Summer powoli dostawała szału i w tym stanie ciągłego zdenerwowania, nie czuła się zbyt dobrze. Siedzenie w domu działało na nią jak płachta na smoka i to takiego dosyć mocno zdenerwowanego. Pierwsze dni po powrocie do domu ze szpitala były dla niej istną udręką. Wolno jej było jej jedynie przemieszczać się z pokoju do pokoju i zmieniać położenie z siedzenia na leżenie, i nic więcej. Czuła się już całkiem dobrze. Ból w podbrzuszu dokuczał jej niezwykle rzadko, a mimo to nie wolno jej było zrobić niczego, co w jakimkolwiek słowniku znalazłoby definicję jako pożyteczna czynność. Jej ojciec wziął sobie urlop, aby mógł odpocząć – tak brzmiała wersja oficjalna. W rzeczywistości, o czym Summer doskonale wiedziała, siedział w domu, aby jej pilnować. Starali się nie wchodzić sobie nawzajem w drogę, ale były również momenty, kiedy czarownica miała po dziurki w nosie troskliwości ojca, który nie pozwalał jej nawet wyjść na podwórko, aby przejść się między grządkami i sprawdzić, jak rosną posadzone przez nią własnoręcznie wczesną wiosną rośliny. Zajął się również gotowaniem, całkowicie odmawiając Summer dostępu do kuchni. Była mu za to wszystko wdzięczna, ale nic nie mogła poradzić na to, że całym sercem tęskniła za Instytutem, smokami, przyjaciółmi i oczywiście Charliem Weasleyem.
Charliem Weasleyem, który zachowywał się w dosyć zagadkowy sposób. Denerwowało ją to, że nie potrafiła go rozgryźć. Zakładała, choć tak naprawdę nie miała do tego żadnych podstaw, że Charlie będzie wpadał do niej codziennie po pracy. Tak się jednak nie stało, a ona musiała przełknąć gorzką pigułkę rozczarowania wymieszanego z dawką złości. Złości, która rosła w niej codziennie.
Stała właśnie na werandzie okalającej dom z kubkiem parującej, czarnej herbaty, w której pływał plasterek cytryny, gdy usłyszała głośne stuknięcie, a za chwilę odgłos głośniejszy, który sprawił, że się odwróciła.
– Tato, błagam, skończ udawać, że zamiatasz podłogę, bo robiłeś to już dzisiaj trzy razy – mruknęła niezadowolona, odwracając się w stronę ojca, któremu niefortunnie upadła miotła.
– Chciałem tylko... – zaczął Jack, drapiąc się po głowie.
– Nudzisz się – odpowiedziała za niego. – I mnie pilnujesz – dodała po chwili.
– W zasadzie to mógłbym wrócić już do pracy – stwierdził niemrawo, czując gorycz porażki w związku z tym, że córka go przejrzała.
– Mógłbyś, a ja sobie doskonale poradzę.
– Chciałem się tobą zaopiekować.
– Wiem, tato, wiem – odpowiedziała łagodnie, obdarzając go uśmiechem. – Ale ja już naprawdę lepiej się czuję.
– Jak będziesz w domu, to będziesz bezpieczna – dodał, a Summer tego nie skomentowała, bo doskonale wiedziała, że tak naprawdę wszędzie może być niebezpiecznie.
– Jest coś, o czym chciałam z tobą porozmawiać – zmieniła temat.
– Co takiego?
– Chciałabym złożyć wniosek o włączenie naszego domu do sieci Fiuu i potrzebuję twojej pisemnej zgody, jako właściciela nieruchomości.
– Summer, rozmawialiśmy o tym i nie jestem przekonany.
– Wiem, że nie jesteś, ale ja jednak będę cię prosić o to, abyś się zgodził. To bardzo mi ułatwi życie.
– Jak?
– Będę mogła szybciej dostać się do Instytutu i do Adeline, jeśli będzie mnie potrzebować.
– Przemyślę to.
– Dziękuję – odpowiedziała, siadając na huśtawce.
Była zadowolona, bo miała przeczucie, że tym razem ojciec jej nie odmówi.
CZYTASZ
Summertime 🐉💛🌻 OC x Charlie Weasley
FanfictionOpowieść o zwyczajnej dziewczynie, która postanowiła spełniać swoje nadzwyczajne marzenia. O Puchonce, która cierpliwie przez wiele lat czekała na to, aż przyjdzie jej czas. O tym, że nie potrzebuje mężczyzny, by czuć, że znajduje się we...