Rozdział eight

38 6 0
                                    

5 dni później...

-Loki! Podnoś tyłek! - przywitała na wstępie dziewczyna.

- O co znów chodzi?

- Zgadnij, kto wychodzi na spacerek po wieży. - oznajmiła dumnie. Szatyn prychnął.

- Jak jakiś pies? O nie, nie idę na żadnej smyczy.

- Nie idziesz, zluzuj. Będę cię pilnować.

- No ja myślę, że ty. Bo tamtych buraków nie zniosę.

Przez dosyć krótki czas, w jakim Milene zajmowała się Lokim, ich relacje bardzo się polepszyły. Może bożek nie uwielbiał jej, ale przynajmniej ją szanował. Ponadto miała teraz o nim więcej informacji, gdyż skończyła wertować aktówkę. Blondynka niepewnie otworzyła celę, nie wiedząc do końca, czy chce to zrobić. Teraz, gdy cała drużyna na to liczyła, nie mogła się wycofać. Ale gdzieś z tyłu głowy siedział paniczny strach, że ten ogromny krok może skończyć się porażką. Kiedy Loki wyspacerował powoli z celi, rozejrzał się dookoła.

- No tak. Wreszcie będę miał jakieś inne widoki. Fajnie. - odparł dość sztucznie.

- W takim razie prowadź. - ponaglił.

- Spokojnie. Już idziemy księżniczko.

- Nie nazywaj mnie tak, kiedy jestem na wolności, bo...

- Bo co? Zademonstrujesz swoje sztuczki magiczki? - wyprzedziła chcąc pokazać, że wcale jej to nie obchodzi i stworzyć pozory, że totalnie przestała się go bać.

- Niewykluczone. - odparł szorstko. Milene wzruszyła ramionami, po czym zaprowadziła niebieskookiego maga do windy. Widać było, że interesuje go to ustrojstwo, bo przyglądał się małemu ekranikowi wskazującemu piętro i podświetlanym przyciskom. Gdy natomiast usłyszał głos Edith, zląkł się i chciał zaatakować niewidzialnego wroga, gdyby nie reakcja dziewczyny, która szybko go uspokoiła.

- Edith, nie strasz Lokiego. On nie rozumie technologii.

- Doskonale ją rozumiem. - obruszył się, poprawiając wypowiedź.

- Jasne, panie chodząca encyklopedia.

Kiedy znaleźli się na ostatnim piętrze, na którym nie było nikogo oprócz ich dwojga, Loki mógł porozglądać się po pomieszczeniach, oczywiście z umiarem. Pierwsze pomieszczenie, które sobie wybrał, to pokój Starka.

- Po co mu te wszystkie śmieszne zabawki... - drwił, dotykając ostrożnie opuszkami swoich palców metalowych części i zaawansowanych broni należących do Tonego.

- Tylko niczego nie wybuchnij. Tony mnie zabije. - uprzedziła Milene.

- Hm, czyli mnie wyręczy, dobrze wiedzieć. - to zdanie szatyn wypowiedział z nutką sarkazmu i można było dostrzec, że uśmiecha się pod nosem.

- Nie podskakuj Lokes. Dzięki mnie masz tę przepustkę.

- Jasne, niech będzie, jestem dozgonnie wdzięczny i zginam się wpół. - oświadczył wykonując przesadzony gest.

Następnym pokojem okazał się być kąt blond włosej. Z uwagą przyglądał się wszystkim farbkom i innym detalom, które go fascynowały. Zatrzymał się przy szafce, na której stał flakonik z różowymi kwiatkami, w które od razu wsadził nos.

- Co to jest, nawet nie pachnie. - stwierdził z urazą.

- To są sztuczne kwiatki. Nie umiem się zajmować zwykłymi. - przyznała Milene trochę zmieszana, że nie potrafi opiekować się zwykłymi roślinkami.

- Gdybym mógł, przyniósłbym ci Aakaraan. - powiedział. Dziewczyna skrzywiła brwi.

- Co takiego?

- Taki kwiatek. Nie trzeba o niego dbać, sam to doskonale potrafi. - wytłumaczył.

- Nigdy o nim nie słyszałam. - odparła szczerze.

- Nie dziwię się. Rośnie tylko na terenie trzech z dziewięciu królestw, w tym na Asgardzie. - kontynuował, prawie wypluwając nazwę miejsca, z którego prawie pochodził.

- To by było naprawdę miłe, ale wolę poczekać Jelonku, aż złagodniejesz.

Loki nie usłyszał kąśliwego przezwiska, wpatrując się ciekawsko w zielony papierek obok wazonu, po czym podniósł go i zaczął obracać w rękach, aby lepiej się mu przyjrzeć.

- To guma Loki. - wyprzedziła pytanie zielonooka

- Możesz ją zjeść.

- Jesteś pewna, że to mnie nie otruje? Misja byłaby wykonana. - zapytał szatyn, próbując wszędzie wypatrzyć czyhającą na niego pułapkę. Dziewczyna pokręciła głową.

- Gdybym była pewna, że po nią sięgniesz... - odparła niewinnie.

- A jak smakuje? - wypytywał dalej, już mniej zrażony.

- Musisz się przekonać. Niektórzy uważają ją za rodzaj słodyczy. Jadłeś kiedyś słodycze Loki?

- Pewnie! Winogrona, orzechy...

- Aha, to dlatego jesteś taki gorzki. - zaśmiała się. Laufeyson popatrzył na nią jak na wielkiego wroga i próbował pozbyć się papierka z szatańsko zapakowanego wynalazku zwanego gumą. Skończyło się na tym, że blondynka musiała mu pomóc. Gdy włożył ją do ust, chciał wypluć, lecz Milene wyjaśniła mu, że się ją żuje, dopóki nie straci smaku. Lokiemu nie bardzo spodobała się ta inicjatywa i po dwóch minutach wyjął ją zdegustowany.

- Słodycz to nie jest. - ocenił po fachowemu.

Przyjaciółka LokiegoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz