[TW: Krew]
Dream szedł długim korytarzem, w dłoniach trzymając nabity pistolet. Był gotowy na wszystko, a przede wszystkim na konfrontację twarzą w twarz, z Davidson'em. Korytarz ciągnął się bez końca, co jakiś czas mijając skrzyżowania. Wszystko wyglądało tak samo, na ścianach specyficzne tylko trzy rodzaje obrazów, a każdy biały stolik posiadał doniczkę z paprocią. To był ten dzień, w którym ujawni swoją tożsamość. Nie stresowało go ujawnienie się, przygotowywał się na to od miesięcy. Oczywiście, chciał to zrobić tylko dla Pana D. z myślą, że nie jest na tyle głupi, aby wykorzystać bardziej tą informację.
Po przejściu wiele zakrętów i korytarzy, w końcu dotarł do miejsca którego szukał. Wielkie białe podwójne drzwi, a za nimi to na co czeka tak od dawna. Ale coś tu nie grało, było zdecydowanie za spokojnie. Gdzie się podziała cała ochrona? Za cicho, za spokojnie. Odezwał się na radiu, pierwszy, drugi i trzeci raz.
Cisza.
Po ciele przeszły go nieprzyjemne ciarki, gdzie są wszyscy jego kompani? Bez większego namysłu, i pod wpływem emocji szarpnął za klamkę. Spodziewał się jakiegoś biura, czegokolwiek, ale pomieszczenie było kompletnie białe. Na środku leżała jednak zielona kartka, podszedł do niej i ją podniósł. Kiedy ją otworzył jego oczom ukazał się liścik, a nim napisane „Dream:) Zapraszam cię na dach. Tam znajduje się osobna impreza dla 'elity'. Przyjaciele chcą cię zobaczyć"
„Kurwa" — Warknął pod nosem. Nie wiedział co się właśnie dzieje, skąd Davidson wiedział ze tu przyjdzie? Skąd wiedział jak wyglądają? Czy w jego ekipie znajdował się kret? Za dużo pytań, jego przyjaciele są w niebezpieczeństwie, musiał szybko działać.
Wiedział że został w tym sam, zastanawiało go jak dużo oni jeszcze wiedzą. Może to Wilbur? Przecież jak raz zdradził, to nie problem zrobić to drugi raz. Zdecydowanie za dużo myślał, nie mógł poukładać tego wszystkiego w całość, nie dopuszczał myśli ze ktoś go zdradził. Nic innego nie zostało mu do zrobienia, po za udaniem się na ten nieszczęsny dach.
Miał do wyboru windę, lub schody. Stwierdził ze schody będą bezpieczniejsza opcją. Cały czas będąc na baczności, z pistoletem w reku, piał się stopień po stopniu będąc coraz bliżej celu. Drzwi były już otwarte, specjalnie dla niego. Piękne światła i muzyka dochodziła z imprezy na dole, dach sam w sobie również był ładny, basen oraz bar. To było również miejsce do organizowania imprez.
Jednak po wejściu odrazu ukazało mu się najgorsze, cała szóstka jego przyjaciół, mocno pobita i związana. Był tam każdy zaczynając od Karl'a, przez Sapnap'a, Techno, Bad'a i Skeppy'ego, kończąc na Wilbur'rze. Sapnap i Techno byli w najgorszym stanie, widać odrazu kto bronił się najbardziej. Tylko jednej osoby w tym wszystkim brakowało. Gdzie do cholery jest Minx?
Dream chciał podbiec do nich, ale został sprawnie zatrzymany donośnym głosem mężczyzny. Stał jak słup koło drzwi, a średniego wzrostu mężczyzna zaczął chodzić koło jego przyjaciół.
„Dream! Miło cię w końcu zobaczyć" — Powiedział pełny dumy Davidson — „Inaczej sobie ciebie wyobrażałem, można powiedzieć ze gorzej" — Zaśmiał się na swój beznadziejny żart.
„Ciebie również miło widzieć Davidson" — Dream odpowiedział, niemal nienagannie poważnym głosem — „Ale po co ta scenka na nasze pierwsze spotkanie? Myślałem ze zaprosiłeś mnie tu na kawę" — Ręce trzęsły mu się jak oszalałe, cały czas wpatrywał się w swoich przyjaciół, a przede wszystkim na Sapnap'a.
„Nie bądź głupcem Dream, a może wolisz Clay?" — Davidson wyciągnął zza swojego paska w spodniach pistolet, Dream ścisnął na ten ruch swoją broń mocniej — „Wiesz czemu tu jesteśmy, prawda?"
CZYTASZ
Dream Industry ~DNF~
RomancePlanowania na ten skok trwały tak długo, zdecydowanie za długo. Dream musiał mieć pewność ze wszystko jest dopięte na ostatni guzik. To nie tak ze zależało mu na zniszczeniu tej imprezy, zależało mu na szacunku. Szacunku i respekcie. ----- Druga...