Rozdział seven

38 3 0
                                    

Po powrocie Milene zaproponowała, że zajrzy do Lokiego i upewni się, że wszystko gra i nic nie zostanie wysadzone w powietrze. Szatyn wcale się nie przejął na jej widok. Siedział naburmuszony i oczekiwał, że pójdzie szybciej niż przyszła. Aczkolwiek to właśnie zdradzała jego mina. Milene uniosła brew.

- Jak się masz Loki? - zapytała grzecznie. Trikster spojrzał na nią jak na idiotkę.

- Jak się mam? - powtórzył mniej miło. - Jak się mogę mieć w tej głupiej celi, w której nie ma nic do roboty?

- A nie miałeś książki?

- Dawno skończyłem ją czytać.

Blondynka zamyśliła się, po czym pstryknęła w palce.

- Okej, to będzie nasz mały sekrecik. Poczekaj chwilkę. - poleciła i zniknęła na górę.

- Nigdzie się stąd nie ruszę. - odpowiedział z ironią.

Kiedy dziewczyna wróciła, miała przy sobie poduszkę, kocyk i parę książek ze swojego pokoju.

- Pomyślałam, że to ci się przyda. - uznała dumnie. Niebieskooki wybałuszył oczy.

- To... dla mnie? Serio? - nie mógł uwierzyć, że ktoś pomyślał o tym, żeby chociaż trochę umilić mu życie. Od razu wydawał się łagodniejszy.

- Pewnie. Co do książek, możesz sobie powybierać. Mam „Rzymskie wakacje", „Przeminęło z wiatrem", bardzo dobry kryminał z Polski autorstwa Mroza...

- Och, no dobrze. Ale jak niby chcesz mi to dać? - przypominając sobie, że znajduje się w celi, na twarz szatyna wpełzło rozczarowanie.

- Pozostaje mi tobie zaufać. Jeśli chcesz czytać, nie możesz próbować mnie zabić. Transakcja wiązana.

Bożek zmarszczył się. Nie był podatny na żadne umowy, a zwłaszcza ze zwykłymi ludźmi. Poczuł się trochę, jakby oddanie książek i zero ofiar miało być swoistym szantażem. Namyślał się długo, czy to się mu opłaca, ale w końcu dobili targu.

- Dobrze. Masz moje słowo. - powiedział przegrany.

- Słowo od oszusta? Postaraj się bardziej, bo zabieram lektury.

- Jak możesz... - chciał podnieść głos, ale nie chciał stracić jedynej szansy na poczytanie.

- Jeśli będę próbował cię zabić, to masz prawo zabić mnie w obronie, co ty na to? - spytał.

- Hm, nic konkretnego to nie wnosi, ale ...no dobrze.

Dziewczyna ostrożnie otworzyła drzwi do celi. Loki dosłownie się nie ruszał. Zdawało się, jakby przestał oddychać, żeby nie robić żadnych gwałtownych ruchów. Milene położyła mu wszystkie rzeczy na podłodze, nie zdejmując z niego czujnego wzroku i wycofała się, zamykając szczelnie klatkę. Jakoś się to powiodło. Odetchnęła.

-Widzisz baranku. Masz swoje książki. - zaśmiała się. Spojrzał na nią ze śmiertelną miną, ani be ani me ani kukuryku.

- To może cię zostawię. Miłego wieczorku Lokes. - pożegnała.

- Tak tak, dzięki. - rzucił na koniec, co wydało się naprawdę dziwne – magiczne słowo z jego ust.

- Hej, chodź, Steve zrobił jakieś nowe cudo i mamy to wypróbować. - zawołała Nat, gdy Milene była już na górze. Mściciele podparli się pod boki, patrząc bez przekonania na uśmiechniętego mrożonkę, który stał przy blenderze.

- Kto pierwszy się kusi? Bo ja odpadam. Nienawidzę koktajli, póki nie ma w nich choć odrobiny wódeczki. - uznał Stark z powagą.

- Ja bardzo chętnie. - zgłosiła się blondynka. Tony zrobił niemrawą minę.

- Nie, nie chcę iść na twój pogrzeb! - błagał, ale Bruce stuknął go łokciem w żebra.

- Wiesz co... - zasmucił się Rogers, wlewając gotowy napój do kubeczków.

- Niezłe. - oceniła dziewczyna, upijając łyk. - Co tam dodałeś?

- Pewnie miłość. - fuknął Stark, pocierając obolałe biodro. Banner mógł być delikatniejszy, gdy nie był zielonym potworkiem.

- Pitu pitu. - przedrzeźniał Steve. - trochę bananów, szpinaku, limonki, lodu i żółtych jabłek. - dodał odpowiadając uprzejmie na pytanie. Bohaterowie finalnie zgodzili się na koktajl, skoro dawna agentka nie zeszła jeszcze z tego świata. Po czasie sami stwierdzili to co ona, a Kapitan był niesamowicie zadowolony ze swojego pysznego drinka.

- Jak tam Rogaś, dalej się rzuca? - tym razem pytanie to zadał łucznik.

- Szczerze? Dziś zaszczycił mnie słowem „dziękuję". - przyznała. Barton zrezygnowany podszedł do Natashy i oddał jej dyszkę. Wdowa zrobiła przebiegłą minę zwycięzcy.

- Ta? A za co był ci wdzięczny? - podsłuchał Tony, który nie byłoby sobą, gdyby nie dodał kapki alkoholu do koktajlu.

- Za rozmowę.

- No no, w takim razie nasza agentka robi postępy. - ucieszył się, zacierając ręce.

- Nie chwal dnia przed zachodem słońca. - uspokoiła go blondynka. - Czuję, że tak łatwo z nim nie pójdzie. Jest paskudnie oporny.

- Oporność i Lokes to dosłownie to samo słowo. Ale jeśli się postarasz, na pewno coś z tego wykrzesz. - podnosił na duchu.

- Dzięki za wsparcie panie żelazko. Moglibyście się też jakoś zaangażować, a nie siedzicie na luzie i nie musicie się nim przejmować.

- To nie tak. - wtrącił Steve.

- Tam są kamery, a on w celi nic nie wywinie. A Stark zapewnił, że Edith poinformuje nas, jak zauważy jakieś podejrzane zachowanie.

- Jasne, to mnie bardzo motywuje. - odpowiedziała dziewczyna z przekąsem. Czekało ją mnóstwo pracy.



Przyjaciółka LokiegoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz