Kiedy schodzimy na Ramandu, jest już kompletnie ciemno. Z dżungli dookoła słychać wciąż jakieś szelesty, dziwne odgłosy...
Chcę chwycić Edmunda za rękę, ale jest zbytnio na przodzie. Ostrożnie przechodzę w jego stronę. Spogląda na mnie kątem oka, a następnie sam bierze mnie za dłoń.
Przechodzimy przez kamienny most, pod którym spływa wodospad, mijamy posągi zwierząt, a po chwili... Docieramy do przejścia wydrążonego w drzewie. Za nim znajduje się wielki, kamienny stół zapełniony mnóstwem jedzenia. Na sam jego widok burczy mi w brzuchu.
Załoganci już szykują się do pałaszowania, kiedy rozbrzmiewa głos Driniana.
- Czekaj.
Zbliżamy się do końcówki stołu, która w ciemności wydaje się jedynie porośnięta krzewami, ale w świetle... Dostrzegamy trzech mężczyzn, siedzących w bezruchu. Cała załoga sięga po broń, jednak ja tego nie robię.
- Broń będzie tutaj niepotrzebna... - mówię spokojnie, podchodząc następnie do pierwszego z nich. - Patrzcie. - wskazuję na pieczeń na palcu jednego z nich.
- Lord Rewilian. - Kaspian patrzy na nią wielkimi oczami.
Odchylam mężczyźnie włosy z czoła, kiedy ten zdaje się wypuszczać powietrze na moją dłoń. Wzdrygam się lekko.
- Oni żyją... - dziwię się. - To coś w rodzaju snu. Ktoś musiał rzucić na nich urok... - mamroczę.
- Nie tykać jedzenia! - od razu podnosi się Kaspian.
- Patrz... - tym razem odzywa się Edmund. - Kamienny nóż. To jest Stół Aslana!
- Miecze lordów... - Edmund na te słowa od razu puszcza moją dłoń i chwyta za jeden z nich.
- Jest ich sześć. - mówi po chwili.
- Jednego brakuje. - dodaje Kaspian.
Nagle miecze zaczynają świecić na niebiesko, a następnie wypuszczają światło w niebo.
W tej chwili Błękitna Gwiazda zaczyna... schodzić na Ziemię..?
Z niebieskiej poświaty wyłania się piękna, młoda kobieta.
- Przybysze z Narnii, witam was.
Znów chcę złapać Edmunda za rękę, jednak on wydaje się zbyt oniemiały, by zwrócić na mnie uwagę. Bezwiednie wyplata się z mojego uścisku, by zbliżyć się do tajemniczej nieznajomej, a następnie pokłonić się jej. Ja nie mam zamiaru tego robić. Jedynie usuwam się w cień.
- Powstańcie. - nakazuje. - Czy nie jesteście głodni? - uśmiecha się delikatnie. Od razu tracę apetyt.
- Jak cię zwą? - pyta zachwycony Edmund.
- Jestem Liliandil. Córka Ramandu. Wskazałam wam drogę. - Z gracją przechadza się między mężczyznami.
- Jesteś gwiazdą? - kolejne pytanie pada z ust Kaspiana. Wszyscy bardziej się do niej zbliżają, ale ja ponownie odsuwam się coraz dalej. Kobieta jedynie przytakuje. - Aż ciężko oderwać oczy. - na ten komentarz przewracam oczami.
- Jeśli nie odpowiada wam moja postać, chętnie przybiorę inną. - odpowiada zestresowana.
- Nie! - odpierają równocześnie Edmund i Kaspian.
Tym razem nie mam już ochoty słuchać dalej, co ma do powiedzenia Liliandil. Z opuszczoną głową odchodzę w stronę przejścia. Po drodze zabieram ze sobą miecz i przy okazji nabijam na niego jakiś przypadkowy, mały owoc.
POV EDMUND
Liliandil jest przepiękna. Kaspian ma rację, aż ciężko oderwać wzrok.
Nagle czuję dość mocne uderzenie w bark.
CZYTASZ
Opowieści z Narnii ~ Edmund Pevensie
FantasiEmma jest przyjaciółką rodzeństwa Pevensie. Wierzy w ich opowieści o magicznej krainie, gdzieś daleko stąd. Zostaje tam przeniesiona razem z nimi. Czy pomoże im uratować narnijczyków? Czy znajdzie tam nowych przyjaciół? A może nawet coś więcej...