Rozdział XIX

341 21 13
                                    


PRZECZYTAJ, PROSZĘ!

Hej-ho! Wracam do Was z nowym rozdziałem. Nie ukrywam zdziwienia, że nadal znajdują się osoby, które to czytają. Zdążyłam przez ten czas zmienić nieco styl swojego pisania, ale również odsunąć się od uniwersum HP, przez co nie ciągnęło mnie do kontynuowania tej książki. Jednak za zachętą ojca i dzięki powiadomieniom o nowych komentarzach, gwiazdkach czy dodaniem książki do Waszej biblioteki, stwierdziłam że zrobię comeback. Mam nadzieję, że wciąż jesteście tutaj ze mną, a Harry i Tom nadal będą dawać Wam nieco dawkę humoru swoimi tekstami. Rozdziały zostały już poprawione, toteż przypominam, że akcja dzieje się w czasach Pottera, gdy jest na czwartym roku i jest PRZED PIERWSZYM ZADANIEM TURNIEJU TRÓJMAGICZNEGO. Wcześniej pisałam, że jest przed drugim zadaniem, ale był to mój duży, niedobry (nu, nu. Wstyd, Asia, wstyd) błąd. Jeszcze tak szybko doszło do pocałunku między nimi, yaaaah. Chyba za bardzo chciałam zrobić dla Was BUM, z którego sama się teraz śmieję. Sooo... enjoy!


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Harry kompletnie nie wiedział, co ma teraz uczynić. Z dziurą w brzuchu i plecach, załamany i czujący bezradność szedł w stronę wyjścia z Zakazanego Lasu, choć miał przeczucie, że jeszcze chwila i nadejdzie jego koniec. Jego ciało oblewała silna fala nieprzyjemnego gorąca, przed oczami miał mroczki, a w głowie kręciło mu się tak bardzo, że odnosił wrażenie, iż znajduje się na karuzeli. Potrzebował pilnej pomocy medycznej, ale jak wytłumaczy pani Pomfrey, że w szkole jest dwóch Harrych? Jak wytłumaczy komukolwiek, że jest z przyszłości? Stworzy jedno wielkie zamieszanie, delikatnie mówiąc. Jednak nie mógł też siedzieć bezczynnie w lesie i się wykrwawiać. Dlatego postanowił udać się do profesora Dumbledore'a z przeszłości.

Gryfon wolnym krokiem zmierzał puste, szkolne korytarze, a każdemu jego krokowi towarzyszył jęk pełen bólu bądź syk. Miał szczęście, że uczniowie mieli lekcje. Oby to szczęście go nie opuściło. Rozglądając się na wszystkie możliwe strony, aby nie zostać zauważonym, Harry w końcu dotarł do gabinetu dyrektora. Na widok starca okularnik poczuł ulgę. Być może jeszcze nie wszystko jest stracone.

– Profesorze Dumbledore – zaczął resztkami sił, a mężczyzna zdawał się nie być zaskoczonym jego widokiem. Zamiast tego podszedł do niego szybko i jednym ruchem różdżką sprawił, że wysokie, wygodne krzesło uniosło się nad podłożem i wylądowało tuż za siedemnastolatkiem. Harry ostrożnie zajął miejsce i nim się obejrzał, dyrektor już stał przy nim z fiolką nieznanego wewnątrz płynu o jasnożółtym kolorze.

– Oszczędzaj siły i wypij lekarstwo. Dzięki niemu szybko staniesz na nogi.

– Nie dziwi pana, że tu jestem? – zapytał Gryfon, lecz w odpowiedzi dostał jedynie ciepły uśmiech profesora, którego niebieskie oczy zabłysnęły tajemniczością, ale jednocześnie też mądrością. Zupełnie tak, jakby wiedział o wszystkim.

~*~

Harry nie był do końca pewien, ile czasu minęło od spożycia lekarstwa, które dostał od dyrektora Hogwartu. Wiedział natomiast, że zaraz po tym szybko zapadł w głęboki sen. Gdy otworzył mozolnie swoje powieki, wciąż znajdował się w gabinecie Dumbledore'a. Leżał na podłodze, jednak pod głową i nogami miał białe, miękkie poduszki. Za biurkiem siedział Dumbledore we własnej osobie, który na widok Gryfona uśmiechnął się subtelnie.

– Dzień dobry, Harry.

– Profesorze... ach! – okularnik złapał się za głowę, która zapulsowała nieprzyjemnie, gdy chłopak spróbował podnieść się do pozycji siedzącej. Po ranie na brzuchu nie było ani śladu. Zupełnie tak, jakby nigdy wcześniej długa gałąź nie sterczała mu w tym miejscu. Najwidoczniej mikstura zadziałała doskonale. – Tom... gdzie on jest?

– Tom? – zapytał zdziwiony starzec, choć Harry odniósł przez chwilę wrażenie, że jego zaskoczenie jest wymuszone. – Opowiedz mi o wszystkim. To bardzo ważne.

I Harry opowiedział wszystko mężczyźnie, zaczynając od momentu, gdy w swoich czasach użył Zmieniacza Czasu, aż do potyczki z Tomem Riddlem w Zakazanym Lesie. Dumbledore słuchał ucznia bardzo uważnie i przytakiwał za każdym razem, gdy Harry nabierał powietrza do płuc. Nie wyglądał na zszokowanego tą opowieścią. Być może dlatego, że analizował po kolei wszystko, co usłyszał.

– Więc mówisz, że chciałeś cofnąć się w czasie, aby uratować przede wszystkim Cedrika Diggory'ego i swojego ojca chrzestnego, ale koniec końców przeniosłeś się do czasów Toma Riddle'a?

– Tak jest, profesorze.

– To naprawdę niesłychane, że udało ci się złapać z nim wspólny język. Tom był raczej...

– Jest, profesorze – poprawił dyrektora Harry. – On jest w tych czasach jako siedemnastoletni uczeń.

– Jest raczej zamknięty w sobie. – dokończył Dumbledore i poprawił swoje prostokątne okulary.

– Nie zbliżyłem się do niego jakoś bardzo. Próbowałem, ale zbudował wokół siebie przysłowiowy mur, którego naprawdę ciężko mi zniszczyć. A teraz nawet nie wiem, gdzie jest i co się z nim dzieje. Nie mogę też zrobić nic, profesorze. Jest tu drugi ja, moi przyjaciele i Voldemort. Boję się, że tylko pogorszę sprawę, jeśli będę próbował przekonywać Toma do przejścia na dobrą stronę. Początkowo przenieśliśmy się tu przypadkowo, ale teraz Tom chce to wykorzystać i powstrzymać siebie z przyszłości przed zabiciem Cedrika. Co jeśli Tom w przeszłości nie stanie się Voldemortem, ale z czasem będzie nim ktoś inny? Ktoś równie zły i potężny jak on? Co jeśli ofiar będzie więcej? – dopiero po swoim monologu do Harry'ego dotarło, co uczynił. Nie przemyślał konsekwencji, jakie mogą nadejść po zmianie biegu historii. Być może śmierć Cedrika i Syriusza była konieczna? Może tak miało być, aby w przyszłości nie doszło do kolejnych tragedii?

– Musisz stawić czoła pierwszemu zadaniu. Nie mieszać przeszłości bardziej, niż powinieneś.

– Dlaczego ja? Dlaczego nie może zrobić tego ja z przeszłości? Co z nim wtedy będzie?

– O to nie musisz się martwić, zajmę się wszystkim. Intuicja mówi mi, że lepiej będzie, jeśli to ty weźmiesz udział w Turnieju Trójmagicznym. Zadanie zacznie się za równy tydzień. Znasz wszystkie zasady, więc wiesz, że będziesz musiał wylosować smoka. Cokolwiek się wydarzy, pamiętaj, aby postąpić identycznie lub prawie identycznie jak kiedyś, zanim się tu przeniosłeś. Czy mogę na ciebie liczyć, Harry?

Gryfon przytaknął ze zrozumieniem. Ufał mężczyźnie i był pewien, że jeśli będzie się kierował jego wskazówkami oraz poleceniami, wszystko dobrze się skończy. Musiał tylko poczekać tydzień, aż dojdzie do pierwszego zadania Turnieju Trójmagicznego. Był jednocześnie ciekaw, co przez ten czas dzieje się z Tomem.

~*~

Tydzień później...

– Pamiętaj, co ci mówiłem, Harry. Postępuj tak jak w przeszłości. Na razie skup się tylko na tym zadaniu i nie myśl o niczym innym. Wszystkim się zajmę – Dumbledore przebywał z chłopakiem w czerwonym namiocie, w którym przed chwilą wylosował smoka - Rogogona Węgierskiego - jednego z najbardziej agresywnych.

– A co z uczniami i nauczycielami, profesorze? Przecież... wyglądam na starszego niż na czwartym roku – Harry spojrzał na mężczyznę zmartwiony, a ten rozejrzał się we wszystkie strony, aby upewnić się, że nikogo nie ma.

– Z daleka nie będzie widać, czy wyglądasz dojrzalej, czy jesteś wyższy. A włosy? Mogłeś je ściąć przed Turniejem, prawda? Naprawdę wszystkim się zajmę. Ty skup się wyłącznie na zadaniu. I pamiętaj, jeśli chcesz mi zdradzić coś z przyszłości, nie rób tego. Niech historia toczy się swoim tempem, swoimi wydarzeniami. Już wystarczająco namieszałeś z Tomem – dyrektor poklepał chłopaka po ramieniu, a Harry wreszcie opuścił namiot, aby zmierzyć się ze smokiem. W ręce trzymał swoją miotłę - Nimbusa 2000. Odnosił wrażenie, że od tego zadania zależy, jak wyglądać będzie przyszłość.

– Muszę się skupić. Muszę... co to jest? – Potter otworzył szerzej oczy ze zdziwienia. Wszędzie wokół słyszał głośne wiwaty dobiegające z trybun, na które starał się nie zwracać uwagi. Przed nim nie znajdował się Rogorgon Węgierski. Nie miał żółtych oczu i czarnych łusek. Nie miał dwóch brązowych rogów. Pierwszy raz widział tego smoka. Pewnie nawet Hagrid, ukryty wśród tłumu, zastanawia się teraz, co to za gatunek. A może nie jest mu obcy? Może się nim teraz zachwyca? Smok, z którym miał się zmierzyć Harry miał długie ciało, przypominające te u węży. Pokryte było czarnymi łuskami, zmieszane ze szmaragdowym odcieniem. Skrzydła miał szerokie, w podobnym kolorze co ciało, a oczy ciemnobrązowe, prawie czarne. Co więcej, cały był pokryty ostrymi jak brzytwa kolcami. Najwięcej znajdowało się wzdłuż jego kręgosłupa. Gryfon chciał wznieść sprzeciw, lecz w tym momencie smok zionął w jego stronę szmaragdowym ogniem. Chłopak odskoczył, chowając się za wysokim głazem. To nie wygląda mi na Gorgona, pomyślał i zajrzał zza skały na kroczącego w jego stronę wielkiego gada, który ponownie splunął na niego płomieniami. Gdyby nie kamień, pewnie spłonąłby żywcem.
– Publiczność pewnie nawet nie wie, że wylosowałem innego smoka. Równie dobrze mogą myśleć, że ten jest częścią zadania – Gryfon dosiadł miotły i odbił się mocno od ziemi. Był zmartwiony i czuł niepewność, na co wskazywała jego mimika twarzy. Jak ma teraz postąpić tak jak w przeszłości, skoro ma do czynienia z zupełnie innym smokiem, którego nie zna? Skup się, Harry. Choćby nie wiem co, musisz zdobyć złote jajo, dodawał sobie otuchy i ruszył na smoka. Chciał się mu najpierw dobrze przyjrzeć. Zobaczyć, z czym ma do czynienia. Przeleciał szybko obok głowy smoka, patrząc w jego oczy. I był to błąd. Potterowi natychmiast zrobiło się słabo, dostał zawrotów głowy. Ledwie udało mu się z powrotem wylądować za tym samym głazem co wcześniej. Oparł się o niego plecami, biorąc głębokie wdechy. Zobaczył coś w tych oczach. To nie były zwykłe, gadzie oczy. To nie był żaden zwykły smok. Być może zaczął wariować, ale był prawie pewien, że tym smokiem jest nikt inny jak jego zaginiony towarzysz - Tom Marvolo Riddle.

"Stój, wężousty" • tomarry (WSTRZYMANE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz