Gdy Peter wsiadł do auta zobaczyl że Ann śpi na tylnim siedzeniu, jej palce nadal były długie i czarne, a włosy połyskiwały lekko na zielono.
-Co jej się stało? - zapytał mężczyznę siedzącego za kierownicą.
-Pozwoliłeś by jakiś debil ja sprowokował. Nie mogłem dopuścić do jej całkowitej przemiany. - Bucky ruszył z miejsca z piskiem opon.
-Co jej zrobiłeś? - Peter nie mógł oderwać wzroku od Ann.
-Dałem jej zastrzyk usypiający. Póki śpi Ven nie może z niej wyjść. Nie wiem jak długo będzie działał na nią lek więc mamy mało czasu żeby dojechać do Bruce. - Peter widział że Bucky nie chce z nim rozmawiać. Mocno ściskał kierownice. Gdy po kilku minutach dojechali pod tymczasowa siedzibę Avengers. Bucky kazał Peterowi wziąść ich torby, a sam wyciągnął dziewczynę z auta.
Gdyby ktoś obserwował mężczyznę z boku uznałby że Ann waży tyle co szmaciana lalka.🖤🖤🖤🖤
Gdy Bucky pokonywał kolejne piętra z nieprzytomna dziewczyna na rękach poczol jak coś opłata się wokół jego metalowej ręki. Spojrzał na dziewczynę w momencie gdy jej oczy się otworzyły ukazując podwójne tęczówki. Jak nigdy po plecach mężczyzny przebiegł zimny dreszcz. Nie wiedział co ma zrobić czy puścić dziewczynę i z nią walczyć czy poczekać na rozwój wydarzeń.
-Nie mogę. Ann...przepraszam. - Bucky ścisnął dziewczynę jedna ręka by druga móc wbić mała igłę w jej ciało z lekiem usypiającym. Najpierw usłyszał charkot Ven, uścisk na ręku zmalał, a głowa Ann opadła. Gdy oczy dziewczyny się zamknęły szybkim krokiem pokonał ostatnie korytarze do pracowni Bruca.
-Czesc zielony! Sprawdź co z nią. - Wpadł do laboratorium mężczyzny i położył Ann na stole.
-Co jej się stało?
-Mam mówić od początku? - Bucky spojrzał na przyjaciela.
-W skrócie. - Bruce wziął notatnik i oglądając uważnie Ann zapisywał swoje uwagi, słuchając Buckego.
-Palant z pod szkoły ja sprowokował, chciała się przemienić. Ale podałem jej lek usypiający.
-Zatrzymałeś przemianę...zostaw mnie z nią...musze się temu przyjrzeć i zrobić badania. - Bruce już nie słuchał co mówi do niego Bucky. Był w swoim świecie. Świecie nauki i badań.
Bucky oglądając się ostatni raz wyszedł z pomieszczenia.🖤🖤🖤🖤
Bruce obserwował Ann cały dzień. Próbował dowiedzieć się wszystkiego o Ven.
Gdy miał wszystkie potrzebne informacje podał kroplówkę Ann która wypłucze z niej lek usypiający.
-Gdzie ja jestem! - Ann zerwała się do pozycji siedzącej od razu z jej piersi wyrwał się wewnętrzny mruk nie zadowolenia.
-Spokojnie jesteś w domu. Bucky podał Ci leki usypaiajace. Musiałem po nich sprawdzić czy wszystko ok.
-JAK MOGLIŚCIE! - ryknęła nie swoim głosem w sekundę znajdując się przy Bruce.
-Chciałem tylko pomoc...-wyszeptal powstrzymując się przed przemiana.
-GDZIE BUCKY?
-Nie wiem..
-GDZIE! JEST! BUCKY!?? - włosy Ann płonęły szmaragdowa zielenią, pojawiły się podwójne źrenice, ręce zmieniły, doszło jej centymetrow wzrostu. Ciemnymi mackami owinęła się wokół mężczyzny.
Bruce pod wpływem adrenaliny zmienił się w Hulka.
-Z Hulkiem się nie zadziera. - ryknął ale to nie zrobiło na Ann wrażenia.
-На меня не кричат. Большой Халк будет хорошей едой* - głos Ven było słychać w całym budynku.🖤🖤🖤🖤
-Oho...ktos będzie miał kłopoty. - odezwała się Wanda.
-Ja już wiem kto. - Bucky pierwszy zareagował na głos Ven. Reszta osób zebranych w pomieszczeniu rozejrzała się po sobie.
-Bucky! - Natasha wpadła do pokoju rozumiejąc co powiedział Ven.
-Wiem! Idę tam. Zostańcie. Romanoff... Bruce będzie Cię potrzebował. - Bucky wyszedł, a za nim poszła Natasha.
Gdy doszli do pracowni Bruca, nie mogli jej poznać.🖤🖤🖤
Przepraszam że tyle musieliście czekać ale mam nadzieję że wybaczycie.
Ciężko mi powiedzieć kiedy następny rozdział. Ale akcja zaczyna się rozkręcać 😁🖤Zostawcie po sobie ślad nawet serduszko 🖤 w komentarzu 💋
Pozdrawiam
Joan B. 🖤💋*Na menya ne krichat. Bol'shoy Khalk budet khoroshey yedoy-Na mnie się nie krzyczy. Duży Hulk będzie dobrym posiłkiem
CZYTASZ
Niechciana
Fanfiction- To popieprzone - wycedził. - Ty jesteś popieprzona. - Nie tylko popieprzona panie Parker. Jestem zniszczona, choć nie trzeba mnie naprawiać. - Nie chcę tego. - Uwięził ją. - Lubię swoje popieprzone fragmenty. To one sprawiają, że jestem tym, kim j...