Summer podniosła nieprzytomnie głowę, gdy niewielkie, czerwone ptaszki zaczęły latać w okolicach jej włosów, a ich głośny trel nie pozwalał jej na ponowne zamknięcie oczu. Unosiły się w niedalekiej odległości, powodując hałas i zamieszanie. Miała ochotę przekląć skuteczność rzuconych przez siebie wieczorem zaklęć budzących. Położyła znowu głowę na miękkiej pościeli i próbowała ułożyć sobie wydarzenia, które na nią czekały.
Ale najpierw postanowiła przypomnieć sobie i przeżyć jeszcze raz piękny sen, który mimowolnie znikał z głębi jej zaspanego umysłu. W śnie tym była szczęśliwa, a u jej boku był ktoś, kto mówił do niej coś, co było miodem dla jej uszu. Pamiętała, że rozmawiali w tym śnie o smokach, dalekich podróżach i nowoodkrytych gatunkach. Próbowała przypomnieć sobie, kim mógł być ten nieznajomy i przez chwilę wydawało się, że już wiedziała, ale w tym samym momencie jeden z budzących ptaszków usiadł na jej nosie i ponownie zaczął wyśpiewywać swoje arie.
Nagle otworzyła oczy i usiadła, lekko chwiejąc się od tak szybkiej zmiany pozycji. To był jej pierwszy, prawdziwy dzień w pracy i nie mogła się spóźnić. Musiała skończyć z marami sennymi, nadszedł czas na skupienie się na realnym życiu.
Od zawsze miała problemy z porankami, ale dzisiaj było zupełnie inaczej. Przetarła oczy rękawem długiej, flanelowej koszuli, która służyła jej za piżamę i zakryła twarz, tłumiąc potężne ziewnięcie. Podniosła się i podeszła do szafy, na której wisiały wcześniej przygotowane ubrania. Z uznaniem spojrzała na ulubione, wygodne, ciemne jeansy oraz jasną koszulę z rękawem do łokcia. Do tego zestawu postanowiła nałożyć krótką kurtkę w ciemnozielonym kolorze i stwierdziła, że nic się od wczoraj nie zmieniło. To był odpowiedni strój, w którym będzie się czuła atrakcyjnie i przede wszystkim komfortowo. Adeline zawsze jej powtarzała, że powinna bardziej zwracać uwagę na to, co na siebie nakłada, ale Summer uparcie nie słuchała jej rad, wierząc, że sama sobie poradzi w tej kwestii, tak jak i w każdej innej, kiedy siostra ją krytykowała.
Wyszła z sypialni, aby zbiec szybko po schodkach. Mijając wąski korytarz wypełniony szeregiem rodzinnych zdjęć, przeszła do kuchni i otworzyła szeroko okno, wpuszczając do pomieszczenia świeże powietrze. Nastawiła czajnik elektryczny i wrzuciła pieczywo do tostera.
Dzisiaj w tym samym czasie, co tata, szykowała się do wyjścia z domu, a wiedziała, że on czuł się dosyć niekomfortowo, gdy przesadzała z ilością magii w wykonywaniu codziennych, domowych czynności. Rozumiała go i nie chciała w żaden sposób sprawiać, żeby czuł się źle w jej towarzystwie, dlatego pomimo tego, że była pełnoprawną czarownicą, ograniczała zbędne machanie różdżką w ich wspólnym domu.
– Cześć, Słoneczko – usłyszała znajomy głos i uśmiechnęła się szczerze, odwracając w stronę drzwi.
– Witaj, tato – odpowiedziała, sięgając po dwa kubki. – Chcesz dzisiaj słodzoną?
– Nie, od dzisiaj dbam o linię – odpowiedział mężczyzna, obdarzając córkę pobłażliwym uśmiechem, klepiąc się jednocześnie po zaokrąglonym brzuchu.
Za każdym razem powtarzał to samo, dlatego wiedziała, że żartuje i wsypała mu niewielką ilość, aby tylko poczuł słodki smak. Następnie nasypała kawę i po chwili zalała oba kubki wrzątkiem, czekając chwilę, aż się zaparzą. Potem wyciągnęła różdżkę i wymruczała zaklęcie, na którego skutek fusy zniknęły i mogła dolać podgrzanego wcześniej w rondelku mleka.
– Dzisiaj mój pierwszy dzień – zaczęła dziewczyna, nerwowo zakładając za ucho kosmyk ciemnych włosów.
– Wczoraj był – stwierdził, sięgając po gorącego tosta.
– Ale dzisiaj będzie taki prawdziwy pierwszy. Wczoraj tylko zaniosłam dokumenty do Coral. Dzisiaj dowiem się, co będę robić, jaki będzie zakres moich obowiązków, z kim będę współpracować.
CZYTASZ
Summertime 🐉💛🌻 OC x Charlie Weasley
FanfictionOpowieść o zwyczajnej dziewczynie, która postanowiła spełniać swoje nadzwyczajne marzenia. O Puchonce, która cierpliwie przez wiele lat czekała na to, aż przyjdzie jej czas. O tym, że nie potrzebuje mężczyzny, by czuć, że znajduje się we...