Rozdział I: Nowy sprzymierzeniec

6.8K 214 104
                                    

Stoję przy stoisku z gazetami razem z Zuzią, przeglądając niektóre z nich. Po chwili podszedł do nas jakiś chłopak. Kojarzyłam go tylko z widzenia, chodził do szkoły obok nas.

- Cześć. Jak się nazywasz? - po wzroku Zuzi rozpoznałam, że nie ma zbytniej ochoty na rozmowę z nim.

- Wanda. - odpowiedziała oschle. Nie reagowałam, przeglądałam dalej pisma.

- A ty, piękna? - zwrócił się do mnie.

Podniosłam lekko wzrok, uśmiechnęłam się i siląc się na miły ton, odpowiedziałam:

- Anna. - po czym wróciłam do czytania lektury.

- Znam was. - ciągnął dalej swój monolog. - Chodzicie do szkoły na przeciwko mojej. ~ Już do tego doszłam, Sherlock'u. - Może kiedyś... - nie zdążył dokończyć, ponieważ ktoś mu przeszkodził.

-Zuzia! Emma! Szybko! Piotrek! On znowu się bije! - ruszyłyśmy szybkim krokiem w stronę zbiegowiska.

Wszyscy krzyczeli i "dopingowali".

- Prawy!

- Walnij go w ryj!

- Uważaj!

Nikt nie odważył się ich powstrzymać, chociaż nic dziwnego, nie chcemy mieć do czynienia z milicją.

Jeden chłopak trzymał Piotrka za ręce od tyłu, a drugi okładał go po brzuchu.

Widziałam, jak Edmund podbiega do niego, powalając na ziemię. W pewnej chwili poczułam dziwny przypływ odwagi.

Stanęłam między jednym z olbrzymów a blondynem, blokując cios. Zaciśniętą pięścią uderzyłam wielkoluda w brzuch. Zgiął się w pół. Następnie jego twarz miała bliskie spotkanie z moim kolanem, a na koniec kopnęłam go w to, co ma najcenniejsze. Chłopak upadł, zwijając się z bólu.

Edmund wybiegł z centrum "kręgu" za siostrami, a ja złapałam Piotrka za rękę, odciągając od tłumu, do którego już zbliżali się milicjanci.

Usiedliśmy w piątkę na jednej z ławek. Nie zważając na to, jak Zuzia drze się na blondyna, zaczęłam opatrywać rany na jego twarzy.

- Musiałeś?! Dlaczego znów się biłeś?!

- Popchnął mnie!

- I dlatego go walnąłeś?!

- Nie! Najpierw mnie popchnął, po czym kazał się przepraszać! Wtedy go walnąłem.- odpowiedział dumnie Piotrek, co wywołało u mnie rozbawienie.

Czując na sobie surowy wzrok Zuzanny, wróciłam do poranionej twarzy chłopaka.

Siedzieliśmy spokojnie, czekając na pociąg, gdy nagle usłyszeliśmy wrzask Łucji.

- Oni się szczypią! - spojrzałam na nią z uśmiechem, po czym przytuliłam, przy okazji trzaskając w głowę niebieskooskiego.

W pewnej chwili poczułam mocniejszy wiatr. Rodzeństwo Pevensie wstało, poszłam w ich ślady.
Podeszliśmy do peronu. Pociąg podjeżdżał, ale nie zatrzymywał się.

- Złapmy się za ręce. - powiedziała Zuza.

Nie wiedząc, o co może jej chodzić, złapałam za rękę Łucję, która wyglądała na ucieszona oraz Edmunda, który posłał mi spojrzenie pełne spokoju i otuchy. Nie wiedzieć czemu, zarumieniłam się lekko.

Wszystko dookoła zaczęło się jakby rozpadać, a po chwili nie byliśmy już na peronie.

Poczułam piasek pod stopami...

- Kto ostatni w wodzie, ten...- nie usłyszałam do końca, ponieważ Edmund, nie puszczając mojej dłoni, pociągnął mnie w stronę morza.
Zdezorientowana biegłam za nim.

Opowieści z Narnii ~ Edmund PevensieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz