4. Weselne Igraszki

439 28 15
                                    

                         Jak się okazało na zabawy przed ślubem przyszło całkiem sporo osób. Były takie, które znałam i takie, których w ogóle nie kojarzyłam. Jednak nie dziwiło mnie to, Włosi w końcu są narodem, który uwielbia spędzać czas rozmawiając i bawiąc się, więc pomysł zorganizowania atrakcji przed zaślubinami przypadł wszystkim do gustu. Ludzie byli w doskonałych humorach, popijac wino albo cappucino, brali udział w przygotowanych przez młodą parę rozrywkach.
                      Damiano, ku mojemu zaskoczeniu  doskonale odnalazł się w swojej roli. Był uśmiechnięty, czarujący, gotowy na każde moje skinienie. Gdybym go nie znalazła, mogłabym uwierzyć, że na prawdę był we mnie szaleńczo zakochany. Uwodził uśmiechem kobiety, i swobodnie rozmawiał z mężczyznami, a szczególnie z Vito, który za punkt honoru najwyraźniej obrał sobie sprowokowanie mojego udawanego narzeczonego. Dowcipkował uszczypliwie, przegadywał go w towarzystwie, i podważał wszystko, co Damiano mówił. Jednak przyjaciel obojętnie znosił to zachowanie kwitując je zaledwie, uprzejmym uśmiechem. Za czasów, gdy jeszcze mieszkałam w Pienzie, mężczyźni nie pałali do siebie przesadną sympatią, Vito nie podobało się to, że byłam z Damiano tak blisko, a ten z kolei uważał byłego za paranoika.
Skałamałabym, gdybym powiedziała, że nie było to satysfakcjonujące widzieć Vito w takim humorze. Po całym roku wylewania łez przy czytaniu starych wiadomości na messengerze, los się odwrócił. Co więcej, widziałam, że nie byłam Vito obojętna. Zapewne spodziewał się, że przyjadę na ślub zdruzgotana, zajmę moje samotne miejsce tuż niedaleko panny młodej i będę z zadzroscią życzyć im w duchu wszystkiego najgorszego. W istocie, tak było, byłam zdruzgotana i życzyłam im wszystkiego najgorszego, ale z Damiano przy boku nie wyglądałam tak żałośnie. Przebojowy udawany narzeczony zbierał komplementy i pochwały, a ja mogłam z radością oglądać dziecinne słowne przepychanki, które serwował nieudolnie Vito.
- Pasujecie do siebie - skomentowała z uśmiechem Sofia, oglądając jak mężczyźni grali w piłkę. We Włoszech piłka nożna zawsze była ważnym sportem, więc i tu nie mogło jej zabraknąć. Stałam z nią, trzymając wndloniach marynarkę i koszulę przyjaciela , w grupie kilkunastu innych osób, które akurat nie miały nic ciekawszego do roboty.             Obserwowałam Damiano, który świetnie sobie radził na boisku. Za czasów szkolnych grywał nawet w klubie, i najwyraźniej nie zamierzał nie wykorzystać tej przewagi nad Vito, który męczył się w przeciwnej drużynie. O ile zabawnie wyglądało to, jak elegancko ubrani ludzie biegali za piłką celując do bramek wyznaczonych plastikowymi butelkami, to musiałam przyznać, że całkiem nieźle się bawiłam.
- Tak myślisz? Dziękuję - odparłam obojętnie, ale wciąż uprzejmie.
- Tylko dlaczego nie nosisz pierścionka zaręczynowego? To jakaś moda w Rzymie? - zerknąłam na swoje puste palce przelotnie.
- Te zaręczyny wyszły bardzo spontanicznie.
- Vito wręczył mi pierścionek na drugiej randce - powiedziała i podsunęła mi dłoń pod nos. Na serdecznym palcu lśniła moja stara obrączka. - Pamiętam, była końcówka sierpnia, a on zaprosił mnie tu do ogrodów, i powiedział mi, że nie może pozwolić, aby ktoś inny zabrał mnie przed ołtarz.
- O-o - bąknęłam starając się ukryć narastającą złość. Piętnastego sierpnia, pamiętam, jak dziś, pakowałam ten cholerny pierścionek w babelkową kopertę.
- A wy jak się zaręczyliście? Kiedy? - zapytała popijając wino. Wzruszyłam ramionami, próbując wymyślić coś naprędce. Nie znałam się na takich rzeczach, nie byłam dobra w romansach, nie oglądałam komedii romantycznych, a jedyne zaręczyny jakie miałam odbyły się w łóżku przy pizzy, kiedy Vito bez ceregieli zapytał, czy może nie chciałabym wziąć z nim ślubu. Bardzo romantycznie.
- Wiesz, Damiano powiedział to na jednej z naszych bardzo romantycznych randek. Wiesz jaki on jest, kochany, czuły, ... Zabrał mnie o wschodzie słońca na piknik, który sam przygotował- łgałam bez mrugnięcia okiem, a potem złapałam ją za dłoń - chwycił mnie, o tak, za rękę, spojrzał mi w oczy i powiedział, że pragnie codziennie oglądać mnie rano.
- Cudownie! Ale z niego wrażliwiec - powiedziała, a w tym czasie na boisku Damiano klął o coś soczyscie, zdenerwowany.
- Tak - mruknęłam nieco zażenowana.- Aż dziwię się, że marnowałam tyle czasu mając od tylu lat przy sobie takiego mężczyznę! - Sofia zerknęła na mnie.
- Chcesz powiedzieć, że czułaś coś do Damiano zanim że sobą byliście?
- Nie, zawsze byłam wierna Vito, ale przyznam, że kiedy wpadłam po rozstaniu w  ramiona Damiano, to szybko uznałam, że nic lepszego nie mogło mnie spotkać. Seks jest niesamowity, żebyś wiedziała, co on umie robić w łóżku - łgałam patrząc jej w oczy z zaangażowaniem. - A jak caluje... I do tego jest taki oddany, sprząta i gotuje, traktuje mnie jak księżniczkę....
- Przestań, bo ci go ukradnę - zażartowała jedna z druhen, a ja się zaśmiałam, machając filglarnie dłonią.
- Jeden ukradziony narzeczony wystarczy - wypaliłam i z uśmiechem patrzałam jak Damiano podbiega do nas, wraz  z kilkoma innymi osobami. Nagi tors, lekko lśnił od potu, a włosy były zwilżone na karku i czole. Wyglądał obłędnie, i widziałam jak stojące obok kobiety, zachęcone moją reklamą, łapczywie się mu przyglądały. Nawet Sofia zerknęła kilka razy.
- Wygraliśmy - poinformował mnie biorąc z ziemi butelkę z wodą.
- Wiedziałam, że tak będzie, świetnie ci szło, kochanie - pochwaliłam go, a on posłał mi uroczy uśmiech. Napił się, a potem, oblał się wodą, żeby się schłodzić. Jakaś kobieta z tyłu westchnęła cicho.
- O czym, tak rozmawiałyście? - zapytał odgarniając zwilżone włosy do tyłu.
- A, o tobie, o tym jaki
jesteś cudowny, wspominałam, o tym jak się zaręczyliśmy...
- A tak, na kolacji.
- Nie, kochanie, na pikniku, na kolacji byliśmy później... - brnęłam w kłamstwo z uśmiechem.
- A no tak, zabrałem ją na piknik - wyjaśnił - tam się oświadczyłem, a potem poszliśmy coś zjeść ....- mówił, z każdym słowem bardziej niepewnie - To nie miało sensu, ale tak, to właśnie było!
- Tak, ten piknik był bardzo skromny. Właściwie, same owoce.
- I wino- dodał, a Sofia się skrzywiła.
- Już o wschodzie? Szybko zaczęliście. - czułam, że mi ciepło, złapałam Damiano za rękę.
- Nie, kochanie, miesza ci się z innym piknikiem - powiedziałam z uśmiechem, a potem omiołam wzrokiem przysłuchując się rozmowie kobiety. - Mamy tyle romantycznych wyjść, że idzie się pogubić!
- Najwyraźniej- burknęła pod nosem Sofia.

Narzeczony na tydzień - Victoria X Damiano  MåneskinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz