Rozdział fourteen

24 3 0
                                    

Do Avengers Tower wrócili na piechotę, żeby nie psuć momentu, lecz musieli być niesamowicie ostrożni, aby Tony nie dowiedział się, że gdziekolwiek wybyli. Na ich nieszczęście, gdy chcieli odstawić się, każde do swojego pokoju (jeśli celę Lokiego można nazwać pokojem) zastali Starka, pukającego paznokciami o blat. Blondynka uśmiechnęła się do niego niewinnie i wydusiła z siebie:

- Jesteśmy w jednym kawałku!

- Dobrze słyszeć. I widzieć w sumie też. - prychnął brunet bez większego przejęcia, co zastanowiło uciekalskich.

- Wiedziałem, że macie mój autorytet gdzieś. Słoneczko, za długo się znamy, żebym myślał, że słuchasz moich gorących próśb. - szybko przyznał Anthony. Milene przewróciła oczami, jednak zadowolona, że obyło się bez awantury.

- No, ale jeżeli już jesteście i to w jednym kawałku, a Loki trzyma takiego fajnego lemurka przy sobie... - zaczął, podchodząc do tablicy zachowania Lokiego. Bożek przycisnął do siebie maskotkę z zazdrosną miną, która wyrażała, że nie zamierza się nią dzielić. Miliarder pokrył w międzyczasie kolejny kawałek ludzika, który wyglądał już coraz weselej.

Milene wróciła do pokoju zadowolona. Nie wierzyła, że uda się jej znormalizować Lokiego w takim czasie. Z drugiej strony zastanawiała się też, czy byli już może na etapie przyjaźni. W końcu, poszerzenie grona przyjaciół o jednego magika wcale nie było by złe, zwłaszcza, że znała już jednego speca od baloników z jamników, który mieszkał niedaleko i czasami pojawiał się w wieży.

Następnego dnia Milene nie czuła się zbyt dobrze – bolała ją głowa, nie miała ochoty wyjść z pokoju i nie miała nastroju nie ważne, jak bardzo go szukała. Lokiego wypuścili pod okiem Natashy po to, aby mógł zobaczyć, czemu nie ma jego opiekunki i żeby zabrać sobie parę książek z jej półek. Jedyną rzeczą, po jaką wyszła, był sok pomarańczowy w spiżarce. Siedziała tak dobre pół dnia, lekko zmartwiona, że nikogo u niej nie było. Wtedy w jej pokoju ponownie znalazł się Loki.

- Lepiej się czujesz? Możemy już pogadać o tym, jaki jestem wspaniały? - zapytał na wstępie przeczesując włosy ręką. Milene uśmiechnęła się do niego słabo.

- Nie możemy, nie czuję się na siłach na znoszenie tego wszystkiego. - odparła. Loki wzruszył ramionami.

- Wiedziałem, że moja boskość to za dużo dla zwykłych śmiertelników. A właśnie, skoro nie masz ochoty na gadanko, przyniosłem ci coś.

Mówiąc to, bożek wyczarował na swoich rękach talerz z jajecznicą i kanapką z avocado, zwieńczając posiłek słowami „tada!".

- Zrobiłeś to dla mnie? - zdziwiła się blondynka.

- Oczywiście. Znaczy, nie że całkiem sam, ale potem jakoś poszło.

- A to stąd ten swąd spalenizny...

- Możesz z łaski swojej nie krytykować? Nie musiałem wcale nic dla ciebie robić. - zauważył szatyn. No tak, jeśli on zrobił coś bezinteresownie, to albo nieziemsko się nudził, albo stwierdził, że jako królewski Asgardczyk raz zlituje się nad człowiekiem i zrobi mu coś, żeby nie zdechł.

- Mam nadzieję, że lubisz szpinak. - wtrącił, zanim postawił talerz na szafce nocnej. Kiwnęła głową. Mogła się spodziewać, czemu wszystkie dodatki, które miała do spałaszowania, były zielone – w mig przypomniała sobie o ulubionym kolorze autora posiłku.

- To ja sobie w tym czasie porozmawiam ze swoim odbiciem. Nie wiem czy wiesz, ale to okropne, że nie mogłem tego robić wcześniej. - poinformował Loki, stając przed lustrem.

- Jeśli nie dasz mi zjeść w spokoju to obiecuję, że oberwiesz jaśkiem. - ostrzegła ze śmiechem zielonooka. Figlarski uśmiech Lokiego odbijał się w szkle.

- Tak? Nigdzie się stąd nie ruszam.

Zanim zdążył wypowiedzieć chociaż jedno słowo, oberwał poduszką zgodnie z przepowiednią. Zaczęła się z tego mała bitwa, bo Loki nie mógł nadążyć ze zmierzającymi na niego poduchami, więc zaczął oszukiwać, używając magii. Zanim wyszedł, żeby dłużej nie przeszkadzać, wspomniał jeszcze, że udało mu się zrobić sobie kawę. Po odejściu bożka Milene padła na łóżko i zamknęła oczy. Loki naprawdę się zmieniał i to było wspaniałe. Jakiś czas temu nigdy nie powiedziałaby, że uda jej się dogadać z niebieskookim kłamcą, o zmienianiu jego nastawienia już nie wspominając. Wiedziała, że charakteru nie zmieni, bo Loki zawsze pozostanie wrażliwym na krytykę, złośliwym i ignoranckim istnieniem, lecz wystarczało jej w zupełności, że porzuci zamiary rozwalania planety. Z tego co słyszała, dobrym, tak samo jak i złym nie da się urodzić. Można się nim przecież stać.


........

Jak widzicie, moje małpeczki, z dokończenia przed końcem roku nici, no ale to rutynowe - człowiek ma plany, a szkoła i obowiązki swoje własne. Jednak nie martwcie się, bo nie zamierzam was porzucać. Mam nadzieję, że dalej przyjemnie się wam to czyta.

Zdrówka małpeczki! ♥

Przyjaciółka LokiegoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz