7
poszłaś z baëkhyunem. prowadził cię prawdopodobnie do swojego pokoju, albo garderoby. nie byłaś pewna. jedyne o czym myślałaś to jak dasz sobie tutaj radę. nigdy nie byłaś dobra w walce, nie jesteś silna ani sprytna, jeśli zechcą cię zabić, zrobią to z łatwością, tak jak cię porwali.
szliście przez chwilę. nagle baëkhyun otworzył duże drzwi i wepchnął cię do środka.
t.i: mógłbyś mnie nie popychać? jak mam wam pomagać chociaż nie traktujcie mnie jak śmiecia
baëkhyun: przepraszam... ciężko się przyzwyczaić do kogoś nowego w domu. i to na dodatek dziewczyny.
t.i: daj mi w końcu jakieś ubrania
baëkhyun rzucił we mnie czarnymi spodniami dresowymi i bluzą
baëkhyun: jutro ktoś pójdzie ci po majtki, i stanik. i cokolwiek potrzebujesz do tych swoich kobiecych spraw. na razie noc musisz się pomęczyć
t.i: dziękuję
czekałaś chwilę aż wyjdzie z pokoju, albo chociaż się odwróci lecz do niczego nie doszło
t.i: znowu oczekujesz, że się przy tobie rozbiorę?
baëkhyun: nie zostawię cię samej w moim pokoju, nie ufam ci
t.i: to się chociaż odwróć!
baëkhyun jak mu powiedziałaś tak zrobił. usiadł na krześle plecami do ciebie
t.i: nie odwracaj się
baëkhyun: masz 5 sekund i się odwracam
baëkhyun: długo jeszcze? jak ciężko nakłada się dresy i bluzę. może ci pomóc?
t.i: miało być 5 sekund i się odwracasz. cały czas czekam
baëkhyun odwrócił się widząc ciebie ubraną w jego dres, siedzącą na łóżku. zauważyłaś że coś jest z nim nie tak. już od samego początku jest dziwny i mimo iż nie znałaś go przed porwaniem, wiedziałaś, że coś leży na rzeczy.
t.i: czy coś... się stało?
baëkhyun: to znaczy?
t.i: mam wrażenie, że....coś ci leży na sercu
baëkhyun: nie twój interes
i wyszedł. zostawiając otwarte drzwi
baëkhyun: chodź na kolacje