Minęło dwa tygodnie od spotkania w klubie. Ann była teraz ostrożna by nie wpaść na żadnego z Avengersow. Przyjmowała zlecenia do wykonania nad ranem i w innej części Nowego Jorku.
Była na bieżąco z sytuacja Avengersow. Udało jej się kilka razy podejść tak blisko wierzy by widzieć co się dzieje w środku. Przynajmniej w sali w której odbywały się spotkania.
Za każdym razem wspomnienia do niej wracały. Nie umiała zapomnieć całkiem o swoim wcześniejszym życiu.🖤🖤🖤🖤
-Dziś rano Nowy Jork został zaatakowany przez nie zidentyfikowane obiekty latające. Jeśli możesz prosimy o nie wychodzenie na zewnątrz! Grupa Avengers jest już na miejscu. Liczymy na ich pomoc! - usłyszała Ann gdy tylko włączyła telewizor. Przeskakiwala po różnych lokalnych kanałach i wszystkie pokazywały to samo.
Ann usiadła z miska płatków na mleku na kanapie i obserwowała wydarzenia które działy się jakieś 2 ulice od jej domu.
Bila się z myślami. Przeszło jej przez myśl by im pomóc jednak uznala że to nie jest jej sprawa, nie należy ani do Avengersow ani do żadnej innej grupy, jest tylko Ann. Ann Stuart. Tym nazwiskiem posługiwała się od lat.
Jej uwaga znów skupiła się na telewizji, a dokładnie na obrazie. Ktoś mógłby pomyslec że Avengersi świetnie dają sobie radę. Jednak ona widziała ze są w czarnej dupie.
-Kurwa...! - krzyknęła wstając i zabierając swoją czarna skórzana kurtkę z krzesła.🖤🖤🖤🖤
Tony, Steve i Bucky właśnie próbowali pokonać największego z żelaznych latających potworów.
Jednak nawet ze swoimi super mocami, tarcza i zbroja nie mieli szans.
-Tony! To nie wyjdzie!-krzyknął do słuchawki Capitan.
-Musi! Wanda?
-Nie ma szans! U mnie też jest ciekawie. - odpowiedziała mu dziewczyna.
-Panowie... Jestesmy... - Tony nie dokończył. Metalowy olbrzym runą na ziemię w 3 częściach omijajac ich i pobliskie budynki. - Co do ku...!? - zaczął Tony.
-Język!! - uprzedził go Steve.
-Coś zrobiliście? - usłyszeli Buckyego
-Nie. Nic.-odpowiedzieli we dwóch. Nagle z pobliskiego budynku zeskoczyła dziewczyna.
-Cześć chłopaki...nie musicie dziękować. Musimy się ruszyć inni mają kłopoty. - powiedziała obdarzając ich uśmiechem i wskakując na dach zniknęła im z oczu.
-Kto to kurwa był? - zapytał Tony.
-Niechciana....to znaczy to ta dziewczyna z dachu co ja widziałem. - zauważyli w oddali kolejny rozbłysk zielonego światła i po chwili pytanie reszty kto to jest.
-Nie wiemy. - odpowiedział Steve patrząc na towarzyszy.
Bez słowa pobiegli dalej by walczyć.
Czarnowłosa była takim zaskoczeniem dla Avengersow i wroga że walka była prawie wygrana.
Prawie.
Do momentu gdy emocje wzięły górę nad Ann.🖤🖤🖤🖤
Jak Wam się podoba rozdział? 🤔😁Pozdrawiam
Joan B. 💋
CZYTASZ
Niechciana
Fanfiction- To popieprzone - wycedził. - Ty jesteś popieprzona. - Nie tylko popieprzona panie Parker. Jestem zniszczona, choć nie trzeba mnie naprawiać. - Nie chcę tego. - Uwięził ją. - Lubię swoje popieprzone fragmenty. To one sprawiają, że jestem tym, kim j...