Rozdział sixteen

22 1 0
                                    

Kierując się głosem rozsądku, skręciła w uliczkę, na której chowało się kilku najeźdźców, którzy mieli zamiar niedługo zaatakować. Musiała być bardzo rozważna i ostrożna, jeśli nie chciała wpaść w ich ręce. Szła więc chowając się za potencjalnymi miejskimi kryjówkami z pokroju zwykłych kontenerów na śmieci po samochody. Na samym końcu znajdował się jakiś lokal. Miał małe, zupełnie nie zwracające uwagi wejście i nie wyglądał na miejsce, do którego ktoś często wpadał. Milene odważyła się do niego zajrzeć z nadzieją, że spotka tam magika i wszystko sobie wyjaśnią. Gdy otworzyła drzwi, w jej nozdrza uderzył mocny zapach alkoholu. Przy barku stał sobie Loki i jak gdyby nigdy nic konwersował z człowiekiem po drugiej stronie, z bardzo jasnymi włosami i dziwnym, niespotykanym ubraniem. Podeszła do niego szybkim krokiem i zdecydowanym głosem zaczęła go uświadamiać, dlaczego nie powinno go tu być. Szatyn za wszelką cenę próbował ją uspokoić.

- Poczekaj, daj mi coś powiedzieć! - próbował przekrzyczeć dziewczynę, jednak ta nie wyglądała w tym momencie na taką, która łatwo daje dojść do słowa. Mimo wszystko, kiedy położył jej rękę na ramieniu i spojrzał w oczy, dając tym samym pewność, że wie, co robi, uciszyła się, czekając na dalszy ciąg wydarzeń. Loki zwrócił się do swojego poprzedniego rozmówcy.

- Dobrze, zrobimy układ. Proponuję ci Tesseract za zostawienie nas w spokoju. Myślę, że idealnie nada się do twojej kolekcji. - oświadczył. Nieznajomy pokiwał głową.

- Pokaż mi go.

Loki wyczarował na swojej dłoni sześcian. Milene wiedziała, że jeśli go odda, stanie się coś naprawdę niedobrego, dlatego złapała go za rękę, w której go trzymał. Spojrzał się w jej stronę i puścił oczko. Nie była pewna, co kombinuje, ale z pewnością było to ryzykowne przedsięwzięcie. Asgardczyk wręczył mężczyźnie Tesseract. Ten zaczął mu się przyglądać z niekłamaną ciekawością. W międzyczasie Loki wyciągnął sztylet, który trzymał w obydwu rękach, które wydawały się być splecione z tyłu dla niepoznaki.

- Miło się robi z tobą interesy. Ten tytan się co do tego nie mylił. - odparł nieznajomy z jadowitym uśmieszkiem. Już chciał się pożegnać, gdy Loki zrobił to, co wychodzi mu najlepiej – niepostrzeżenie wbił sztylet w jego klatkę piersiową i wykorzystał jego konsternację do przywłaszczenia sobie kostki na nowo.

- Wybacz, ale żaden tytan nie zna mnie tak dobrze, jak ona. - zaśmiał się, wspominając o Milene, która stała obserwując wszystko jakby z boku. Była równie zdziwiona, co oszukany mężczyzna, który już po chwili osunął się bezwładnie na podłogę. Musiała jednak przyznać, że to jej pochlebiło. Loki spojrzał na trupa z wyższością, podrzucając Tesseract w dłoni.

- Proszę proszę. Avengers nigdy nie dokonaliby czegoś tak wspaniałego beze mnie.

Do lokalu wpadła grupa mścicieli z dogorywającymi wrogami, których została zaledwie garstka. Wszyscy mieli furię w oczach, skierowaną prosto na Lokiego.

- Nie musicie mi dziękować. To naprawdę nic wielkiego. - oznajmił, zanim został skuty kajdankami i zakneblowany. Przez chwilę wydawało się, że w jego oczach tańczą złowieszcze iskierki, zanim został wyprowadzony przez Kapitana i Bartona.

- Chwileczkę, o co znowu chodzi? - Milene obudziła się z biernej obserwacji podążając za Starkiem, który zamykał korowód. Wyjaśnienia bardzo by jej pomogły.

- Przecież byłaś świadkiem wydarzenia. - zdziwił się brunet.

- Loki uciekł z wieży, naraził cię na niebezpieczeństwo, zabił jakiegoś niewinnego człowieka. Kto wie, czy nie obudziły się w nim dawne zamiary. Mógł zabić wiele niewinnych osób. Natasha obserwowała go od jakiegoś czasu i nie podobało jej się jego zachowanie ani tym bardziej wyraz twarzy, gdy dokonał mordu. To był triumf, rozumiesz? Nie będziemy dłużej ryzykować. Nie wiemy na pewno, czy... możemy mu dłużej ufać.

- Ja wiem. - powiedziała dobitnie dziewczyna, chociaż nie była tak pewna, jak wtedy, gdy spacerowała z Lokim po zoo. Ale co jeśli Avengers mieli rację? W końcu znali się na sytuacji lepiej, niż ona. Może Loki faktycznie miał zamiar zyskać ich zaufanie, żeby ponowić swoje plany. Ale... czy w takim razie cała ich droga do wzajemnego porozumienia, nawiązania jakiegoś kontaktu, zmiany na lepsze... czy mogła okazać się jednym wielkim kłamstwem? Milene poszukiwała w umyśle tego, o czym dawno zapomniała. Przed jej oczami widniał teraz ogromny, zakreślony na zielono napis „kłamca". Mimo tego za wszelką cenę nie chciała uwierzyć, że Loki tak po prostu wybrał tę gorszą ścieżkę. Cóż, musiała z nim porozmawiać po powrocie, jeśli tylko dadzą jej szansę. Iron Man patrzył na jej zamyślenie ukradkiem i prychnął cicho.

- Tobie chyba naprawdę zależy na Jelonku, co?

- Słucham? Jakie znowu zależy na Jelonku? - zapytała.

- Uznajmy, że nic nie wiem. - Tony podniósł ręce do góry niczym niewinna osoba.

- O czym. - naciskała zielonooka.

- Dalej w niego wierzysz, prawda?

Milene nie odpowiedziała na to pytanie.

............................................................................................

Wiem, dawno mnie nie było, ale postaram się jakoś dopisać to do końca miśki. Może nie jestem najlepsza w te klocki, ale staram się jak mogę i zanim umrę, dostaniecie zakończenie tej "fascynującej" historii.

Dajcie znać jak wam się podoba! ♥


Przyjaciółka LokiegoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz