Rozdział X

962 94 6
                                    

Chelsea zaczęła się bać o Harry'ego w momencie, kiedy tamten pobiegł w stronę damskiej łazienki. Wiedziała, że Tom jest nieobliczalny, i że Gryfon może mieć kłopoty. Jednak działała pod wpływem impulsu i nawet nie pomyślała o tym, aby poprosić jakiegokolwiek nauczyciela o pomoc. Co ona najlepszego zrobiła? Co ją zmusiło do podjęcia takiej decyzji? Na pewno nie odwaga. Nie miała jej w sobie ani trochę. 

Harry patrzył, jak jego znajoma piszczy ze strachu, a Riddle stał tam totalnie osłupiały. Znał tę dziewczynę, mimo iż była z domu kruka. W końcu to ta śmieszna przyjaciółeczka Jęczącej Marty. Chelsea Winter. Gdy tylko sobie przypomniał, z jakiej rodziny ona pochodzi, podszedł do niej, lecz Gryfona nie puszczał. Przerażona niebieskooka zamilkła i szykowała się do ucieczki, ale Tom wolną ręką złapał ją za włosy i mocno nią szarpnął. 

– Ty brudna szlamo! Jak zawsze wciskasz nos w nieswoje sprawy! Już od dawna mnie denerwujesz, ale teraz przeszłaś samą siebie, Winter! — Chelsea chciała wołać o pomoc, lecz z jej gardła wydobył się jedynie niezrozumiały bełkot przez łzy, jakie uroniła. Trzęsła się jak galareta, co Tom odczuwał na swoim ciele. Harry chciał zainterweniować, ale on sam niezbyt miał teraz możliwość wykonania jakiegokolwiek kroku.

– Nie waż się jej nawet tak nazywać – warknął Potter w stronę bruneta, który siłą zaczął ich ciągnąć w stronę umywalki. Zupełnie się nie przejął jego słowami. 

– Twoja ukochana? Ty to masz jednak smutne życie, Harry. Zero gustu – Riddle spojrzał intensywnie na kran, na którym widniał srebrny mały wąż. Następnie w języku tych gadów rozkazał Komnacie się otworzyć, co uczyniła wedle rozkazu Dziedzica Slytherina. Chelsea patrzyła z przerażeniem na Toma. Nie mogła uwierzyć własnym uszom po usłyszeniu tego dziwnego syku, a następnie oczom, gdy ujrzała przed sobą ciemne przejście do Komnaty. Nie było widać nawet dna. Zardzewiała wielkości człowieka rura miała zastąpić jakąś zjeżdżalnię?

– Proszę, Tom. Proszę cię – Krukonka próbowała szeptać, lecz jej szept był połączony z cichym popiskiwaniem. Po chwili wybuchnęła płaczem. Nie mogła znieść tego strachu. Bała się nieznanego. Już nawet nie obchodziło ją to, że Komnata Tajemnic nie jest legendą a najprawdziwszą prawdą. Pragnęła zaszyć się w swoim dormitorium i uciec z rzeczywistości do świata książek. 

– A co mnie w ogóle obchodzą twoje prośby, szlamo? Nikt cię do łazienki nie zapraszał – Ślizgon bez zastanowienia popchnął dziewczynę w stronę mrocznego przejścia, na co zareagowała piskiem pełnym strachu. Dziewczynę było słychać coraz ciszej i ciszej, aż nagle usłyszeli jedynie uderzenie czymś twardym o podłoże i jęk. Harry się tego spodziewał. W końcu był w tej Komnacie na drugim roku swojej nauki w Hogwarcie. — Chcesz się przejechać, Potter? — Tom, nie czekając nawet na chociażby wdech ze strony chłopaka, uczynił z nim to samo, co uczynił z Krukonką.

Harry zaczął nabierać prędkości, gdy zjeżdżał na sam dół. Twarz zasłonił rękoma, aby po drodze nie najeść się zwisających pajęczyn i ich właścicieli. Do jego nozdrzy dostał się okropny zapach wilgoci i wszystkiego innego, co mogło znaleźć się w kanałach.

W końcu jazda dobiegła końca i Wybraniec wręcz wypadł z końca rury prosto na pokryte zieloną wodą podłoże. Podniósł się z ziemi, wypluwając jednocześnie obrzydliwą ciecz. Przed nim stała roztrzęsiona Chelsea. Jej szata była mokra i brudna, włosy czymś zlepione, a twarz usmarowana jakąś czarną substancją. Harry domyślił się, że było to zapewne błoto. Zresztą Gryfon sam nie wyglądał najlepiej. Zbadał wzrokiem stan swojej odzieży i strzepnął średniej wielkości pająka, który chodził mu na rękawie.

— Harry, co tu się dzieje? Co on nam zrobi? — Krukonka miała opuchnięte oczy od płaczu. Serce waliło jej jak młot, a nogi były jak z waty. Bała się, że skończy tak samo jak jej przyjaciółka Marta, tyle że nie zamieszka w damskiej łazience, a w tych ohydnych kanałach.

"Stój, wężousty" • tomarry (WSTRZYMANE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz