Rozdział fifteen

22 2 0
                                    

Gdy nuda doskwierała Milene, przypomniała sobie o tajemniczej skrzynce, które zostawił Thor. Stała w kącie już od dłuższego czasu, zupełnie omijana jej wzrokiem. Podeszła do niej z racji braku lepszego zajęcia i uklękła, przekręcając zamek. W środku znalazła powyrywane strony z książek, lecz nie mogła ich rozczytać, gdyż były napisane w innym języku. Pod spodem znajdowała się mała replika obrazu, który przedstawiał rodzinę Thora. Loki wyglądał na nim na bardzo niezadowolonego. Szybko schowała to co trzymała z powrotem na miejsce, kiedy usłyszała skrzypnięcie drzwi.

- Jak się czujesz? - był to Tony, który pofatygował się, żeby ją odwiedzić.

- Może być, ale nie mam nastroju ani ochoty na nic. - odparła Milene. Stark pokiwał głową. Anthony miał oczy do ciekawych sekrecików, dlatego od razu zerknął na skrzynkę z uśmiechem i dosiadł się do dziewczyny bez pytania. Wyciągnął z niej replikę i okropnie głośno się zaśmiał.

- To Bambi? Nie przypomina go wcale.

Milene postanowiła nie wnikać i dać dużemu dziecku pooglądać pamiątki od Thora, pod warunkiem, że ich nie popsuje. Przeglądali więc skrzynkę z rzeczami Lokiego razem. Znaleźli struganego konia, rysunki w głównej mierze przedstawiające okolice Asgardu, które zielonooka postanowiła sobie powiesić, ponieważ były śliczne, oraz jakąś książkę. Kiedy ją otworzyli, zobaczyli odręczne pismo, prawdopodobnie należące do Lokiego. Tony szybko wyczaił, że był to pamiętnik, bo zauważył odstępy na daty i bazgroły gdzieniegdzie. Milene nie uważała wertowania cudzego pamiętnika bez czyjejś zgody za dobry pomysł, lecz Starkowi jak to jemu, wcale to nie przeszkadzało.

- Gdybym tylko umiał rozczytać Jelonka... - westchnął, przekręcając uporczywie pamiętnik i patrząc na pismo z różnych stron.

- Po jakiemu szprecha Loki? - zapytał wreszcie. - Nie ma takiego języka na Ziemi?

- A oni nie mówią po asgardzku czy coś? - zastanowiła się głośno Milene, próbując znaleźć odpowiedź.

- A może jest taki język na wujku google w tłumaczu. - wpadł na pomysł Tony, wyjmując z kieszeni swój telefon. Dziewczyna zdziwiłaby się, gdyby pomysł bruneta nie okazał się bez sensu. Jak można się było domyślić, nic o asgardzkim nie znalazł. Znalazł jednak coś, co mogło być poszlaką.

- Ej. - zaczepił, żeby blondynka zwróciła na niego uwagę.

- Tutaj jest napisane, że Loki to tak jakby pochodzi z mitologii nordyckiej. A wiesz, nordycka mitologia to kraje skandynawskie, więc czemu nie wpisać po kawałku do każdego skandynawskiego języka tej bazgraniny?

- Hm, niby genialne, ale wciąż głupie.

- Dlaczego niby?

- Ja nie zamierzam tego czytać.

Tony postanowił się z nią podroczyć i gdy udało mu się przetłumaczyć tekst z norweskiego, zaczął czytać głośno i z udawaną powagą, trzymając pamiętnik tak, jakby to była co najmniej święta księga. Parę minut zleciało im na „proszę przestań" i „wtedy znów ten głupi Thor zrobił coś, co zachwyciło ojca, a to tylko głupi osiłek, który nie powinien być królem". To, co jeszcze nie spodobało się dziewczynie to fakt, że Stark na koniec zostawił ją samą ze sprzątaniem. Układała sobie więc wszystko powolutku mniej więcej tak, jak wyglądało wcześniej. Niespodziewanie usłyszała rozlegające się dźwięki zamieszania na dole. Przerażona krzykami zbiegła po schodach prawie się zabijając.

- Co jest? - wydyszała, gotowa na cokolwiek.

- Mamy wieści o ataku nie z tej planety na Times Square. - pospiesznie wytłumaczył Kapitan.

- A Loket? - zapytała zaraz potem chcąc dowiedzieć się, czy to nie on przypadkiem nie nawywijał.

- Bezpieczny. - rzucił Steve biegnąc po swoją tarczę. Milene odetchnęła, ale tylko na chwilę dowiadując się, że to nic związanego z asgardzką księżniczką. Dalej było to w końcu zagrożenie, którego powodu ani źródła jeszcze nie znali, a niewiadomego najgorzej się bać.

Oczywiście nie chcieli jej wziąć, bo ktoś musiał pilnować szatyna. Zeszła więc do niego nie mając nic ciekawszego do roboty, lecz mocno się zdenerwowała, nie widząc go w zasięgu oka. Nagle zaszedł ją od tyłu.

- Poszedłem po kawę. - uspokoił z kubkiem w ręku widząc, że dziewczyna się martwiła. Od razu mogła odetchnąć.

- Oczywiście wiem, że przydałbym się tym nędznym superbohaterom. Wiesz, jestem jednak silniejszy od nich...

- To dlatego cię pokonali i wsadzili do tej klatki o tu? - zapytała przerywając, wskazując na szkło, za którym Loki spędzał dużo czasu. Niebieskooki skrzywił się.

- Jasne. Rozumiem, że się nie zgadzasz.

- No nie.

- Ok.

Bożek nie zamierzał stosować się do próśb i ulotnił się w okamgnieniu.

- Cholera! - krzyknęła Milene mocno wkurzona, wbiegając do garażu Starka, żeby znaleźć sobie jakieś auto, którym szybko przetransportuje się na pole bitwy. Liczyła się każda sekunda. Nie wiadomo, co Loki mógł napsocić w obecności siebie samego, zwłaszcza, że nie oddał jej Tesseractu.

Avengers walczyli z najazdem jakiś kosmitów, lecz nigdzie nie mogli dostrzec nikogo, kto by nimi przewodził. Kapitan wylewał siódme poty uderzając wszystkich tarczą i rozglądał się bacznie dookoła. Stark badał teren z powietrza, od czasu do czasu oddając jakiś celny lub chybiony strzał. Wdowa siedziała z Bartonem na jakimś budynku, z którego na zmianę wylatywały pociski i strzały. Milene pojawiła się na miejscu, zostawiając za sobą tumany kurzu.

- Co ty tu robisz? - krzyknął Steve, zauważając ją.

- Szukam Lokiego! - odpowiedziała, mało co nie obrywając gruzem w ramię.

- Przecież był w celi!

- Tak, ale się wydostał!

Rogers już nic nie odpowiedział. Blondynka pomyślała sobie, że mogła go tym oświadczeniem nieco rozgniewać, gdyż magik miał się nie mieszać do takich spraw, bo mógł tylko więcej napsocić. Ponadto mógł ją oskarżyć o to, że go wypuściła, bo dała się zwyczajnie namówić. Nie tracąc czasu, pobiegła za swoją intuicją, ruszając w stronę najmniejszego ognia bitwy. Podejrzewała, że przywódca jest schowany gdzieś przed bezpośrednim starciem, a Loki jak to Loki upatrzył go sobie za cel. Był taki przewidywalny...

Przyjaciółka LokiegoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz