Rozdział II: Houston, mamy problem...

6K 196 134
                                    

Szliśmy do fortecy razem z pozostałymi Narnijczykami.

Szłam na samym końcu zupełnie pogrążona we własnym świecie.

Czuję, jak ktoś trąca mnie ramieniem, ale nie reaguję. Ta osoba powtarza czynność kilka razy.

- Co?! - podnoszę głos wkurzona.

- Wooow... Przepraszam, nie chciałem ci przeszkadzać. - mówi lekko speszony i najwyraźniej rozbawiony moją reakcją Kaspian. Ups...

- Wybacz, nie chciałam. - uśmiechnęłam się do niego szczerze, co odwzajemnił. - Przyszedłeś tu z jakąś konkretną sprawą, czy tylko po to, żebym na ciebie nawrzeszczała? - spytałam ze śmiechem.

- A no tak... - podrapał się po karku. - Nieźle walczysz, jak... - ugryzł się w język w ostatniej chwili.

- "Jak na dziewczynę", to chciałeś powiedzieć?

- No...

- Nie szkodzi, nie biorę tego do siebie. Dziękuję. - znów uśmiechnęłam się promiennie.

- Wiesz... - zaczął. - Inaczej sobie ciebie wyobrażałem...

- To znaczy, jak? Zez, okulary i krzywe zęby? - znów się śmieję, on po chwili robi to samo.

Wydaje mi się... Nie wydaje. EWIDENTNIE go zawstydzam.

- Raczej starszą..., ale na wygląd nie narzekam... - zarumienił się.

W czasie, gdy ja i Książę sobie gawędziliśmy, Edmund wiercił dziurę wzrokiem, to we mnie, to w moim towarzyszu. Nie wiedziałam, o co mu chodzi. Przeprosiłam na chwilę Kaspiana.

Zakradłam się do Edzia i skoczyłam mu na plecy. On tylko spojrzał na mnie przez ramię i bez jakiegokolwiek wysiłku szedł dalej ze mną na plecach, bez słowa. Zmarszczyłam brwi.

- Hej. - wychyliłam głowę, tak aby widzieć jego twarz. - Co jest?

- Nic. A co ma być? - odparł niedbale. Coś mi tu nie pasuje...

- Coś ty taki naburmuszony? - uśmiechnęłam się niewinnie.

- Nie jestem. - nawet na mnie nie patrzy. - Dlaczego nie rozmawiasz już ze Swoim Księciem? - specjalnie podkreślił ostatnie słowa.

Czyżby... zazdrosny? Nie...

- No właśnie rozmawiam. - stanął jak wryty, po czym na mnie spojrzał z chytrym uśmieszkiem.

- Jestem Królem, dla ścisłości. ~ Oczywiście... - I mówiłem o twoim nowym przyjacielu. - znów ten sam ton.

- Coś nie tak?

- Nie, nic... - wywrócił oczami i dalej patrzył przed siebie.

- Też cię kocham. - zaczęłam się śmiać, po czym lekko pocałowałam go w policzek.

Mnie rozbawiły własne słowa, ale on miał bardzo poważny wyraz twarzy, nie wiem, dlaczego.

Odstawił mnie na ziemię. Nie robił nic, oprócz wpatrywania się w moje oczy.

- Zakochańce! Nie zostawajcie tak z tyłu! My już na miejscu! - krzyknął Piotr.

Puściłam się biegiem w jego stronę.

Na ostatnich metrach nie wyhamowałam, przez co uderzyłam w klatkę piersiową chłopaka. Przytulił mnie. Kolejny gest, który wywołał u mnie rozbawienie. No cóż, taka już jestem - wszystko mnie śmieszy.

- Też miło cię widzieć. - zaśmiał się blondyn. Wyszczerzyłam się i ruszyłam dalej wyprzedzając pozostałych.

Przede mną stał wielki, usypany kopiec.

Opowieści z Narnii ~ Edmund PevensieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz