Rozdział XXXIX

2.3K 115 12
                                    

Pearl
Osiadłyśmy w Bushmills. Przyzwyczajałyśmy się do wiejskiego życia w malowniczych krajobrazach Irlandii Północnej. Hope była zachwycona plażą, oceanem, wzgórzami i soczyście zieloną trawą. Ja natomiast natychmiast pomyślałam o Adamie i jego najbliższej przyjaciółce whisky. Stać nas było na wykupienie małego domku, w którym wynajmowano pokoje dla turystów. I tak stałam się właścicielką dochodowego pensjonatu w miejscowości, gdzie na brak gości nie narzekano przez cały rok.
Po upalnej Florydzie, irlandzkie chłodne i wilgotne powietrze było dla nas wybawieniem. Hope nie lubiła ciepłej odzieży, za to pokochała swoje kaloszki. Moja radosna i bardzo towarzyska córka chętnie zaprzyjaźniała się z naszymi gośćmi, którzy często obsypywali ją drobnymi podarunkami. Jej słodki uśmiech kradł serca wszystkim.
W ciągu dnia często razem witałyśmy gości na recepcji, natomiast wieczorami robiła to pracownica. Tak, miejsce radziło sobie na tyle dobrze, że zatrudniałam trzy osoby. Pewnego dnia zawitał do nas gość, który miał rezerwację na inne nazwisko, niż chciał wykonać meldunek, dlatego dziewczyna z recepcji poprosiła mnie o pomoc. Zeszłyśmy z Hope do recepcji, a przy kontuarze przywitał nas nikt inny, jak mój mąż. Odruchowo zacieśniłam uchwyt na malutkiej rączce.

- Tak, jak mówiłem – uśmiechnął się do mojej pracownicy – pani chlebodawczyni zrozumie, dlaczego nie mogłem zrobić rezerwacji na nazwisko Adam Scot

Wiedziałam, że kiedyś ten dzień nadejdzie, tylko dlaczego musiał nadejść tak szybko...
Od naszego ostatniego spotkania minęły prawie trzy lata. Przybyło mu kilka siwych kosmyków i może trochę schudł. Poza tym wyglądał idealnie. Patrzył na mnie tak, jakbyśmy nigdy się nie rozstawali. Hope podbiegła do niego, chciała go przywitać, jak to miała w zwyczaju, gdy meldowaliśmy nowego gościa. Adam przykucnął, by dać większy komfort małej. Jego oczy rozbłysły, a moje wypełniły się łzami.

- Mamusiu – spojrzała na mnie chwytając go za rękę – zaprowadzimy pana Adama do jego pokoju?

Pana Adama, słowa te dudniły mi w uszach. Gardło miałam tak zaciśnięte, że nie mogłam słowa wydusić. Nogi miałam, jak z kamienia. Moja pracownica chyba zauważyła co się ze mną dzieje, bo chwyciła Hope za drugą rączkę i pełniła za mnie honory pani domu.

Adam
Znalazłem moje dziewczyny z Irlandii. Dałem im cichą ochronę, gdyby Salvemini wyciągnął po nie swoje chciwe  i brudne łapska. Przez ponad rok obserwowałem je z ukrycia. Widziałem, jak mała dorasta, jak świetnie sobie radzą w pensjonacie. Serce zaciskało mi się za każdym razem, kiedy widziałem jakiegoś dupka, który kręcił się obok mojej Pearl. Na szczęście ona każdego z nich odprawiała. Kilka razy odwiedził ją Izaak. Ale zadaje się, że łączyła ich tylko przyjaźń. Choć nie miałem prawa tego od niej wymagać, to najwidoczniej, moja żona była mi wierna. Cholernie za nią tęskniłem. Jej miejsce było przy mnie i pewnego wieczora, popijając bushmilsa o słodkim smaku, przepełnionym wanilią, nutką zboża i owoców, postanowiłem, że ją odzyskam. Ja, nigdy kochać jej nie przestałem. Jestem gotów wybaczyć jej stracony czas, jeśli tylko ona zgodzi się dać nam wspólną przyszłość.

Niewiele myśląc, chwyciłem za telefon i zrobiłem rezerwację w jej pensjonacie. Oczywiście na zmyślone nazwisko. Nie mogłem przecież pozwolić, by zbyt szybko rozszyfrowała moje plany. Recepcjonistka miała problem z moim małym kłamstwem i przez to spotkanie z Pearl i Hope nastąpiło nader szybko.
Spojrzała na mnie z przerażeniem, a jej oczy wypełniły się łzami. Nie tak chciałem ją zaskoczyć, ale los zadecydował za mnie. Za to, moja córka, przywitała mnie anielskim uśmiechem i mimo, iż nazwała mnie panem Adamem, moje serce wypełniła radość i ojcowska duma. Wsunęła malutką, drobną rączkę w moją dłoń i chciała zaprowadzić mnie do pokoju. Nie za bardzo znam się na dzieciach i pewnie przemawia przeze mnie ojcowska miłość, ale mała była wyjątkowo bystra i wygadana, jak na swój wiek. Za to Perl nie odezwała się nawet słowem. Recepcjonistka pokierowała mnie w stronę schodów, a ja ruszyłem za nią, trzymając w dłoni malutką, ciepłą rączkę mojej córki.

Jednak Cię nie zabiję...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz