Rose
Przekręciłam głowę w bok, dostrzegając za szyba rozciągający się krajobraz wieczornych uliczek Downtown Miami. Zachodzące leniwie słońce dawało o sobie znać, oślepiając mnie swoimi ostatnimi promieniami, a moje niesforne myśli bezustannie krążyły wokół dzisiejszego wieczoru. Niewątpliwie zaskoczyło mnie to, jak bardzo Wilson's troszczy się o swoich pracowników. Szczerze mówiąc, mój ojciec mógłby wziąć z nich przykład i zmienić politykę swojej firmy, bo prawdę mówiąc nic tak nie motywuje do ciężkiej pracy, jak nieskrywane zadowolenie z wykonywanej pracy i słuszne docenianie wkładu we wspólny sukces firmy.
- Jesteśmy na miejscu, Pani Garcia. - z zamyśleń wyrwał mnie donośny głos mężczyzny, dobiegający prosto z przedniego fotela.
- Dziękuję bardzo, Panie Baldwin. - uregulowałam rachunek, a następnie wyszłam z samochodu, dbając o moją długą satynowo czerwoną sukienkę i chwytając czarną torebkę, zamknęłam za sobą drzwi tylnie.
Zrobiłam kilka kroków, przeklinając jednocześnie moje wysokie, czarne szpilki, które niewątpliwie utrudniały mi poruszanie się. Mimo wszystko nie dałam za wygraną i zmierzałam prosto w kierunku wysokiej, czarnej bramy, przed którą stała kobieta ubrana w ciemny uniform.
- Dobry wieczór. Poproszę Pani imię i nazwisko. - powiedziała, usilnie notując coś na swoim tablecie.
- Dobry wieczór, nazywam się Rose Garcia. - uśmiechnęłam się zdawkowo.
Kobieta momentalnie zamarła, a następnie uniosła wzrok centralnie na mnie, odwzajemniając uśmiech.
- Zatem witam serdecznie najważniejszą osobą dzisiejszego wieczoru. - otworzyła pokaźnych rozmiarów furtkę, zapraszając mnie do środka. - Życzę udanej zabawy!
- Dziękuję! - odkrzyknęłam, zmierzając prosto przed siebie.
Moje wysokie obcasy z powodzeniem odbijały się echem o betonowe płyty. Spojrzałam prosto przed siebie, dostrzegając ogromną, drewnianą pergolą z białymi zasłonami z zewnątrz oraz z równie białymi żaglami ogrodowymi na górze. Natomiast w środku znajdował się okrągły stół zasłany czarnym obrusem, a wokół niego ustawione były krzesła. Tuż obok stołu mieścił się parkiet, wyłożony takimi samymi płytami betonowymi. Całe to miejsce oświetlone było lampkami, zwisającymi na lince, dające efekt złotej poświaty. Natomiast tuż obok pergoli mieścił się wysoki, murowany budynek, który z zewnątrz wyglądał jak pałac dziwiętnastowieczny. Zmierzając cały czas prosto przed siebie, dostrzegłam stojącą grupkę dziewczyn, które jak na zawołanie uniosły ręce, machając mi na przywitanie, na co ja odwdzięczyłam się tym samym.
- Witam, moją Panią. – nagle do moich uszu dobiegł donośny głos, należący do mężczyzny, który znajdował się dosłownie kilka centymetrów za mną. Momentalnie odwróciłam się, dostrzegając Prezesa, który mimowolnie uchylił swoje usta w geście zaskoczenia. - Cholera, wyglądasz oszałamiająco pięknie, Rose.
- Dziękuję, Panie Prezesie. - uśmiechnęłam się szeroko, lustrując sylwetkę mężczyzny.
Miał na sobie czarny smoking, białą koszulę ze srebrnymi spinkami, czarny krawat oraz pantofle, a w dłoniach trzymał dwa kieliszki wypełnione szampanem.
- Nawet nie wiesz, jak bardzo żałuję, że nie mogę wbić się w twoje usta, Garcia. - patrzył prosto w moje oczy, kiwając głową na boki, a następnie przeniósł wzrok na moje obłędnie soczyste usta, wręczając mi jeden z kieliszków.
- A podobno zasady cię nie obowiązują.. - uniosłam prawą brew do góry, oblizując swoją dolną wargę. - To jaka w końcu jest prawda, Prezesie?

CZYTASZ
Pan Prezes +18
RomansaMłody Pan Prezes, który niedawno przejął firmę po ojcu, wprowadza nowe zasady. Bezwzględny i żądny władzy zawsze dostaje to, czego oczekuje. Rozkochuje do nieprzytomności, kocha z namiętnością, manipuluje bez skrupułów. Interesy w nieruchomościach...