Rozdział IV

1.2K 98 39
                                    

Harry wpatrywał się w plecy Toma, które stawały się coraz mniejsze i mniejsze, aż ostatecznie zniknęły za zakrętem. Był w ogromnym szoku i nie wiedział, jak z niego wyjść. Jak zacząć znów myśleć racjonalnie. Teraz uczęszcza do szkoły z najpotężniejszym czarnoksiężnikiem wszech czasów i swoim odwiecznym wrogiem. Gryfon spojrzał na zmieniacz czasu, który po chwili ściągnął i schował do kieszeni. Lepiej będzie, jeśli przestanie go używać. Tylko pogorszy swoją, już i tak kiepską, sytuację.

– Co ja zrobiłem? – zapytał samego siebie załamanym głosem i zmierzwił nerwowo swoje kruczoczarne włosy. Był zagubiony i nie wiedział, gdzie się udać. Na lekcje? Do aktualnego dyrektora? Do Ministerstwa Magii?

– Co zrobiłeś? – Harry odwrócił się gwałtownie, gdy usłyszał za sobą spokojny żeński głos. Ujrzał długowłosą szatynkę o błękitnych, dużych oczach. Dziewczyna ubrana była w czarno-niebieską szatę, czyli była Krukonką. Na oko wyglądała na siedemnaście lat, może szesnaście. Potter zmieszał się trochę i obrócił za siebie, by spojrzeć w kierunku, w którym jeszcze przed chwilą zmierzał Riddle, po czym znów wrócił wzrokiem na nieznajomą.

– Nie, nic. Mniejsza o to. Pójdę już – chłopak wyminął uczennicę, ale ta zaczęła iść za nim.

– Wyglądasz tak, jakbyś nie wiedział, gdzie iść.

– Wiem, gdzie chcę iść.

– Na którym jesteś roku?

– Na siódmym.

– Dlaczego kłamiesz? – Harry nabrał głęboko powietrza przez nos i wypuścił ustami, aby się uspokoić. Chłopak zatrzymał się nagle, a Krukonka uczyniła to samo. Czy Krukoni zawsze muszą być tacy ciekawscy?

– Nie kłamię, jestem na siódmym roku.

– Więc dlaczego widzę cię po raz pierwszy na oczy? – szatynka spojrzała na Wybrańca podejrzliwie, natomiast on przestępował z nogi na nogę nerwowo. Nie chciał mówić zbyt wiele o sobie. Zresztą co ma jej powiedzieć? "Hej, jestem Harry Potter z przyszłości i już niejeden raz walczyłem z Voldemortem, którym jest Tom Riddle z twojego rocznika"? Wyszedłby na szaleńca.

– Musiałaś mnie po prostu nie zauważyć podczas lekcji. Zawsze siadam z tyłu. W kącie klasy. Sam – odparł szybko i pomasował się po swoim rozpalonym karku. Wciąż był spocony po ostatnim widoku, jakim był siedemnastoletni Tom Riddle.

– A jak masz na imię? – i tego pytania obawiał się najbardziej. Czy nie zaryzykuje zbyt wiele, kiedy zdradzi swoje prawdziwe dane? Z drugiej strony cofnął się w czasie i Tom, jak i reszta uczniów, może go nie znać. Ale nazwisko Potter jest znane. Tym bardziej, że Harry jest spokrewniony z Voldemortem. Imię może podać, ale nazwisko musi zmienić.

– Harry Morgan – odpowiedział w końcu, wymyślając nazwisko na poczekaniu.

– Harry Morgan? Pierwsze słyszę...

– No widzisz? Tak mi przykro, cholera. Ale muszę już iść. Dyrektor mnie wzywa – Harry czym prędzej pobiegł przed siebie, lecz jeszcze usłyszał za sobą głos dziewczyny, który zdradził jej imię: Chelsea Winter. Potem skręcił w prawo, w lewo, a biegu wciąż nie przerywał. Nie wiedział, gdzie iść. Po prostu biegł przed siebie mając nadzieję, że zaraz wpadnie na jakiś pomysł. Ale nie spodziewał się, że wpadnie tak szybko. I w dodatku w kogoś. Wybraniec odbił się od czyjegoś torsu i wylądował pośladkami na podłodze. Osoba, w którą wpadł, również straciła równowagę. W końcu uderzenie było mocne. Harry syknął cicho z bólu, a na przeciwko niego także rozległ się syk. Chłopak spojrzał w tamtym kierunku i westchnął zrezygnowany.

– Drugi raz w ciągu paru minut, ofermo – Tom Riddle masował się po głowie, a w jego ciemnych oczach malowała się złość i nienawiść. Pewnie gdyby nie znajdowali się w szkole, Ślizgon potraktowałby go zaklęciem niewybaczalnym.

Harry wstał z podłogi na ugiętych nogach i spojrzał na Riddle'a z mordem w oczach. Mimo że Tom nie jest jeszcze Voldemortem, to i tak go nienawidził.

— Drugi raz, co? – warknął w jego stronę i otrzepał swoją gryfońską szatę z kurzu, po czym poprawił okrągłe okulary, które zjechały mu z nosa. – A mam Ci przypomnieć, kto za pierwszym razem wpadł we mnie z pełną premedytacją?

Riddle wstał z ziemi i podszedł do Pottera szybkim krokiem, by następnie jednym, lecz mocnym ruchem w bok, uderzyć Gryfona w twarz z łokcia. Wybraniec znów wylądował na podłodze, ale tym razem z krwawiącym nosem. Temu wszystkiemu przyglądali się inni uczniowie, ale żaden nie miał odwagi przeciwstawić się Thomasowi. A co dopiero zgłosić to nauczycielom!

– Nie masz żadnych dowodów – Ślizgon uśmiechnął się gorzko, lecz zaraz zmarszczył lekko brwi i przyjrzał się uważnie twarzy okularnika. — Czy ja ciebie skądś nie znam? Przypominasz mi kogoś. Przypominasz mi pewną szlamę.

Potter zagryzł mocno zęby po usłyszeniu tego okropnego określenia. Tak samo zwracał się do jego matki - Lily. "Szlamowata matka." Niech cię szlag, Tom.

– Nie wydaje mi się, abyś mnie znał. Nie mam zamiaru rzucać się w oczy jakiemuś debilowi.

– Ale wpadać w takich debili jakoś lubisz – oznajmił Thomas z wyższością, patrząc na Pottera jak na żuka, którego w każdej chwili może zdeptać i zabić. Wyglądał na urażonego określeniem "debil." Harry spojrzał na wroga krzywo, tym samym podnosząc się po raz kolejny z ziemi i wycierając swój nos rękawem.

– Jesteś naprawdę żało...

– Po prostu proponuję ci trzymać się ode mnie z daleka i mi nie przeszkadzać. Oraz nie wyzywać kogoś, kogo kompletnie nie znasz – przerwał Wybrańcowi Ślizgon i wyminął Pottera, uderzając go przy tym barkiem w ramię. Harry chciał powiedzieć, że przecież zna Voldemorta i walczył z nim już nie raz, ale w ostatniej chwili ugryzł się w język. Riddle go nie zna. Nie w tych czasach.

Westchnąłwszy ciężko, Harry ujrzał niedaleko grupkę starszych Gryfonów, którzy pospiesznie zmierzali w jakimś kierunku. Nie patrząc na gapiów, którzy obserwowali jego konwersację z Tomem, Potter udał się w stronę wychowanków Gryffindoru. Na jego szczęście był to siódmy rocznik, więc bez słowa udał się z nimi na lekcję, którą była transmutacja. Nic innego nie zostało mu do roboty. Bez pomocy Dumbledore'a, Hermiony i Rona, nie wydostanie się z ery Toma Marvolo Riddle'a.

"Stój, wężousty" • tomarry (WSTRZYMANE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz