Dni mijały i stawały się coraz zimniejsze. Drzewa traciły liście, a chodniki ciągle były mokre od deszczu. Hermiona i Severus nie spotkali się przez resztę lata. Sprawa nieodpowiedniego pocałunku nie została wyjaśniona i nikt nie uzyskał spokoju sumienia. Ginny wyjaśniła Hermionie, że ta nic złego nie zrobiła, a Severus znalazł ukojenie w whisky i niezapowiedzianym gościu, jakim był stary znajomy Mistrza Eliksirów.
Czarnooki mężczyzna, jak każdego dnia siedział na ciemnozielonym fotelu zagłębiony w lekturze. Jedyną przyjaciółką w spokojne dni była czarodziejska, ognista whisky. Dzień zapowiadał się jak każdy inny od miesiąca. Plany Severus'a zostały pokrzyżowane przez pukanie dobiegające z dębowych drzwi.
- Kogo tam niesie? - Pomyślał.
Wstając z fotela, rozbił butelkę ulubionego trunku i rozzłoszczony do granic możliwości ruszył do drzwi.
- Kto tam? - Ryknął.
- A kto inny niż ja tu przychodzi? - Zapytał nieznajomy z uśmiechem na ustach.
- Nie znam żadnego ja, do widzenia. - Sarknął jadowicie.
- Severus, uspokój się! To ja Christopher, Christopher Moore jakbyś po głosie nie poznał.
Drzwi się dynamicznie otworzyły, na zewnątrz stał wysoki mężczyzna, około 50 lat. Miał na sobie nowoczesną, czarną szatę wyjściową, a uwagę przyciągały długie, blond włosy, które były nonszalancko związane kokardą.
- Pamięć ci się już odświeżyła? - Rzucił z sarkastycznym uśmiechem.
- Nie przeginaj. Widzę, że za dużo czasu spędzasz ze Ślizgonami. - Stwierdził, unosząc lewą brew.
- Raczej nie, bo dawno mnie nie zapraszałeś.
- Właź! - Wykrzyczał, prowadząc gościa do salonu.
- Co ty taki zdenerwowany Sev? - Dawno nie widział swojego przyjaciela, który zwykle był po prostu zdystansowany i w niezbyt dobrym humorze, ale nie wściekły.
- Po pierwsze nie mów do mnie ,,Sev'' - Ostatnie słowo wypluł z obrzydzeniem. - Po drugie jestem zdenerwowany, bo około 5 minut temu jakiś idiota walił do drzwi i rozbiłem whisky. Wystarczy? - Liczył, że starszy mężczyzna przestanie drążyć temat. Niestety bezskutecznie.
- Ulala, widzę, że naprawdę jesteś nie w humorze. Dla pocieszenia powiem ci, że przyniosłem kolejną buteleczkę. - Wypowiedział, kładąc ozdobioną flaszkę na stół.
- Po co ta kokarda na tym, to jest do picia, a nie do patrzenia. - Zdjął od razu kolorową dekorację i rzucił ją w starego znajomego.
- Esteta z ciebie jak ze mnie wróżbita. - Złapał lecący przedmiot i wsadził go do kieszeni.
- Zawsze możesz zapisać się na lekcje w Hogwarcie, chyba nie masz daleko do przeuroczej wieszczki. - Powiedział z kpiącym uśmiechem.
- Na razie podziękuję. Gadaj, co cię ugryzło! - Nie zamierzał się już silić na miły ton. Chciał znać prawdę.
- Nic, ale ciebie zaraz może. - Rzucił, jakby chciał odbić niewidzianą piłeczkę w stronę swego rozmówcy.
- Czyli chodzi o jakąś kobietę... Opowiadaj! - Wywnioskował zaciekawiony, gdyż tylko raz widział go w podobnym stanie i wtedy chodziło o Lily.
- Nie ma o czym, a poza tym to nie jest żadna kobieta, tylko uczennica. - Złapał haczyk i zaczął opowiadać.
- Przecież ty już nie uczysz. - Stwierdził, że w tej historii może być to cenna uwaga.
- Nie widzę z tym powiązania, to dla mnie nadal uczennica. - Odparł Snape całkowicie bez emocji w głosie.
- Powiedz, chociaż która. Może znam! - Był bardzo ciekawski i nie mógł się oprzeć.
- Znasz na pewno, bo to Granger. - Jej nazwisko wypowiedział, jakby zjadł kwaśną cytrynę.
- Ta od Potter'a? - Zapytał zaintrygowany nowymi informacjami.
- A znasz jakąś inną?
- No to nieźle. - Zagwizdał. - Słyszałem o niej dużo od mojego domu. Zawsze wspominają rywalizację z jej niebywałą inteligencją. - Szukał w głowie wszystkiego, co wiedział o wspomnianej kobiecie.
- Ja nadal nie mogę pojąć, jak ktoś tak głupi jak ty mógł być w Ravenclaw'ie i jeszcze jest jego opiekunem. O Merlinie! - Wypowiedział z politowaniem.
- Przynajmniej nie musisz się martwić o siebie, twoja zgryźliwość jest widoczna na pierwszy rzut oka. Co ci zrobiła ta Granger? - Zapytał chcąc wiedzieć jeszcze więcej.
- Byłem w kawiarni, na moje nieszczęście ta, do której chodzę była zamknięta, więc trafiłem do innej, gdzie pracuję ta cholerna gryfonka. Na początku, Panna idealna wylała na mnie moją kawę, ale jej to podarowałem, następnie zaprosiła mnie na kolację, na którą poszedłem, bo odmawiać jest niekulturalnie. - Złapał oddech i podkreślił tonem swoje maniery. - Kolacja była znośna, dosyć się zmieniła i nie uprzykrzała mi jedzenia durnymi pytaniami. Nawet muszę stwierdzić, że jej poczucie humoru się polepszyło. - Skrzywił się na wspomnienie jej żartów z czasów szkolnych, którymi raczyła Pottera. - Po kolacji kontynuowaliśmy rozmowę przy winie, wydawało mi się, że nie wypiła tak dużo, ale się pomyliłem, gdyż jak wychodziłem, ona mnie pocałowała. - Rzucił ostatnie zdanie z niebywałym obrzydzeniem.
- O Merlinie, jesteś szczęściarzem. No i jak było? - Christopher nie uważał, że to było coś złego, czy jak twierdził Severus obrzydliwego. Przecież już jej nie uczy, ponad to jest dorosła.
- A jak miało być to moja uczennica, mógłbym być jej ojcem. - Rzucił nie rozumiejąc entuzjazmu w głowie Moore'a.
- Co ty gadasz?! Taka różnica wieku w naszym świecie to prawie nic. Na przykład Hope była ode mnie młodsza o 24 lata. Najważniejsze byś był pewien uczuć do niej, a ona do ciebie.
- Co ty gadasz, kretynie!! Ja się nie będę bawił w żadne przedszkole! - Wykrzyczał, zdenerwowany bezpośredniością swojego rozmówcy. - Poza tym, ona mnie pocałowała w policzek, gdy już miałem wyjść.
- Ehhh, a ja liczyłem, że się w końcu ogarniesz. Kobiety to najpiękniejsze istoty na ziemi, każda jest inna i w każdej wyjątkowe jest coś innego. Wiesz jedne mają ładne nogi, drugie mają ciekawe usposobienie, a jeszcze inne są niebezpiecznie inteligentne i pociągające. - Rozwodził się, rozmarzony wspominając liczne romanse na swoim koncie.
- Ja mam lepsze pytanie, kiedy cię wsadzą w końcu do Munga?! - Wrzasnął wściekły niczym furiat.
- Nie mają podstaw, czego nie można powiedzieć o tobie. Jeśli chodzi o tą twoją Granger, to się tym nie przejmuj, to nic nie znaczy. Normalni ludzie tak się żegnają.
- Żadną moją! Czy ty głuchy jesteś, że ona mi się nie podoba! - Coraz bardziej podnosił głos.
- Nie bądź taki uparty, mało kto z własnej woli chce spędzać z tobą czas. - Powiedział, wyraźnie rozbawiony. - A tym bardziej cię całować. - Zaczął przypatrywać się wnikliwie ciemno odzianemu mężczyźnie.
- Lepiej się już zamknij. Najdziwniejsze jest to, że gdy ją spotkałem to moja magia dziwnie zaczęła wibrować, nie mogłem się opanować i jej odmówić. - Spojrzał z dezorientacją na dłoń.
- Ciekawe, nie słyszałem o czymś takim. Może ci się naprawdę spodobała? - Wygiął brwi sugestywnie.
- Nie! - Wszelkie scenariusze w głowie blondyna przerwał niski krzyk.
- Dobra, spokojnie. Poszukamy odpowiedzi w książkach, najlepiej w tych o starej magii.
- Może masz rację, to rusz się do biblioteczki i zacznij szukać, a nie gadasz od rzeczy.
- Zobaczymy... Może Panna Granger naprawdę wpadła ci w oko. - Wyszeptał sam do siebie.
- Co tam gadasz? - Zapytał, gdy szedł powiewając szatami.
- Że już biegnę.
CZYTASZ
Słodko-gorzki
FanfictionKiedy myślisz, że wszystko jest skończone , pojawia się płomyk nadziei, który nadaje twojemu życiu nowy sens. Oto historia o słodko-gorzkim życiu dwóch tak różnych, a może tak podobnych do siebie ludzi, którzy próbują zbudować spokój i szczęście na...