Rozdział 16

4.2K 91 8
                                    


Rose

- Długo już pracujesz w Wilson's, Paul? – spytałam, robiąc kęsa awokado.

Mężczyzna momentalnie zaprzestał konsumowania posiłku, przenosząc wzrok centralnie na mnie.

- Pracuję tu od kiedy Charles odziedziczył firmę. – odparł, upijając łyk soku pomarańczowego. – Można powiedzieć, że z Wilsonem jesteśmy jak bracia.

- Bracia? – dopytałam.

- Znamy się już kilka dobrych lat, Rose. – posłał mi uśmiech, zerkając na mnie ukradkiem. – Poza tym łączą nas prywatne sprawy zawodowe. Charl ma do mnie duże zaufanie, a ja mu pomagam.

- Niesamowite, że Prezes obdarzył cię aż takim zaufaniem. – zmrużyłam oczy, nie dowierzając w słowa mężczyzny. - To raczej nie zdarza się zbyt często.

- Ciężko się nie zgodzić, Rose. – zaśmiał się, oblizując usta. – Wilson niewielu osobom ufa, a mi akurat się poszczęściło.

Spuściłam wzrok prosto na sałatkę, zastanawiając się nad kolejnym kęsem, ale momentalnie straciłam cały apetyt. Odłożyłam widelec i z powrotem spojrzałam prosto na siedzącego obok mężczyznę.

- On zawsze był taki.. – urwałam, zastanawiając się nad doborem odpowiednich słów. – bezwarunkowo zapatrzony w siebie?

Mężczyzna zaśmiał się głośno, zerkając ukradkiem na przychodzące powiadomienia w telefonie.

- Wilson kiedyś był całkiem normalny, Rose. – przeniósł wzrok z powrotem na mnie. – Ale od śmierci ojca stał się bezwzględnym skurwielem, dla którego firma to największa świętość.

Odnosiłam wrażenie, jakby mężczyzna mówił o kimś zupełnie innym. Owszem firma była ważna dla Prezesa, ale czy był on bezwzględnym skurwielem? Po tym, co widziałam dziś rano, nie chciało mi się w to wierzyć.

- Sugerujesz, że Prezes nie ma uczuć? – próbowałam drążyć temat. – Nigdy nie był zakochany?

- Wilson i zakochanie? – prychnął, kładąc dłoń bezpośrednio na ustach. – Te dwa słowa wzajemnie się wykluczają, mała.

Impulsywnie uchyliłam usta, analizując to, co przed momentem usłyszałam. Czy Charles Wilson na prawdę był draniem bez serca, czy tylko takiego udawał? A może to właśnie mnie przez cały ten czas oszukiwał?

- Jesteś tego pewien, Paul? – posłałam mężczyźnie pytające spojrzenie.

- Jestem o tym przekonany, Rose. – odparł ze znaczną dozą pewności siebie. – Cały czas wypytujesz o niego.. – urwał, mierząc mnie wzrokiem. – I nie potrafię zrozumieć dlaczego.

- Och, jestem tu nowa, więc chcę wiedzieć na co się piszę. – uśmiechnęłam się, a następnie podnosząc szklankę, zrobiłam łyk zimnej wody.

- Dam ci bardzo ważną radę. – wymamrotał, przybliżając twarz prosto do mojej, tak że dzieliły nas znikome milimetry. – Bądź uległa Wilsonowi.

Momentalnie uniosłam prawą brew do góry, wytrzeszczając moje gałki oczne.

- Dlaczego mam być uległa?

- Ten facet uwielbia kontrolować wszystko, co tylko się rusza. – uśmiechnął się, pokazując zęby. – Jeśli zobaczy, że ma nad tobą pełną kontrolę, zacznie cię doceniać. – jego głos był niesamowicie niski i męski, co nie ukrywam, było dość ponętne.

- Ma mieć pełną kontrolę nade mną?

- Tylko taka w pełni go satysfakcjonuje, Rose. - puścił mi oczko. - Nie mów o tym nikomu.

Pan Prezes +18Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz