Charles
Dźwięk dzwoniącego telefonu rozległ się w całym pomieszczeniu, a mój głęboki sen został automatycznie przerwany. Otworzyłem powieki, czując jak moja głowa wirowała we wszystkie strony. Nie wspomnę już nawet o przepotężnym, pulsującym bólu, który na wskroś przenikał bezpośrednio od krzyża, prosto w kierunku potylicy. Gdy zdałem sobie sprawę z tego, że mogę nie zdążyć dobiec do łazienki, momentalnie poderwałem się i ściągając kołdrę, usiadłem na brzegu łóżka. Z nieskrywanym grymasem, chwyciłem telefon, odbierając połączenie.
- Czego chcesz, Travis?
- Też się cieszę, że cię słyszę, Wilson. – zaśmiał się. – Wydzwaniam do ciebie od kilku pieprzonych godzin! Myślałem już, że nie żyjesz!
- Dopiero wstałem, chłopie. – chwyciłem za głowę, próbując złagodzić ból.
- Kurwa, jest piętnasta, Wilson. – wycedził. – A rano byliśmy umówienie na ważne spotkanie, zapomniałeś już?!
Mimowolnie zerknąłem na zegarek, stojący na jednej z szafek nocnych, a następnie poczułem jak całe skonsumowane jedzenie z powrotem wędrowało w kierunku gardła. Nie czekając ani chwili dłużej, mimochodem udałem się w kierunku pobliskiego kibla.
- Odpierdol się, Travis! Mam teraz wystarczająco dużo problemów. – wymamrotałem, a następnie nachyliwszy się nad deską, zwróciłem całą zawartość prosto do muszli toaletowej.
- O cholera jasna! Słyszę, że Prezesik ładnie musiał zabalować! – prychnął, śmiejąc się głupkowato do słuchawki.
Z niemalże prędkością światła chwyciłem za papier toaletowy, wycierając twarz.
- Masz coś ważnego do powiedzenia czy zamierzasz się śmiać?!
- Kurwa, tak się składa, że dzwonię po to żeby przypomnieć ci, o milionowych interesach, którymi mieliśmy się zająć! – wrzasnął. – Mam ci coś jeszcze przypomnieć?!
- Cholera!.. – urwałem, nachylając się nad umywalką. – Nie mam dzisiaj do tego głowy, Travis. Ja tu umieram!
W słuchawce ponownie rozbrzmiał głośny śmiech.
- Chłopie, nawet tak nie żartuj. Na twoje szczęście, przesunąłem spotkanie na dziewiętnastą. – powiedział opanowanym głosem, robiąc dłuższą pauzę. – Tak, więc masz czas na doprowadzenie się do kultury.
Westchnąłem głośno, przymykając oczy.
- Będę w Wilson's po osiemnastej..
- O nie, nie, Panie Prezesie. – wtrącił pośpiesznie. – Tym razem spotkanie będzie w specjalnie wyznaczonym przeze mnie miejscu.
- Kurwa, czyli gdzie, Travis?! – zmarszczyłem brwi.
- W Sogo Club. Będziemy mieć piękne towarzystwo, które niewątpliwie umili nam czas.
- Cokolwiek to znaczy, ja nie zamierzam pakować się w dodatkowe kłopoty, Travis.
- Gwarantuję ci, że jeszcze zmienisz zdanie, Prezesiku. – zaśmiał się.
- Pierdol się!
Rozłączyłem się, odkładając telefon na czarnym, marmurowym blacie, tuż obok umywalki nablatowej, a następnie zdjąwszy bokserki, wszedłem pod chłodny prysznic. Travisa znałem osobiście zaledwie od kilku miesięcy, ale tyle wystarczyło by zrozumieć, jak bardzo pazerny na pieniądze był. Kochał zapach zielonych banknotów, które niczym przepustka umożliwiały mu wstęp do świata pełnego alkoholu i innych używek. Nie ukrywam, nie przeszkadzało mi to. Moja firma potrzebowała świetnego manipulatora i negocjatora, a Travis właśnie taki był. Zdobywał dużo nowych kontaktów i był w stanie ugadać każdego, kto miał inne zdanie niż on. Pieprzony, niepozorny cwaniaczek z głową na karku. Mój ojciec nie na marne z nim współpracował, a ja wcale nie zamierzałem być gorszy.
CZYTASZ
Pan Prezes +18
RomantizmMłody Pan Prezes, który niedawno przejął firmę po ojcu, wprowadza nowe zasady. Bezwzględny i żądny władzy zawsze dostaje to, czego oczekuje. Rozkochuje do nieprzytomności, kocha z namiętnością, manipuluje bez skrupułów. Interesy w nieruchomościach...