Rozdział XIV

855 82 35
                                    

Spanikowany Harry szybko zatrzymał palcami wirującą klepsydrę, dzięki czemu świat w końcu stanął w miejscu. Nadal znajdowali się w damskiej łazience na pierwszym piętrze, a Tom wciąż leżał na Gryfonie całkowicie zszokowany.

— Złaź ze mnie — wydukał okularnik, zrzucając z siebie ciemnookiego, który wylądował plecami na kafelkach. Riddle podniósł się do siadu i zaczął rozglądać.

— Nadal jesteśmy w moich czasach? — zapytał, szukając wzrokiem ducha Jęczącej Marty. Harry wstał na równe nogi i schował Zmieniacz Czasu do kieszeni. Żeby odpowiedzieć na pytanie Toma, musieli wyjść z tego pomieszczenia i porozglądać się na korytarzu. — Myślałem, że Zmieniacze tylko cofają w czasie.

— Zaraz się okaże, w jakich znajdujemy się czasach — oznajmił Harry, mając uraz do Riddle'a, że ten go w tak niespodziewany sposób zaatakował. Przechodząc nad Tomem, Potter podszedł do drzwi i złapał za klamkę. A gdy je otworzył, krzyknął krótko ze strachu i zrobił krok do tyłu. Ślizgon spojrzał w tamtym kierunku, niemalże natychmiast znów dostając wizji, w której widział, jak martwy przyjaciel Harry'ego z Hufflepuffu upada na trawę z otwartymi oczami.

W drzwiach stał nikt inny jak zdziwiony reakcją Gryfona - Cedric Diggory. Puchon mrugał szybko, próbując się otrząsnąć po niespodziewanym krzyku ze strony swojego kolegi.

— Kurcze, Harry, bez paniki — Diggory obdarzył chłopaka swoim hollywoodzkim uśmiechem, lecz widząc za Gryfonem siedzącego na podłodze nieznajomego Ślizgona, Cedric zdziwił się. — Eee... To twój kumpel? Czy...?

— Przestań, nawet nie dokańczaj. Sfrajerowałem się, okej? I to nawet bardzo — przerwał mu siedemnastolatek, poprawiając przy tym swoje okrągłe okulary. Cała trójka milczała przez chwilę, jakby nikt nie miał sobie nic do wyjaśnienia. Jednak gdy Cedric przerzucał wzrokiem to na Harry'ego, to na Toma, zabrał w końcu głos.

— Przeszkodziłem wam w czymś?

— Co? Nie! W ogóle co ty tu robisz? I czemu ty żyjesz? Znaczy... chciałem powiedzieć, że... — Gryfon zaczął się masować po karku, a Cedric stał tam jak sparaliżowany. Chciał zadać Harry'emu kilka pytań, ale stwierdził, że to byłoby bez sensu. Potter jest na haju i lepiej go nie tykać.

— No... okej. To ja już lepiej pójdę. Na razie — Diggory wyszedł z łazienki, zamykając za sobą drzwi. Dziwna sytuacja. Harry nie cierpi Ślizgonów, prawda? A może przerwał im bójkę? Usłyszał hałas w damskiej łazience, dlatego postanowił to sprawdzić, ale w życiu nie spodziewał się tam spotkać Pottera z wychowankiem Slytherinu.

— Hej, Cedric!

— Cześć, Harry — odparł Diggory przechodzącemu obok niego czternastoletniemu Potterowi, a po chwili stanął jak wryty. — Harry? — odwrócił głowę. Gryfon podszedł do dwójki przyjaciół i zaczął rozmawiać pod ścianą z Hermioną i Ronem, lecz nie było wśród nich Ślizgona. Ale zaraz. Przecież ten Harry jest młodszy. A tamten w łazience wyglądał na starszego, ale też na pewno był Potterem. — Na Merlina, że co?! — Cedric zawrócił i biegiem udał się do damskiej łazienki. Był okropnie blady i zdezorientowany. Miał nadzieję, że to wszystko tylko mu się przewidziało. Otworzył z łoskotem drzwi, ale nikogo w pomieszczeniu nie było. Ani starszego Harry'ego, ani Ślizgona. — Ja już wariuję. Naprawdę wariuję.

~•~

— Żartujesz sobie?! Nie zrobisz ze mnie żadnego klowna i nie będę mieszkał w szafie jak ostatni pajac!

— Chłopie! Czy do ciebie nie dociera, że jakimś cudem jesteśmy w czasach, kiedy ja jestem na czwartym roku? Jestem tu ja w wieku czternastu lat, moi przyjaciele i jeszcze żywy Cedric! Nie możemy chodzić po szkole jak modeleczki i pozdrawiać każdego ucznia uniesieniem dłonią! — Harry i Tom siedzieli w pokoju życzeń cali zestresowani. Riddle opierał się plecami o ścianę, a Potter chodził tam i z powrotem, szukając przy tym rozwiązania.

— To twój problem, Potter! Mnie w tych czasach nie ma!

— Rozumiesz, że będzie ostra jazda, gdy nauczyciele zobaczą młodszą wersję ciebie? Gdy zobaczy cię Dumbledore, który jest w tych czasach dyrektorem? I dlaczego twierdzisz, że cię nie ma? Jesteś w tych czasach, ciołku! Tyle że łysy, brzydki i pozbawiony w dodatku nosa!

— O czym ty mówisz, Potter?! Jak mogę nie mieć nosa?! Czy ty siebie słyszysz?! — Harry podszedł żwawym krokiem w stronę Toma. W tych czasach czuł się jakoś pewniej niż w czasach Riddle'a. Może dlatego, że teraz obaj są w kiepskiej sytuacji, a nie tylko on sam?

— Nie obchodzi mnie twoje zdanie, mendo. Zmieniasz te włosy, oczy i idziemy ratować Diggory'ego przed tobą!

— No to ratujemy Cedrika czy wsadzasz mnie do szafy? A tak poza tym to uważasz, że jestem piękny, skoro stwierdziłeś, że w tych czasach jestem brzydki? — Harry otworzył szerzej oczy, a jego policzki oblały się rumieńcem. Był zmieszany i jednocześnie zły na Ślizgona.

— O czym ty do mnie teraz mówisz?!

— W Komnacie Tajemnic widziałem, jak patrzysz na mnie rozmarzonym wzrokiem, Potter. Już nawet po tym Diggorym mógłbym się spodziewać gejostwa, ale po tobie?

— Weź się zamknij, Tom — Harry wyciągnął różdżkę i wcelował nią w tors Ślizgona. — Zmienię kolor twoich włosów, oczu i szaty. Zrobimy z ciebie Krukona.

— O nie, nie, nie. Nawet o tym nie myśl, Potter. Wiesz co? Sam rzucę na siebie zaklęcie. Ty jesteś w tej dziedzinie beznadziejny. Ale najpierw ty pójdziesz na pierwszy ogień — Riddle wyciągnął różdżkę i tym razem to on nakierował nią na Harry'ego, uśmiechając się przy tym tajemniczo. Potterowi serce zabiło mocniej. Czy nadszedł ten moment, kiedy Tom zabije go Avadą? — Uwierz, Harry, że w tej postaci nikt nas nie rozpozna — dodał na zakończenie i uniósł różdżkę. Gryfon chciał się obronić Expelliarmusem. Już nawet zaczynał robić odpowiedni ruch ręką, lecz to Riddle był szybszy. Chcąc czy nie okularnik stał się ofiarą nieznanego przez niego zaklęcia.

"Stój, wężousty" • tomarry (WSTRZYMANE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz