Summer miała wrażenie, że nogi odmawiają jej posłuszeństwa. Wiedziała jednak, że nie może się zatrzymać. Musiała wciąż mieć smoka na oku albo przynajmniej w zasięgu swojego słuchu. Zdawała sobie sprawę, że jej marsz staje się wolniejszy. Plecak ciążył zbyt mocno, dlatego podjęła decyzję, że musi go zostawić. Potem po niego wróci.
Słońce już prawie zaszło, a ziemię zaczęła zasnuwać szarość zmierzchu. Głębiej odetchnęła, gdy pozbyła się ciężaru, ale to w niczym jej nie pomogło. Wciąż dokuczał jej ból, a rano krwawiła. Summer jednak nie chciała dopuścić do siebie myśli, że się podda. Musiała iść dalej, aby nie zawieść Charliego, który bardzo na nią liczył. Poza tym zamierzała udowodnić Coral i pozostałym pracownikom Instytutu, że da sobie radę w każdych okolicznościach i nie cofnie się przed niczym, aby ochronić smoka, któremu grozi śmierć. Myślała również o tacie i Adeline, którym chciała pokazać, że odnalazła swoje miejsce na ziemi, ścieżkę w życiu, którą zamierza podążać. Jakaś drobna rana w okolicach brzucha nie będzie w stanie jej przed tym powstrzymać – nie teraz, gdy była już tak blisko.
Martwiła się o smoka, którego ruchy były coraz bardziej ociężałe – zupełnie jak jej. Miała dziwne wrażenie, że on doskonale zdaje sobie sprawę z jej obecności, ale nie ma siły na żaden atak albo po prostu nie zamierza tego zrobić. Summer zastanawiała się, czy w pewnym momencie stworzenie zmęczy się na tyle, aby zlegnąć i zaznać snu, bo ona miała na to ogromną ochotę.
Stopy ją bolały, kręgosłup rwał, a krwawiąca rana bolała jednostajnie, praktycznie bez przerwy, a kobieta nawet nie chciała jej oglądać, bo wiedziała, że jest kiepsko.
Zdawała sobie sprawę z tego, że w pewnym momencie, którego nie chciała sobie nawet wyobrażać, będzie musiała odpuścić i się zatrzymać. Coraz częstsze zawroty głowy powodowały, że ta chwila miała nadejść zdecydowanie zbyt szybko.
Przeklęła w duchu, ocierając pot z czoła, który spływał jej do oczu, powodując dodatkowy dyskomfort.
Charlie powinien być gdzieś w pobliżu.
Zatrzymała się, ale niczego nie była w stanie dostrzec. Widziała jedynie coraz ciemniejszą szarość nadchodzącej nocy. Przebywanie w nocy w środku lasu w jej stanie było głupotą i już nie mogła dłużej temu zaprzeczać, nawet w swojej głowie.
Jęknęła głośno, bo poczuła tak ogromny ból, że nie była w stanie go w sobie wyciszyć i wyciągnęła z kieszeni różdżkę.
Usłyszała głośny ryk smoka, a następnie jeszcze głośniejsze tupnięcie jego ogromnych łap, które poniosło się dudniącym echem tak mocno, że aż ziemia pod jej stopami zadrżała. On również się zatrzymał, tak, jak ona.
Popełniła błąd i miała nadzieję, że przez swoją niefrasobliwość nie narazi nikogo na niebezpieczeństwo.
– Muszę cię uratować – powiedziała, a smok odpowiedział jej przeraźliwym sykiem.
Podniosła do góry różdżkę i wymówiła szereg zaklęć, na których skutek z jej końca wystrzeliły po kolei salwy czerwonych i zielonych iskier. Miała nadzieję, że wzbiją się wysoko ponad korony drzew i będą tak okazałe, aby ktoś z daleka mógł ich zlokalizować.
Wiedziała, że smok również dokładnie przez użycie zaklęć wiedział, gdzie jest. Miała nadzieję, że nie postanowi jej natychmiast spalić, gdy tylko będzie miał taką okazję. Summer miała łzy w oczach, gdy opuściła różdżkę.
Smok odwrócił się w jej stronę.
Swoje zielone przepełnione przerażeniem oczy utkwiła w złowrogim spojrzeniu islandzkiego smoka złotookiego.
CZYTASZ
Summertime 🐉💛🌻 OC x Charlie Weasley
FanfictionOpowieść o zwyczajnej dziewczynie, która postanowiła spełniać swoje nadzwyczajne marzenia. O Puchonce, która cierpliwie przez wiele lat czekała na to, aż przyjdzie jej czas. O tym, że nie potrzebuje mężczyzny, by czuć, że znajduje się we...