch zdobył tylko kilka ładnych sińców. Przepisze ci maź, żeby cię tak nie bolały, a teraz zapraszam na wózek.

Przeszłam na wózek, który pchała jakaś pielęgniarka. Gdy wyjechaliśmy na korytarz szpitalny moim oczom odrazu ukazała się matka z bratem oraz Nick z ojcem i Hope.

— Skarbie co się stało?! Panie doktorze?

— Nina miała mały wypadek. Przejechała prawdopodobnie na czerwonym świetle i z nerwów wjechała w hydrant. Nałapała się sińców na brzuchu i właśnie jedziemy sprawdzić co z jej ręką.

— Nina, jak ty to... — zapytał zdenerwowany Nick.

— Nie wiem, okej? Byłam zamyślona i nie widziałam świateł.

— Masz szczęście, że nie jechał żaden inny samochód. — powiedziała zła matka. — idę po wodę, Patrick pilnuj jakby się coś miało stać.

— Jasne, mamo. — powiedział mój brat, który w ogóle zaskoczył mnie swoją obecnością.

Moja mama Rubby jest dosyć ładną kobietą. Jest szczupła przez zaburzenia żywieniowe, ale ma krągłości. Ma krótkie, jasne włosy i niebieskie oczy.
Natomiast mój brat Patrick jest bardziej po ojcu, tak jak ja. Ma czarne włosy i lekki zarost oraz ciemne oczy. Jest ode mnie o sześć lat starszy, ale i tak świetnie się dogadujemy. Choć większość czasu gadamy na messengerze, bo pracuje w Hiszpanii i przyjeżdża raz w miesiącu na tydzień lub dwa co lepsze z nowym tatuażem, za które mama ma już ochotę go udusić. Jest on naprawdę przystojny i nie tylko przez twarz ale i pewnie samą budowę ma duże branie u dziewczyn. Wysoki, nieźle zbudowany i wytatuowany dwudziesto trzy latek, który jest wolny.

Chłopak z dziwnym błyskiem w oku na mnie spojrzał i przykucnął, na co lekarz z pielęgniarką odeszli na chwile by dać nam czas na rozmowę.

— Jak się czujesz? — zapytał z nutką zmartwienia.

— Jest dobrze. — odpowiedziałam mu pewna ale i zmęczona. — chce wrócić do domu. To nie jest poważne, tylko jakieś siniaki i chyba złamana ręka.

— A co byś zrobiła gdyby jakieś auto lub co gorsza tir w ciebie wjechał? Siostra... nie ma drugiej takiej laski na świecie co ty. A wiesz, że nie mogę tu siedzieć cały czas, więc proszę... uważaj na siebie następnym razem. Inaczej wezmę to auto jakoś ze sobą i będziesz jeździć rowerem. — ostatnie zdanie powiedział z lekkim rozbawieniem wskazując na mnie palcem z czego się zaśmiałam.

See you later, sweetheartOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz