Sekundy mijały, a Harry nie wiedział zupełnie, co robić. Widział, jak różdżka Toma lekko drży od pragnienia rzucenia na Krukonkę zaklęcia niewybaczalnego. A może to dłonie Ślizgona tak się trzęsły? Już sam miał mętlik w głowie pewnie taki sam, jak Riddle.
— Trzy... dwa...
— Nie zabijaj jej! — rozkazał donośnie Harry, przerywając tym samym liczenie u bruneta. — Zostaję. Ale masz jej nie zabijać — Tom wykrzywił usta w małym grymasie. Osobiście wolał, aby Potter wybrał pierwszą opcję, w której morduje dziewczynę, ale nie będzie takim oszustem. Słowa dotrzyma.
— Jak sobie życzysz — Riddle puścił dziewczynę, a swoje dłonie uniósł lekko w górę, aby udowodnić, że naprawdę nie ma już wobec niej żadnych złych zamiarów. Jednak zrobił coś, czego Harry nawet nie zdążył się spodziewać. Popchnął Krukonkę na twardą posadzkę, a następnie rzucił zaklęcie w jej stronę z różdżki okularnika. — Obliviate!
Harry nie miał czasu, aby zareagować, gdyż białe światło już trafiło w zdezorientowaną dziewczynę. Chelsea patrzyła głupkowato na chłopców, a gdy ujrzała wielkie cielsko Bazyliszka, zaczęła głośno piszczeć ze strachu.
— Co to jest?! Gdzie ja jestem?! — szatynka zerwała się na równe nogi, gdy Król Węży syknął wściekle przez głośny pisk. Harry spojrzał z politowaniem i gniewem na Riddle'a, który wyglądał na rozbawionego zaistniałą sytuacją.
— Gratuluję mądrości, Tom. Wymazałeś jej pamięć, kiedy wciąż jest w Komnacie Tajemnic, a Bazyliszek nadal jest na widoku. Czy naprawdę nie umiesz się powstrzymać od rzucania zaklęć? — Harry aż sam się zdziwił, że rozmawiał sobie z chłopakiem jak gdyby nigdy nic, kiedy Chelsea stała tam przerażona i wyglądała tak, jakby miała zaraz stracić przytomność. Potter podszedł do niej z wyciągniętą ręką, aby dodać jej otuchy. — Spokojnie, podaj mi rękę.
— Odejdź ode mnie! — krzyknęła i odsunęła się od okularnika z szybko bijącym sercem. — Nie wiem, kim jesteście i nie chcę mieć z wami nic do czynienia. Zabierzcie mnie stąd! — Harry otworzył szerzej oczy ze zdziwienia, po czym przeniósł wzrok na rozbawionego Toma Riddle'a.
— Tom, nie gadaj, że serio nas nie pamięta! — Gryfon sięgnął po swoją różdżkę, lecz zawahał się, gdy zdał sobie sprawę, że spoczywa ona w rękach bruneta. Myślenie u chłopaka całkowicie się zatrzymało. Tyle wątków naraz to dla niego zbyt wiele. To wszystko zadziało się za szybko.
— Nie panikuj, Potter. Accio! — Riddle wypowiedział zaklęcie, dzięki któremu jego własna różdżka znalazła się w jego drugiej ręce. Natomiast tą Harry'ego oddał lekkim rzutem w stronę właściciela. — Idziemy stąd. Chelsea, do nogi!
— Ona nie jest psem, Tom!
— Kim jest Chelsea? — na pytanie dziewczyny obaj panowie spojrzeli na nią zdziwieni, lecz po chwili Harry obdarzył Ślizgona nienawistnym spojrzeniem.
— Hm, chyba troszkę przesadziłem — odezwał się w końcu Riddle, po czym beztrosko zaczął odchodzić jakby nic się nie stało. Harry stał tam osłupiały, ale jeszcze bardziej osłupiała była Krukonka. Jakby tego było mało, Potter nie wiedział, jak brzmi zaklęcie, które sprawi, że Winter znów odzyska pamięć. Chociaż jej część.
—Troszkę?! Tom! Ona nawet nie wie, kim jest! — Harry dogonił Toma, z którym szedł łeb w łeb. Podczas gdy Gryfon stał na środku Komnaty jak słup soli, Dziedzic Slytherina zdążył już rozkazać Bazyliszkowi, aby odszedł.
— No i dobrze. Może w końcu przestanie ci zawracać sobą głowę – odparł, po czym ruchem różdżką wyczarował niewidzialne nosze, do których przywiązał niewidzialnymi linami szarpiącą się i spanikowaną dziewczynę. Harry spojrzał na Ślizgona zdziwiony. Przecież ten cały Riddle jest psychiczny! Już za czasów szkolnych miał coś z łbem nie tak!
CZYTASZ
"Stój, wężousty" • tomarry (WSTRZYMANE)
FanfictionMiejsce akcji, jak i bohaterowie, zostali wymyśleni przez autorkę serii Harry Potter - J.K.Rowling. Ja tylko wymyślam własne historie w tej książce. Okładka wykonana przez: WNTGoffical ~•~ Harry Potter powoli kończy swój siódmy rok nauki w Hogwarcie...