Epilog

5.6K 181 37
                                    


Sześć lat później

Pearl
Właśnie skończyłam dekorować tort urodzinowy dla bliźniaków. Chłopcy kończą jutro dwa lata. Przysiadłam na tarasie ze szklaneczką soku wiśniowego. Alkoholu od czasu przeszczepu nie piłam. Chciałam zatopić się we własnych myślach i przyjemnych wspomnieniach, jednak nie było mi to dane. Dołączył do mnie Adam. Przesunął mnie delikatnie na leżaku i usiadł tuż za mną, obejmując mnie udami i ramionami. Wtulił twarz w moją szyję.

- Dzieciaki zasnęły, więc przez najbliższych kilka chwil mam cię tylko dla siebie – wyszeptał tuż przy mojej skroni.

- A ja myślałam, że nasza wesoła rodzinka to spełnienie twoich marzeń – roześmiałam się.

- Uwielbiam naszą wesołą gromadkę, jednak zaczynam być cholernie zazdrosny o czas, który spędzasz z nimi – zaczął delikatnie kąsać moją szyję – Może podrzucimy nasze skarby Młodemu i cioci Francesce i wyjedziemy na krótki urlop tylko we dwoje. Tobie przyda się odpoczynek, a mnie czas spędzony tylko z tobą.

- Czyżby mój mąż stał się egoistą? – zapytałam rozbawiona.

- Tak. Jestem cholernie zaborczym egoistą jeśli chodzi o czas spędzony z moją cudowną żoną – jego dłonie i usta błądziły po moim ciele – Masz tu jeszcze coś do zrobienia, czy mogę cię już porwać do naszej sypialni?

- Kochanie, jestem cała twoja...

Adam
Dzieciaki w swoich pokojach już słodko spały, ale elektroniczną nianię miałem przy sobie, bo Pearl oddarłaby mnie ze skóry. Jest cudowna matką. Stawia na samodzielność w wychowaniu naszych pociech, jednak roztacza nad nimi płaszcz ochronny. Kiedy którekolwiek z dzieciaków potrzebuje wsparcia natychmiast stawia się przy nim.
Od jakiś sześciu lat upajam się szczęściem rodzinnym. Każdego dnia dziękuję Pearl za to, że dała nam szansę, choć nie było łatwo odzyskać jej zaufanie. Jutro nasze łobuziaki kończą dwa lata. Tak! Moja cudowna żona spełniła moje największe marzenie i dała mi cudowną, pełna rodzinę. Mamy córkę i dwóch synów. Oczywiście bliźniacza ciąża dla niej była ogromnym wyzwaniem, ale przy wsparciu moim i Hope, która cudownie opiekowała się mamą, wspólnymi siłami daliśmy radę.

W poszukiwaniu żony, wszedłem do kuchni, gdzie zaszyła się jakąś godzinę temu, by zdobić tort dla chłopaków. Jednak kuchnia była pusta. Od razu pomyślałem o tarasie. Lubi tam zasiadać na zakończenie dnia. I nie pomyliłem się. Moja kobieta właśnie zasiadała na leżaku. Szybko podszedłem i umościłem się tuż za nią. Przylgnęła plecami do mnie, otuliła moimi ramionami i lekko przechyliła głowę pozwalając mi wpić się ustami w jej szyję. Uwielbiałem te chwile, kiedy mogłem mieć ją tylko dla siebie.
Po krótkiej wymianie zdań, usłyszałem

- Kochanie, jestem cała twoja...

I to wszystko, co potrzebowałem wiedzieć. Szklaneczkę, którą trzymała w dłoniach wymieniłem na elektroniczną niańkę, a ją samą wtuliłem w siebie i zaniosłem do sypialni.
Ułożyłem ją na łóżku, ściągnąłem jej koszulkę i z rozkoszą stwierdziłem, że moja kobieta dziś nie miała nic pod nią. Obsypałem pocałunkami jej szyję obojczyk i dłuższą chwilę moje usta muskały bliznę, która była dowodem ogromnej odwagi i  miłości, jaka nas połączyła. Za każdym razem, gdy ją widzę, gdy jej dotykam, moje serce rozpiera wdzięczność za to, że ta cudowna kobieta dzieli ze mną życie. Chcąc mnie odsunąć z linii strzału, sama przyjęła kulkę. Kolejne blizny na jej ciele, które obsypałem pocałunkami, to te, które powstały przy narodzinach naszych dzieci. Zarówno Hope, jak i bliźniaki przyszli na świat przez cesarskie cięcie. Blizny na nadgarstkach, łydkach, plecach jak i te po przeszczepie pozostały miejscami, których nie lubiła, kiedy dotykałem, jednak ja uważam, że dowodzą jej ogromnej siły i determinacji, dlatego uwielbiam wędrować po nich ustami, muskać językiem.

Jednak Cię nie zabiję...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz