Rozdział ten

42 4 1
                                    

Następnego dnia Milene obudziła się bardzo wcześnie. Zdała sobie sprawę, że nawet jeśli bardzo by chciała, nie wróci z powrotem do snu, bo coś nurtuje jej myśli. Było to zachowanie Lokiego. Nie mogła jednak określić, co właściwie myśli, ale na całe szczęście znała świetny sposób. Spięła swoje blond włosy w niedbałego koczka, z którego wysuwało się jej siwe pasemko, po czym sięgnęła do szafy po bardzo zabrudzony fartuszek do malowania. Gdy miała już gotowe farbki i pędzelki, usiadła na krześle i zaczęła malować kształty, myśląc przy tym intensywnie.

Czemu Loki tak nagle przypomniał sobie o relacji insekt-podeszwa? I czemu tak szybko złagodniał? Czyżby miał ochotę na kawę? To było zupełnie niemożliwe. Milene zadawała sobie masę pytań, co jakiś czas odruchowo maczając pędzelek w zielonej farbie. Po pół godziny odeszła od sztalugi, rzucając fartuch w kąt, zerknęła kantem oka na skrzynkę od Thora, której jeszcze nie otworzyła i zeszła na śniadanie w słabym humorze. Nie zostawiło to oczywiście Avengers bez interwencji.

- Wszystko w porządku? - zapytał Clint, przerywając chwilowe raczenie się kakao.

- Może być. Po prostu źle spałam, dzięki. - odpowiedziała machając ręką. Wdowa podstawiła jej pod nos filiżankę herbatki, gdyż wiedziała, że jej przyjaciółka jest herbaciarą od początku swojego życia.

- Powiedz nam. Przecież nie wyśmiejemy cię. - Natasha zerknęła na Bartona, aby ten potwierdził jej słowa. Ten spojrzał tylko z nieporozumieniem, lecz szybko zajarzył i pokiwał głową.

- No nie wiem... mam zły dzień, to chyba wszystko. Muszę się gdzieś przejść i zaczerpnąć świeżego powietrza, wiecie, przewietrzyć umysł. - powiedziała.

- Rozumiemy. W takim razie nie będziemy cię wstrzymywać. - odpowiedziała pajęczyca, po czym dodała szybko:

- Ale to było serio, że mnie nie uczeszesz?

- Na niby. - Milene zrobiła minę wskazującą na to, że mówiła prawdę, ale widząc minę Wdowy szybko się zaśmiała.

- Coś ty, uwielbiam twoje włosy. Są mięciutkie i mają śliczny kolor. - uspokoiła. Natasha zapytała, czy dziewczyna nie miałaby nic przeciwko zrobieniu sobie damskiego wieczorku u niej w pokoju, żeby przy okazji zrobić pielęgnację włosów. Zielonooka się zgodziła. Później złapała za klucze i pożegnała dwójkę superbohaterów, wychodząc ze swoimi myślami na spacer.

Rześkie powietrze Nowego Jorku dobrze robiło na słabe momenty życiowe. Milene, spacerując między klonami i dębami w Central Parku, nie mogła odgonić drażniących ją myśli, ale gdy usiadła na ławce i zamknęła oczy, znalazła odrobinkę wytchnienia. Obok niej usiadł gołąb, spokojnie skubiący sobie resztki po czyjejś bułce. Zerknęła na niego kantem oka. Pomyślała, że fajnie byłoby być gołębiem. Można by było unosić się nad całym miastem i pochwycić je obydwojgiem oczu naraz, w całym jego majestacie. Po paru sekundach doszła do wniosku, że widok ten szybko zmieszałby się z rutynową codziennością, gdyby była ptakiem i właściwie wolała zostać tu na ziemi i zwyczajnie się nad tym zastanawiać. Robiła przy tym taką zamyśloną minę, jakby była słynnym myślicielem z posągu.

Wracała do wieży już w lepszym humorze. Postanowiła sobie nawet zafundować hot-doga z sosem barbecue. Na powitanie dostała od Clinta ręcznie robioną przez niego koszulkę z uśmiechniętym ryjkiem asgardczyka. Gdy spytała, czemu akurat taki fason, zwyczajnie odparł, że lepiej rozweselić kogoś, kto w innej formie jest wesoły. Dopiero wtedy, kiedy otworzyła drzwi do swojego pokoju, jej humor zawisł na włosku. Malunek, którego zrobiła tylko zarys, łudząco przypominał Lokiego. Zamyśliła się, roztrzepując przy tym włosy na głowie. Sam w sobie wyglądał dobrze i żal było go nie skończyć. Wpadło jej zaraz potem do głowy, że może to potem oddać Lokiemu w prezencie. Usiadła zatem, nie psując sobie dnia na siłę i sięgnęła po niebieską farbkę do oczu.

Gotowy obrazek przykryła płachtą dla niepoznaki i wyszła cichaczem z pomieszczenia.

- Cześć Loki! - zawołała na przywitanie.

- O, czemu zawdzięczam twoją obecność? - zapytał sarkastycznie. W międzyczasie przyglądał się jej nietypowej fryzurze, a co ciekawsze, plamce w jego ulubionym kolorze na policzku. Następnie skrzywił się, widząc koszulkę, którą miała na sobie.

- Wprost urocze. - prychnął.

- Z twoim ryjkiem Loki, bardzo pozytywna. - oceniła, po czym wciągnęła ze sobą przykryty obraz.

- Czy to jakaś machina zemsty?

- A czy ty wszystko musisz kojarzyć z rozlewem krwi? - odpowiedziała pytaniem na pytanie. Loki ucichł na moment, będąc zżeranym przez wewnętrzną ciekawość.

- W takim razie co?

- Dowiesz się, jak ci dam i rozpakujesz. Ale pod jednym waruneczkiem. Otworzysz to, jak sobie już pójdę.

Szatyn bez wahania przystał na propozycję. Milene otworzyła celę, do której delikatnie wstawiła obraz. Loki dostrzegł, że jest bardziej wystraszona, niż gdy robiła to poprzednim razem, gdy wypuszczała go na swoistą „wolność".

Upewniając się, że winda się zamknęła, jednym ruchem szarpnął za płachtę, która zleciała w dół. Zastygł, nie mogąc uwierzyć własnym oczom. Poczuł się, jakby patrzył w lusterko. Oglądał z fascynacją każdy szczegół, który udało się uchwycić dziewczynie. Był niemało zdziwiony, że tak dobrze pamiętała jego twarz. Twarz kłamcy, na którą wszyscy patrzyli z obrzydzeniem. Jednak obrazek wcale nie wyglądał na coś malowane przez kogoś, kto również brzydził się jego osobą. To dało mu do myślenia. Lecz gdy przyłapał się na szybszym biciu serca, zakrył z powrotem obraz wykrzywiając się. Nie chciał czuć ani grama przyjaźni. Wiedział, że może tym skrzywdzić nie tylko siebie, ale również ją. A tego zupełnie nie chciał.

.............

Jak już mówiłam, niemiecki nijak nie pokona Florki do żywa :D


credit co do rysunku leci do mojej przyjaciółeczki, która nie ma wattpada, ale cóż, może kiedyś ją zmuszę, jak znajdę dobrą książkę o Igrzyskach Śmierci.

Przyjaciółka LokiegoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz