Rozdział twenty - koniec

18 2 3
                                    

Loki zdążył już trochę urządzić się w swojej samotni. Przez większość dni ukrywał się w niej, wychodził tylko, wtedy, gdy było to konieczne, ponadto zupełnie nie pod swoją postacią. Raz stał się nikomu nie wadzącą staruszką, która zbiera owoce do kosza powolnymi, zmęczonymi rękoma. Był tak spokojny, że nawet zwierzęta nie zwracały na niego uwagi.

W miejscu, w którym przebywał nie było mnóstwo przestrzeni, co może naprawdę dziwić. W końcu bożek był bardzo zadufany w sobie i uważał, że należało mu się wszystko nieważne, na którym świecie. Może, tak było kiedyś.

Teraz niesamowicie przywiązał się do swoich dwóch, mitgardzkich pamiątek. Było to zdjęcie z zoo i obraz, który namalowała mu Milene. Patrzenie na nie przynosiło mu swoisty spokój i ulgę w tym czasie rozłąki. Gdy tak się przyglądał, widział szczęście, które kiedyś po raz pierwszy naprawdę zagościło w jego sercu. Szczęście, które osiągnął na krótką chwilę dzięki tej zwyczajnej dziewczynie, która stała obok niego ze śmieszną miną. Dzięki swojej prawdziwej przyjaciółce.

Zabierając te rzeczy zrobiło mu się bardzo przykro, dlatego zostawił jej kwiatek, który mógłby przypominać o ich wspólnej wizycie na tej planecie. Będzie za nią tęsknił.

Obok obrazu do kontrastu stała niebieska kostka. Mimo tego, że nie oddał go w ręce Avengers, Tesseract nie był teraz najważniejszą rzeczą w jego życiu. Właściwie stał i robił za ozdobę. Do tej pory Loki jeszcze nie wymyślił, co z nim zrobić, ale czuł, że może jeszcze mu się przydać. Chociaż może niekoniecznie do zawładnięcia światem.


~~~~~~

Dziękuję wszystkim, którzy wytrwali do końca tej nie za długiej opowieści. Mam szczerą nadzieję, że czytanie jej przyniosło wam choć odrobinę relaksu.

Do następnego razu gwiazdki!


Przyjaciółka LokiegoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz