Rozdział 9

4.6K 94 4
                                    

Charles

- Ja pierdole! – wywrzeszczałem, rzucając długopisem prosto przed siebie, tak że ten odbił się od białej ściany, upadając z hukiem na marmurową podłogę.

Momentalnie wstałem ze skórzanego fotela, stając tuż przed dużym oknem, za którym rozciągała się panorama błękitnego oceanu. Dłonią zmierzwiłem brązowe kosmyki moich włosów, pociągając mocno za ich końce.

- Kurwa mać. – wyszeptałem niemalże niesłyszalnym głosem, próbując stłumić emocje, które wręcz rozdzierały mnie od środka.

Wiedziałem, że muszę zrobić coś z tą sytuacją. Nie mogłem pozwolić sobie na takie bezsłowne zakończenie naszej relacji. Wcale nie chodziło o to, że zaczęło mi zależeć albo o to, że zacząłem tęsknić za tą małą suką. Cholera, po prostu tak się nie robi. Nigdy, żadna kobieta nie potraktowała mnie w taki sposób, w jaki zrobiła to Rose. Mnie, Charlesa Wilsona, po prostu w taki sposób się nie traktuje, a ona dobrze o tym wiedziała.

- Prezesie, mogę wejść? – nagle usłyszałem pukanie po drugiej stronie szklanych drzwi i mimowolnie ujrzałem kobietę, wychylającą się zza ich framugi.

- Wejdź, Chloe. – zrobiłem gest, zachęcający ciemnowłosą do wejścia do środka. – Ale szybko, bo nie mam dziś dużo czasu.

Usiadłem z powrotem na miękkim fotelu, prosząc kobietę o zajęcie miejsca po drugiej stronie biurka.

- Co ważnego cię do mnie sprowadza, Panno Collins? – spytałem, kładąc złączone dłonie na chłodny, drewniany blat.

- Chciałam porozmawiać o Rose.. – posłała mi uwodzicielski uśmiech, oblizując jednocześnie dolną wargę. – I o waszej relacji.

- Panno Chloe, jakby to powiedzieć.. – uniosłem wzrok teatralnie na bok, udając zamyślenie. – Byłaby Pani ostatnią osobą, z którą chciałbym rozmawiać na ten temat.

Momentalnie twarz kobiety zrobiła się cała czerwona na wskutek napływającej złości. Spojrzała na mnie z niemalże zabójczym wzrokiem, próbując jednocześnie nie wybuchnąć gniewem.

- Zawsze rozmawialiśmy o wszystkim, Panie Wilson. – przełknęła głośno ślinę, zaciskając dłonie z całych swoich sił. – Od pierwszego dnia funkcjonowania Pańskiej firmy byłam tuż obok Pana.. – uniosła lekko głowę, próbując zatrzymać napływające łzy. – A teraz mówisz mi takie rzeczy, Wilson.

Mimowolnie oparłem plecy o oparcie fotela, starając się opanować napływające emocje.

- Doceniam to, co dla mnie robiłaś, Chloe. – wyszeptałem, patrząc uważnie w jej zamglone oczy. – Po prostu nie chcę rozmawiać o sprawach, które są pomiędzy mną a Rose i powinnaś to uszanować.

- A w takim razie, co jest pomiędzy nami? – spytała z załamującym się głosem, przyglądając mi się uważnie. – Czy w ogóle jest coś pomiędzy nami?

- Oczywiście, że tak, Chloe. – wyszeptałem, z wyczuwalną skruchą w głosie. – Jesteś ważną osobą nie tylko w moim życiu, ale również w mojej firmie.

Kobieta momentalnie odetchnęła, wypuszczając z ust długo wstrzymywane powietrze.

- W takim razie, co Pana tak zamartwia, Panie Prezesie?

- Chloe.. porozmawiamy o tym innym razem. – wymamrotałem, przeczesując dłonią swoje brąz włosy.

- Dlaczego nie chcesz sobie pomóc, Wilson? – kręciła przecząco głową. – Przecież wiesz, jak zawsze na ciebie działam. – wymamrotała, kładąc prawą szpilkę na moim kroczu, poruszając nią delikatnie. – Uspakajająco..

Pan Prezes +18Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz