Rozdział thirteen

26 2 0
                                    

- Dobra panie nic mi się nie podoba. Banner, dziękuję ci, ale sama zrobię mu kawę. Może potem się przekona.

Loki odprowadził wzrokiem Bannera aż do windy.

- No nie bądź już taki wściekły. - poprosiła łagodnie dziewczyna, wciskając przyciski.

- Będziesz chciał z mlekiem?

- Z mlekiem? Czyli?

- Hm, może dam ci najpierw spróbować zwykłej ciemnej.

Po tym, jak ekspres przestał pracować, Lokiemu wepchnięto gorący kubek prosto do rąk, z którego wydobywał się piękny zapach. Zajrzał do środka i zaciągnął się wonią.

- Może być niezłe.

Tym razem nie wspomniał nic o truciu, na co dziewczyna nieco się ucieszyła. Loki stwierdził, że do posmakowania w pełni musi mieć odpowiednie warunki, dlatego rozgościł się na fotelu i upił łyk.

- Mmmm... powiem ci, że dziwnie mi to mówić, ale to dobrze smakuje. - ocenił, biorąc następny łyk. Milene usiadła naprzeciwko niego na kanapie.

- Mówiłam ci, że będzie ci smakować.

- Czyli to jest ta cała kawa?

- Owszem.

Ten poranek o dziwo spędzili na pogawędce, gdyż szatyn bardzo wciągnął się w rozmowę o florze i faunie Asgardu. Opowiadał o różnorakich kwiatach, o których dziewczyna nawet nie słyszała i o zwierzętach o majestatycznych kolorach i wielce silnych, ale jakich potulnych, gdy zna się zasady ich ujarzmiania. Wreszcie przeszedł do opisu zwierzęcia z długą szyją w pomarańczowo-złote cętki, które potrafi być niezwykle wysokie. To przypomniało dziewczynie o żyrafach. Kiedy wtrąciła, że są bardzo podobne, Loki zrobił niezrozumiałą minę i skrzyżował ręce na piersi.

- I niby co w tej całej żarafie jest ciekawego? - prychnął. - Na pewno jest znacznie bardziej ordynarna.

- Hm, aha! - Milene klasnęła w ręce, strasząc bożka swoją reakcją.

- Co? Ty przyznajesz mi rację?

- Nie. Chodź, pójdziemy na spacer.

- Nie. - powiedział dobitnie Tony. - Nie pójdziecie do Central Parku, bo Jelonek się nie nadaje na wycieczki poza wieżę.

Milene jęknęła, próbując znaleźć jakiś skuteczny sposób, aby przekonać pana i władcę Avengers, żeby zgodził się na krótkie wyjście.

- Obiecuję ci, że za wszystko, co zrobi Loki, biorę pełną odpowiedzialność.

Loki zmarszczył się i fuknął.

- Nic nie zrobię, jeśli nie będę miał ochoty.

Przed oczami Anthonego migał teraz wielki, jasny neon głoszący „bóg kłamstw". Podrapał się po brodzie udając, że myśli, ale nie zamierzał się zgodzić na wyprawę tej dwójki.

- Nie mogę wam pozwolić. Zbyt bym się zamartwiał. To moje ostatnie słowo.

Loki spochmurniał. Milene poradziła mu, żeby nie przejmował się na zapas, gdyż ma pomysł. Podziękowała Starkowi za przezorność i poszła z bożkiem do swojego pokoju.

- W takim razie na nic wycieczka, skoro blaszak się waha. - rzekł sarkastycznie, lecz dziewczyna przyłożyła mu palec do ust.

- Nie potrzebujemy jego pozwolenia, żeby stąd wyjść.

- Jak to?

- Wystarczy, że ja jako ta naiwna osoba zwyczajnie ci zaufam.

Akcja „uciekajka" nie była bardzo skomplikowana, a to z tego powodu, że Loki miał swoją magiczną, niebieską kostkę. Milene jednak nie była przekonana co do tego, aby miał ją w posiadaniu, dlatego chciała go poprosić o oddanie w ręce, które raczej drugi raz nie zniszczą nic z jej pomocą. Loki trochę się zmieszał. Bardzo nie chciał oddawać kostki.

- Loki proszę. Przecież jej nie zjem. Oddaj mi ją. - próbowała przekonać blondynka, lecz ten tylko kiwał głową niezadowolony.

- No proszę. Masz coś wspólnego z Tonym. - oznajmiła widząc upór, a szatyn spojrzał na nią karcącym wzrokiem.

- Udajemy się do tego twojego zoo, czy dalej będziesz mnie zanudzać?

- Możliwe, że jedno i drugie.

Po paru sekundach pojawili się w Central Parku, przed wejściem do nowojorskiego słynnego zoo. Zanim Loki zdążył zrobić krok, został pociągnięty za frak do tyłu.

- Mógłbyś się ubrać w coś, co nie wzbudza podejrzeń? - poprosiła Milene. Loki westchnął, lecz mogło to być całkiem podejrzane westchnięcie, jak na jego osobę przystało. Na całe szczęście wyczarował sobie tylko zieloną bluzę i czarne spodnie, zostawiając przy tym akcent swoich błyskotek, które owijały się mu na nadgarstku w postaci bransoletki. Nic podejrzanego. Zielonooka uznała, że jest w porządku, wzięła go pod pachę i pognała po bilety podekscytowana.

- Zobaczysz, nie pożałujesz.

- Obyś miała rację Midgardko. - Loki uśmiechnął się na wpół złośliwie, zanim przekroczyli bramy. Po obu stronach znajdowały się na razie pamiątkowe sklepy. Milene pomyślała, że po wycieczce, jeśli ta będzie udana, kupi Lokiemu małą, pluszową kopię żyrafy. Asgardczyk zaczął ziewać, robiąc specjalnie wrażenie, że to miejsce nie ma w sobie nic nadzwyczajnego. Poległ jednak, kiedy doszli do pierwszych zwierzątek.

- Co to jest? - Loki przycisnął nos do szyby.

- To są lemury. Takie tam, madagaskarskie małpki. - zaśmiała się, widząc wielkiego i potężnego super nikczemnego maga rozczulonego nad zwierzątkami z puchowymi ogonkami i dużymi, żółtymi ślepiami.

- Dobra, przyznaję, to coś jest cudne. - zachwycił się i tym razem to on pociągnął dziewczynę za sobą, kierując się w stronę znaków, które pokazywały drogę do głównej atrakcji w cętki. Nie był może tak zachwycony żyrafą, jak lemurami, ale nie można było powiedzieć, że wycieczka mu się nie podobała. Pod koniec nawet tak się rozkręcił, że wcale nie było w nim widać kogoś złego. Nie było można dostrzec ani cienia jego dawnego rozprawiania się z ludźmi czy samą planetą. Po prostu zachwycony turysta z zamiłowaniem do błyskotek. Milene obserwowała go kantem oka zadowolona. Czyżby to było możliwe, że Jelonek z żądnego mordu stał się szczęśliwy? Dał się nawet namówić na parę śmiesznych zdjęć.

Po zwiedzaniu Loki nabrał takiej ochoty, że poprosił Milene o maskotkę lemura, zanim zdążyła cokolwiek wspomnieć o swoim wcześniejszym pomyśle.

Przyjaciółka LokiegoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz