Rozdział nine

40 4 0
                                    

Nowa część rogaliki!

..........................

Obydwoje zwiedzili jeszcze resztę pokoi, aż w końcu Milene pokusiła się, żeby zabrać go trochę niżej i pokazać mu niespodziankę. Gdy byli na miejscu, gdzie siedział tylko Banner, kiwając głową na powitanie, dziewczyna zaprezentowała triksterowi w czym rzecz. Miał przed sobą plakat z czerwonym ludzikiem.

- Dobra, to jest tablica twojego zachowania diabełku. - odparła dumnie. Dopiero teraz mężczyzna zwrócił uwagę na charakterystyczne różki na głowie postaci.

- Na razie to jest twój poziom, czyli zły do szpiku kości.

- Brawo. - Loki zaklaskał ziewając.

- Jeśli będzie się robić zielony, tak jak to twoje wdzianko, będziesz miał dostęp do większej ilości manewrów.

- Jak choćby? - wtrącił oczekując konkretów.

- Zrobienie sobie kawy.

- Kawy? - powtórzył.

- Spodoba ci się, uwierz mi.

- I mam się... zachowywać? - burknął, krzyżując ręce.

- Ja do niczego cię nie zmuszę. - przyrzekła Milene. - Nie mam na celu działania ci na nerwy. Mam na celu... - zamyśliła się na krótko, co powiedzieć bożkowi. - Przyjaźń.

- Przyjaźń? Nie bądź śmieszna. Poza tym, skoro już jestem wolny...

Loki zrobił szybki zamach i przyłożył dziewczynie sztylet do gardła. Banner podniósł się natychmiastowo i wezwał resztę.

- Puść ją Loki albo tego pożałujesz. - warknęła Wdowa, która wbiegła jako pierwsza. Zaraz za nią pojawił się maratończyk Steve, a potem Stark. Dziewczyna miała wrażenie, że wszyscy czekali za drzwiami, gdyby coś miało się nie powieść, przez co lekko się zirytowała.

- Bo co? Nic nie możecie mi zrobić. Jeśli się ruszycie, to po tej waszej przyjaciółeczce. - odparł beznamiętnie.

- Cóż, mówiłam, że to nie jest dobry pomysł! - wcięła się Milene, zupełnie nieprzejęta tym, że ktoś trzyma ostrą stal przy jej skórze. Mówiła oczywiście o opiekowaniu się Lokim.

- Nic nie mów! Damy radę go obezwładnić! - zapewnił Tony, chociaż nie był tego pewien nawet w pięćdziesięciu procentach.

- Nie, to bez sensu. - powiedziała blondynka, po czym delikatnie odwróciła się do szatyna tak, że mogła spojrzeć się głęboko w jego oczy. Poczuła, jak przez ten drobny ruch, przyprawiła się o stróżkę krwi, która powoli spływała jej na bluzkę.

- Naprawdę nie jesteś w stanie mi zaufać? - zapytała. - Przecież tak czy owak nic ci nie zrobiłam. Może odczuwasz satysfakcję, mając świadomość, że w każdej chwili możesz mnie zabić, hm? Ale na pewno nie chcesz kawy? Mogłabym ci ją przynieść nawet do celi, po tym jak...

- Milcz. - zacharczał Loki, lecz nic innego nie powiedział. Jego źrenice tańczyły lustrując wszystkich mścicieli z nutą mordu w oczach. Niespodziewanie puścił Milene i przyjrzał się jej ranie.

- Chodź. Opatrzę cię. - fuknął i poszedł w stronę szafki z apteczką niczym diva. Nikt nie wiedział, co siedziało mu w głowie i czemu tak szybko zrezygnował ze swoich zamiarów. Jednak pewne było, że dziewczyna miała w tym jakiś swój udział i gdyby nie ona, Loki prawdopodobnie uciekłby, zabierając swoją magiczną laskę, która została w Tarczy na różne badania. Może faktycznie miał ochotę na kawę?

Loki polecił zielonookiej, żeby usiadła na blacie. Sam wyciągnął bandaż, który zakręcił wokół swojej smukłej ręki, po czym precyzyjne owinął nim ranę.

- Nie za ścisło? - zapytał cicho, nie patrząc na skonsternowaną Milene.

- W porządku. - odpowiedziała zgodnie z prawdą. Zeskakując z blatu sięgnęła po komputerowy długopis, którym pomalowała kawałek różków na ścianie. Teraz były lekko zazielenione. Uśmiechnęła się lekko, a mag nie mógł nie odwzajemnić uśmiechu, lecz zrobił to mniej chętnie.

- Teraz jesteś tylko bardzo zły.

Loki dla bezpieczeństwa wrócił do swojej celi, ale zdążył jeszcze skubnąć coś, o czym nikt nie wiedział. Czytał książki, które dostał od swojej niańki, popijając starkową nalewkę, którą zdobył z pomocą swojego sobowtóra spod barku. Właściciel trunku zniszczył mu ten idealny moment.

- Musimy pogadać Rogaliku. - rzucił słowem wstępu.

- Czy to moja nalewka?! - zauważył po chwili. Szatyn wzruszył ramionami.

- Może tak, może nie.

- Dobra, mniejsza o to. Wiedz, że jeśli jeszcze raz ją skrzywdzisz, nie będziesz miał takiej taryfy ulgowej, którą teraz otrzymałeś. Wiedz, że mamy sporo ciekawych zabawek, które możemy na tobie wypróbować.

- Aż się trzęsę. - wtrącił Loki, denerwując miliardera. - Co ty jesteś, jej prawnik?

- Przyjaciel. I lepiej, żebyś miał świadomość, bo ja nie żartuję. Nic ci nie zrobiłem tylko dlatego, że jej na tobie zależy.

- Na pewno wcisnęła ci kit. - odparł prędko.

- Znam ją od dawna, ma uczulenie na kłamstwo. - odrzekł Stark.

„Uczulenie na kłamstwo" pomyślał Loki. Jakie to było ironiczne. W takim razie powinna była mieć uczulenie na niego. Nie miał zamiaru przestać kłamać. Widział w tym jedyny sposób na to, aby nie zostać zdradzonym i pozostawionym. Jedyną osobą, której mógł ufać, był on sam i trzymał się tego, jak ostatniej deski ratunku. W tej chwili był bardzo zdesperowany, zamierzał więc stworzyć złudne poczucie tego, że można mu zaufać, aby tylko znaleźć okazję, żeby się stąd wyrwać i spróbować od początku. Kiedy Anthony odszedł, Loki wyciągnął ze swojej kieszeni niebieską kostkę.

- Wydostanę nas stąd.

Przyjaciółka LokiegoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz