Pearl
Garderoba była wypełniona po brzegi. Ubrania w moim rozmiarze. Piękne. Szkoda tylko, że nic w moim stylu. Nie znalazłam nawet jednej rzeczy, której założenie by mnie ucieszyło. Dlatego wybór stroju zrzuciłam na Francesce. Wzięłam bieliznę i wróciłam do łazienki. Półki pełne przeróżnych kosmetyków. Super. Będzie czym twarz skorygować, chociaż z opuchlizną, to raczej nic nie wygra. Wysuszyłam włosy, nałożyłam makijaż i przypominałam człowieka. Wyszłam z łazienki i jakież było moje zaskoczenie. Pokój dosłownie tonął w różach. Znów ogarnął mnie histeryczny śmiech i płacz jednocześnie. Jakie to stereotypowe. Uspokoiłam się i poprosiłam Francesce, by pomogła mi to zielsko z pokoju wynieść. Dziewczyna zdziwiła się, ale zrobiła to, o co poprosiłam.
- Signore Adriano nie będzie zadowolony – poinformowała mnie konspiracyjnym szeptem.
- Moja droga – ujęłam ją pod ramię – zadowolenie Signore Adriano nie leży na mojej liście potrzeb. – roześmiałyśmy się obie – On o moje zadowolenie jakoś nie zadbał – dodałam.
Kiedy całe zielsko wyniosłyśmy na korytarz, wróciłam do przygotowań. Efekt akceptowalny, choć niestety, nie powalający. Ale w tych okolicznościach to i tak osiągnęłyśmy wielki sukces.
- Trancesca – zapytałam mojej towarzyszki – mam tu teraz warować, aż pan mnie do nogi przywoła, czy też sprowadzisz mnie do pana?
- Pan przyszedł do ciebie – odwróciłyśmy się w stronę drzwi, skąd dobiegł nas głos Sycylijczyka.
Przyznaję, wyglądał jak młody bóg. Grzesznie przystojny. Wyglądał jak facet ściągnięty z bilbordu, gdzie reklamuje obrzydliwie drogie zegarki.
Podeszłam do niego. Uśmiechnęłam się, na tyle, na ile opuchlizna mi pozwoliła.
- No proszę – przeciągnęłam palcami po klapie marynarki – takie ładne opakowanie, a w środku gnida.
W jego oczach pojawił się niebezpieczny błysk. Ale nie uległ pokusie. Tym razem.
Przytrzymał moją dłoń i złożył na niej pocałunek.
- Widzę, że nie spodobały ci się kwiaty? – zerknął w stronę korytarza.
- A były dla mnie? – udałam zaskoczenie – No cóż. Nie znoszę róż, więc, jeśli miały mi poprawić humor, to i tak chybione.
Ujął moją twarz w dłonie. Bolało jak cholera, ale nie dałam po sobie poznać.
- Dlaczego to robisz? – rozluźni nieco dłonie - Co chcesz takim zachowaniem osiągnąć? -musnął ustami czubek mojego nosa – Jesteś masochistką?
Chwyciłam jego dłonie i odsunęłam od moje twarzy.
- Skoro ty jesteś sadystą, to doskonała z nas para! - wysyczałam.
Zeszliśmy do jadalni. Stół nakryty był tylko dla dwóch osób. Chyba pochwycił wzrokiem moje zaskoczenie, bo natychmiast mnie poinformował, że dziś zjemy sami.
- To po co był ten cyrk z przebieraniem się i malowaniem? – bąknęłam pod nosem.
- Możesz powtórzyć, kochanie? – obdarzył mnie zniewalającym uśmiechem.
- Nie czuję się najlepiej. Wolałabym wrócić do pokoju – wytrzymałam jego spojrzenie – oczywiście, jeśli pozwolisz, kochanie. Omal się nie zadławiłam tym ostatnim słowem.
Natychmiast podszedł do mnie i przyłożył dłoń do mojego czoła.
- W co ty pogrywasz Pearl? – zapytał przyglądając mi się uważnie.
- Mogłabym zadać ci to samo pytanie – przytrzymałam się jego ramienia, by zsunąć buta. Niestety, stopa znów zaczęła krwawić, a nie było mi dane założyć trampek.
Sycylijczyk wziął mnie na ręce, chyba to polubił, i zaniósł do pokoju. Spontanicznie objęłam go za szyję i zapytałam
- Dlaczego mi to robisz? – pogładziłam dłonią jego policzek. Ten czuły gest zaskoczył nawet mnie samą.
- Nie walcz ze mną – postawił mnie przy łóżku – Im szybciej zrozumiesz, że twoje miejsce jest przy mnie, tym będzie ci łatwiej. A już z pewnością, nie będzie bolało – musnął opuszkami palców moją rozciętą wargę i wyszedł.
Zamykając drzwi rzucił jeszcze przez ramię
- Francesca przyniesie ci kolację - spojrzał jeszcze na mnie - wypocznij, podobno przygotowania do ślubu bywają męczące. Zaproszenia już rozesłałem.
Przygotowania do ślubu? Do jakiego ślubu? Że naszego? O! niedoczekanie twoje!
CZYTASZ
Jednak Cię nie zabiję...
RomancePearl Stars jest psychologiem w prywatnej klinice. Doświadczenie zawodowe, jak i niestety, osobiste, nauczyło ją rozpoznawać maltretowaną kobietę, zanim ta się jeszcze odezwała. Skromna, cicha i zawsze uśmiechnięta - tak postrzegało ją otoczenie, je...