Summer teleportowała się przed domem swojej siostry i po wzięciu głębszego, uspokajającego oddechu, ruszyła przed siebie. Spojrzała z nostalgią na niewielki budynek, pokryty niebieską, miejscami poszarzałą dachówką. Białe ściany przykryte były przez ciemnozielony o tej porze roku gęsty bluszcz. Domek okalała niewielka weranda, na której porozrzucane były zabawki, a wśród nich drewniany konik na biegunach, na którym kiedyś bawiły się razem z siostrą. Kiedy patrzyła na ten sielski obrazek, poczuła ciepło rodzinnego domu.
Szeroko otwarte kuchenne okno wychodziło na ścianę, gdzie były również drzwi wejściowe, przed którymi na chwilę Summer przystanęła. Słyszała radosną paplaninę Felixa i cichy śmiech siostry, która z nim rozmawiała. Docierały do niej również niewyraźne słowa wypowiadane przez Colina. Ewidentnie opowiadał jakąś wesołą historię. Rozśmieszał jej siostrę, uszczęśliwiał i Summer czuła to bardzo mocno swoim sercem. Dlatego właśnie nigdy nie odważyła się stanąć na drodze ich miłości, ich szczęścia. Była młoda, ale doskonale świadoma tego, że jej bzdurne zauroczenie nie może być przeszkodą dla ich kiełkującego związku, nawet gdyby miała później cierpieć.
Czuła zdenerwowanie, ale wiedziała, że nie powinna tego spotkania odciągać dłużej w czasie. Musiała przyznać, że bardzo tęskniła za Adeline i swoim chrześniakiem, małym Felixem. Jej obawy związane były ze spotkaniem z Colinem, ponieważ nie miała pojęcia, czy opowiedział Adeline o tym, że był u niej w pracy. Wyznał jej wtedy, że spodziewają się drugiego dziecka. Tata jej o tym jeszcze nie mówił i sama nie wiedziała, czy teraz przed siostrą powinna grać niewiedzę, czy przyznać się, że jej mąż już tę radosną nowinę przekazał.
Postanowiła, że musi to jakoś przetrwać. Wieczne stanie na werandzie na pewno nie pozwoli jej rozwiązać tego problemu. Wysunęła dłoń w stronę drzwi, ale nie wyczuła żadnej magii ochronnej. Czarodzieje od dłuższego czasu zaprzestali rzucać zaklęcia na swoje domy. Żyli w naprawdę dobrych czasach. Zastukała kołatką i czekała, aż ktoś z domowników jej otworzy.
– Summer – przywitał ją z uśmiechem Colin. – Wspaniale, że znalazłaś czas. Mamy naleśniki na śniadanie.
– Dziękuję, ale ja już jadłam – odparła lekko spiętym głosem, nad czym starała się szybko zapanować.
– Kto to? – dało się słyszeć w korytarzyku wołanie Adeline.
– Summie! – odkrzyknął Colin, odsuwając się, aby zrobić gościowi miejsce.
Brunetka poczuła niemiły dreszcz, gdy usłyszała zdrobnienie swojego imienia w jego ustach, ale szybko doszła do siebie.
– Nie mówiłem Adeline, że się widzieliśmy. Udawaj, że ciąża to niespo... – szepnął prosto do jej ucha, lecz urwał, gdy weszła jego żona.
Summer od lat w ich obecności udawała i wiedziała, że teraz też sobie z tym nieszczęsnym zadaniem poradzi doskonale.
– Nawet nie wiesz, jak ja za tobą tęskniłam – powiedziała Adi i rzuciła się Summer na szyję.
Przytulały się długo, tak, jakby chciały za pomocą tego siostrzanego uścisku, przeprosić siebie nawzajem za wszystko, co ostatnio przeskrobały.
– Mam ci tyle do opowiedzenia – zaczęła Adeline, ciągnąc Summer za rękę w głąb domku. – Ale najpierw opowiedz mi o Instytucie, jesteś taka zapracowana, a ja usycham z tęsknoty za tobą i wiadomościami o wszystkim, co się wydarzyło.
Adeline usiadła w fotelu, a Summer natychmiast podbiegła do małego Felixa, który na jej widok zaczął się śmiać w głos i wyciągać swoje pulchne rączki.
– Mój kochany, najukochańszy mężczyzna na świecie – mówiła do niego Summer, obsypując go słodkimi całuskami, co rozbawiało dziecko dodatkowo. – A kto to, tak urósł, co?
CZYTASZ
Summertime 🐉💛🌻 OC x Charlie Weasley
FanfictionOpowieść o zwyczajnej dziewczynie, która postanowiła spełniać swoje nadzwyczajne marzenia. O Puchonce, która cierpliwie przez wiele lat czekała na to, aż przyjdzie jej czas. O tym, że nie potrzebuje mężczyzny, by czuć, że znajduje się we...