Rozdział one

91 4 0
                                    

- Słucham? Ale... dlaczego? - spytała średniego wzrostu blondynka. Oko szefa przeglądającego informacje o nowej sprawie nawet nie drgnęło podczas odpowiedzi.

- Twoje kompetencje są za niskie. Ponadto daję ci przepustkę do lepszego życia.

Dziewczyna zmieszała się, a jej zielonoszare oczy próbowały nie napełnić się łzami.

- Ależ... ja uwielbiam tę pracę i...

- Tak, doceniam twoje zaangażowanie, jednak w agencji liczą się także umiejętności. Bardzo cię lubię, lecz... zrozum, nie chcę patrzeć, jak się męczysz. A tym bardziej nie chcę brać odpowiedzialności, jeśli zginiesz.

- Dlaczego miałabym zginąć? - drążyła dalej dziewczyna z nadzieją, że uda jej się udobruchać jednookiego. Ten ku jej nieszczęściu pozostawał nieugięty.

- Nie chcę cię narażać. Mamy naprawdę trudną sprawę. A ja uważam cię za najmilszą osobę w tym całym szambie i nie chcę, żeby coś ci się stało. Dotarło agentko M?

Blondynka westchnęła i pokiwała głową, delikatnie łapiąc się za ramię.

- Rozumiem, że mam iść po swoje rzeczy?

Mina szefa złagodniała, na twarzy pojawiła się troska.

- Jeśli będziesz miała problem ze znalezieniem nowej pracy, śmiało dzwoń. Pomogę ci jak tylko będę mógł.

- Dobrze dyrektorze...

Zielonooka wyszła, zamykając za sobą drzwi. Wciąż nie mogło do niej dotrzeć, że jej ambicje zawaliły się tak nagle jak domek z kart. Wiedziała, że jej rodzice byli kiedyś dobrymi przyjaciółmi Furego, ale jego zmartwienia nie były wskazane, do tej pory radziła sobie świetnie. Miała ochotę zapaść się pod ziemię. A już tym bardziej nie miała w planach z nikim o tym rozmawiać. Na jej nieszczęście po korytarzu przechodził brodaty miliarder z kawką w ręku.

- O, Milene. Jak dziś nastroje słoneczko? - zapytał mrugając oczkiem.

- Wprost znakomicie księżycu. - próbowała swoich sił dziewczyna, nie łapiąc z nim kontaktu wzrokowego. Nie mniej jednak Iron Man zorientował się, że coś jest nie tak, unosząc brew.

- Wstałaś dziś lewą nogą czy ktoś ci zmarł?

- Gwoli ścisłości – zawsze wstaję lewą nogą. - poprawiła go z lekkim uśmiechem, próbując zachować dobrą minę do złej gry. Tony pokręcił przecząco głową, stukając swoimi drogimi kamaszkami z niecierpliwością, po czym położył jej rękę na ramieniu. Tak bardzo nie miała ochoty się przed nim żalić, zawsze starała się być twarda przy drużynie superbohaterów, a to wcale nie ułatwiało jej ukazania tego, że w środku zawsze była wrażliwym, puchatym króliczkiem z wielkimi marzeniami, które się posypały.

- Mi możesz powiedzieć. Będę milczał jak... co oryginalnego milczy? Uczeń wywołany do odpowiedzi. Bingo bongo. - zaśmiał się Stark, za wszelką cenę próbując ją rozchmurzyć.

- Naprawdę nie mam ochoty... - przyznała cicho.

- Nie będę naciskał. Mogę chociaż zgadywać?

- Jak chcesz.

- Fury czymś cię zmartwił. Inaczej nie byłoby ciebie na tym korytarzu. - zauważył, czekając na potwierdzenie.

- Niestety, masz rację.

- Och kurwa, zaraz mu dokopię za krzywdzenie mojej ulubionej agentki. - Tony zakasał rękawy od garnituru, odsłaniając przy tym swoją opaloną skórę. Dziewczyna złapała go za nadgarstek, opuszczając go powoli ze zrezygnowaniem. Anthonemu totalnie zrzedła mina.

- Nic nie poradzisz. Wiem, że to z troski o mnie... - uspokajała dziewczyna. Stark zrobił okrągłe oczy.

- Nie mów, że ten sukinsyn cię wyrzucił.

- Tony, to nie tak.

- Jak mógł cię wyrzucić! Wszyscy cię tu uwielbiają! Ta agencja upadnie bez ciebie! - wnerwiał się mężczyzna, nie dając jej dokończyć zaczętego zdania.

- Tony! - Milene wreszcie podniosła głos. Brunet podniósł ręce do góry oznajmiając tym samym, że nie będzie jej przerywał.

- On się o mnie martwi. Pamiętasz rodziców. Powiedział, że... zasługuję na coś lepszego, niż bycie agentem.

- Tak ci właśnie powiedział?

- Nie dosłownie, lecz tak to odebrałam. - poprawiła się dziewczyna zagryzając wargę. Tony wydawał się ochłonąć chociaż na tyle, żeby nie wparować do Furego i nie zrobić tam totalnej rozróby.

- Wpadnij dziś do mnie, jak się spakujesz. Zamówimy sobie coś dobrego. - zaproponował z uśmiechem, klepiąc ją po ramieniu. Spytał też, czy może o tym powiedzieć reszcie – im więcej wsparcia tym lepiej jest wrócić do normalności i przestać się przejmować. Zielonooka kiwnęła głową i podziękowała miliarderowi, po czym z wewnętrzną melancholią skierowała się w stronę swojego przytulnego kąta w wymarzonej pracy. Gdy tylko weszła do biura, rozejrzała się. Wszystkie te rzeczy będą jej przypominały o tym, jak wspaniale się tu pracowało. Wiszące na ścianach pierwsze zdjęcia z nowo zapoznanymi Avengers, kubek na urodziny od całej ekipy, zapisane karteczki z wiadomościami, a nawet kolorowe spinacze, z których Barton wybrał niegdyś wszystkie w kolorze fioletowym. Westchnęła starając się odrzucić od siebie bolesny natłok myśli i zabrała się za pakowanie. Nie szło jej to dobrze. Wciąż podświadomie oczekiwała, że Fury wejdzie do jej biura i oznajmi, że jednak nie pozbywa się jej, ale to i tak było na marne. 

Wiedziała, że nie przyjdzie.

Przyjaciółka LokiegoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz