Charlie szedł kilka metrów przed Summer, czujnie się rozglądając po polanie, na której się znaleźli. Minęli dosyć wysokie wzgórze, tropiąc smoka. Na szczęście odnajdywali coraz więcej jego śladów i wiedzieli, że idą w dobrym kierunku. Wędrówka była długa i stawała się coraz bardziej wymagająca, gdy zorientowali się, że miejscami muszą się wspinać. Charlie wiedział, że to oznacza, że smok odnalazł schronienie w jednej z jaskiń. Wchodzenie do miejsca, gdzie spał w ciągu dnia, było niezwykle niebezpieczne i wiedział, że nie pozwoli na to Summer. Z góry założył, że kobieta zostanie na zewnątrz tak, żeby mogła go ubezpieczać. To było dosyć głupie założenie, bo na odległość nie byłaby w stanie zrobić zbyt wiele, ale zgodnie z jego oczekiwaniami mogłaby w ostateczności, cała i zdrowa wezwać pomoc. Podejrzewał, że będzie się z nim o ten jego naprędce w głowie ułożony plan kłócić, ale nie widział innej opcji. Musiał dbać o jej bezpieczeństwo.
Ukłuła go boleśnie jedna myśl. W zaskakująco szybki sposób Summer zbliżyła się do niego albo to właśnie on zbliżył się do niej, lecz teraz to nie był czas na tak szczegółowe rozważania na temat historii ich bliskości. Najważniejsze było to, że Summer stała się mu bliska, a jemu na niej zależało.
Zależało mu na tym, żeby nie stała się kupką popiołu.
Skrzywił się na samo wyobrażenie.
On nie chciał, żeby choćby włos spadł jej z głowy. Musiał jednak pamiętać o tym, że ona chciała być w przyszłości smokologiem, takim jak on. Nie mieściło mu się to w głowie. Nie teraz, gdy ciągle o niej myślał. Ryzyko było wpisane w jego zawód i był z nim pogodzony, lubił je. Jednak myśl o tym, że to Summer miałaby ryzykować, przerażała go. Nie wiedział, jak sobie z tym poradzić. Zwykle nie przywiązywał się do kobiet. To była dla niego całkowita nowość.
A ona go do siebie przywiązała szybko i cholernie mocno.
Westchnął głośno, bo ta współpraca zaczynała go przerażać. Podejrzewał, że w przyszłości będzie musiał odcinać Summer od bezpośredniego kontaktu ze smokami, a wiedział, że jej się to cholernie nie spodoba. Jednocześnie uświadomił sobie, że gdyby kiedykolwiek, ktokolwiek stanął na drodze jego marzeń, bez wahania z miejsca by go znienawidził.
Summer nie mogła go znienawidzić. Gryzł się tym wszystkim okropnie, aż go brzuch rozbolał i dekoncentrował się, a nie mógł sobie na to pozwolić.
Summie od rana też była nie w sosie, a lubił przecież, gdy się do niego uśmiechała.
Niewiele rozmawiali, co Summer przyjęła z milczącym i chłodnym zadowoleniem. Słowa nie były jej potrzebne. Sądziła, że oboje powinni być całkowicie skupieni, bo ich największa wspólna przygoda już za chwilę miała nabrać odpowiednich kształtów, na które czekała od momentu pojawienia się na wyspie.
Charlie jednak nie zachowywał się jak on. Miał cały czas zmarszczone brwi, jakby walczył ze swoimi własnymi myślami.
Smokolog odtwarzał właśnie w głowie ich nocną rozmowę, gdy zorientował się, że Summer coś powiedziała. Znalazła kolejny ślad smoka, przy którym się zatrzymali. Były to resztki spalonego krzewu. Kobieta bez wahania włożyła dłoń w popiół.
– Jeszcze ciepły – stwierdziła, a on upewnił się, że smok jest niezwykle blisko.
– Dlaczego akurat tej nocy pytałaś mnie o smoczą legilimecję? – zapytał nagle Charlie, stanąwszy obok niej.
– Kolejny raz mnie pytasz o to samo – stwierdziła, wypowiadając zaklęcie, a za chwilę z jej różdżki popłynęła chłodna woda. – Napij się też.
– Nie jestem spragniony i wciąż czekam na odpowiedź na moje pytanie.
Summer skrzywiła się, bo nie chciała już rozmawiać na ten temat. Podeszła do niego i położyła dłonie na jego klatce piersiowej. Wytrzymała natarczywe spojrzenie jego ciemnych oczu, uśmiechnęła się i pocałowała go szybko w nos.
CZYTASZ
Summertime 🐉💛🌻 OC x Charlie Weasley
FanfictionOpowieść o zwyczajnej dziewczynie, która postanowiła spełniać swoje nadzwyczajne marzenia. O Puchonce, która cierpliwie przez wiele lat czekała na to, aż przyjdzie jej czas. O tym, że nie potrzebuje mężczyzny, by czuć, że znajduje się we...