Charlie zszedł na dół ubrany w białą koszulę, a w ręce niósł marynarkę. Zbiegał po kilka stopni, aby jak najszybciej znaleźć Summer. Był spóźniony i zakładał, że Summer może się na niego nieźle wściekać, a nie miał ochoty na żadne dodatkowe dramaty tuż przed ślubem, poza tymi, na które nie miał wpływu. Podświadomie dość mocno przeżywał to wydarzenie, chociaż wcale nie chciał się do tego przyznać otwarcie, nawet sam przed sobą. Ślubów w jego rodzinie było już kilka, lecz dopiero teraz dotarło do niego, że z całego rodzeństwa został już tylko on. I pewnie wiele osób mu o tym usłużnie przypomni. Na czele z braćmi i siostrą. O tak, oni na pewno nie dadzą mu spokoju, a nie chciał, żeby Summer doświadczyła dodatkowej, zupełnie tego dnia niepotrzebnej presji.
Nie chciał myśleć w ten sposób. Nie chciał tego kategoryzować. Bo przecież Summer w jego życiu była dopiero od niedawna. Krótki staż jednak o niczym nie przesądzał. On doskonale wiedział, co do niej czuje. I to było najważniejsze. Wyobrażenie o tym, że miałoby jej nie być u jego boku, było zbyt bolesne, aby je rozważać. Na pewno teraz to nie był dobry moment.
Usłyszał podniesione głosy i śmiech. Opuścił szybko korytarz i wszedł do kuchni, dosłownie w ostatniej chwili unikając zderzenia z lewitującą nad jego głową muffinką.
– Uważaj! – ostrzegła go w porę Summer, wymachując różdżką z zawzięciem.
Posłusznie usunął się w stronę ściany. Zerknął przez uchylone okno, gdzie coraz więcej gości zbierało się w okolicach namiotów, gdzie już wkrótce miała się rozpocząć uroczystość.
W niewielkiej kuchni pracowało kilka kobiet. Summer ściągnęła do pomocy Callie oraz Pię. Ginny również z nimi była, chociaż jej umiejętności kucharskie pozostawiały wiele do życzenia, o czym nie zamierzał jej teraz przypominać. Słuchała jednak poleceń i sprawnie je wykonywała. Wskazówki zegara przesuwały się nieubłaganie. Ślub miał się odbyć już za dziesięć minut.
– Pomóc wam? – zaoferował, jednak zgodnie i w tym samym momencie zaprzeczyły.
– A gdzie mama?
– Kazałam jej wyjść, bo zbyt mocno podgrzewała atmosferę – mruknęła Ginny. – A zaraz i ciebie wygonię!
Postanowił przynajmniej nie przeszkadzać. Zachowując ciszę, przyglądał się ich pracy. Callie mieszała w trzech różnych miskach ciasto za pomocą odpowiednich uroków. Pia przelewała je następnie do odpowiednich foremek i pakowała do piekarnika, jednocześnie wyjmując upieczone już ciastka z wcześniej porcji. Zadaniem Summer było dekorowanie każdej z nich białym lukrem, zmieszanym z czymś, co przypominało brokat. Charlie miał nadzieję, że był jadalny. Ginny z kolei umieszczała gotowe muffiny na trzypiętrowej paterze. Pracowały jak dobrze naoliwiona maszyna.
– Jeśli chcesz, możesz policzyć te gotowe, żebyśmy miały pewność, że nikomu nie zabraknie – sapnęła Summer, przebiegając tuż przed jego nosem i znikając w korytarzu.
Zgodnie z jej poleceniem, wyciągnął różdżkę schowaną w marynarce i wypowiedział zaklęcie. Magia otoczyła paterę srebrzystą łuną i za chwilę pojawiła się nad nią liczba wypieków.
– Osiemdziesiąt pięć – powiedział głośno.
– W piekarniku jest jeszcze dwadzieścia pięć – rzuciła Pia. – I zaraz będę je wyciągać.
– To mamy dziesięć więcej, akurat, jakby ktoś miał ochotę na dokładkę – stwierdziła Summer, pojawiając się ponownie w kuchni.
Charlie odprowadził ją tęsknym wzrokiem, z którego chyba sam nie zdawał sobie sprawy. Ginny za to nic nie umknęło. Otarła ubrudzone dłonie w ścierkę leżącą na stole, postanawiając jednocześnie powstrzymać się od komentarzy. Cieszyło ją, że jej brat najprawdopodobniej odnalazł swoje szczęście.
CZYTASZ
Summertime 🐉💛🌻 OC x Charlie Weasley
FanfictionOpowieść o zwyczajnej dziewczynie, która postanowiła spełniać swoje nadzwyczajne marzenia. O Puchonce, która cierpliwie przez wiele lat czekała na to, aż przyjdzie jej czas. O tym, że nie potrzebuje mężczyzny, by czuć, że znajduje się we...