O dotyk za dużo

116 15 7
                                    

Powszechnie uważa się, że cel uświęca środki, ale czy wciąż możemy tak twierdzić, gdy zależy od utraty godnoci. Takie wątpliwości towarzyszyły Hermionie podczas rozmów z Severusem, gdy ukazała mu swoje słabości i wcale nie chodziło o płacz, czy kradzież eliksiru. Tu chodziło o obietnice między nimi. Nie chciała poddawać pod jego władanie swych wspomnień, marzeń i myśli, ale wiedziała, że da to szansę na ukojenie i zakończenie tych niewyjaśnionych, bolesnych wizji.

Ze wspomnień Harry'ego wiedziała, że okulmencja wiążę się z wyciągnięciem z niej największych sekretów. Bała się, że Severus poczuje podziw i szacunek, który do niego żywi lub poczuje jej największe lęki. Wiedziała, że w tym momencie jest zbyt słaba na postawienie odpowiedniej obrony umysłu i on na pewno przedrze się do jej wnętrza. Przez jej głowę na nowo przelatywały myśli dotyczące Rona i ich ekspresowe zerwanie po bitwie, przeprowadzka, zwykły dzień w pracy, czy dziwne ciepło, jakie poczuła, gdy dotknęła ręki i spojrzała w czarne tęczówki tajemniczego Mistrza eliksirów.

- Dlaczego tak nagle zamilkłaś? - Cichy głos wyrwał ją zamyślenia i skierowała wzrok na osad filiżanki w jej ręku.

- Po prostu się zamyśliłam... - Odparła wciąż nieobecnym głosem. 

- Nie wiedziałem, że potrafisz takie rzeczy. - Rzucił z nutką ironii w głosie, nie mogąc powstrzymać się od wbicia szpilki w ulubionego kompana do awantur.

- Jeszcze wiele o mnie nie wiesz. - Podłapała intencje rozmówcy, obniżając figlarnie głos, narzucając dwuznaczne rozumienie wypowiedzianych słów.

- Chętnie się dowiem. - Odpowiadając na zaczepki młodej kobiety, nie czuł się dziwnie. Wiedział, że mają one wydźwięk żartu i nie martwił się o brak zrozumienia.

- Niestety to tajemna wiedza, tylko dla wybranych. - Uśmiechnęła się perliście, po czym dolała herbaty do ozdobnej porcelany.

- A jakież Panna Granger ma kryteria oceniania? - Zapytał kpiąco, z szelmowskim uśmiechem i podniesioną brwią. Bawił się tą konwersacją i podobało mu się to coś na kształt flirtu, co się między nimi wykształciło. Był człowiekiem, a przede wszystkim mężczyzną i czasami mógł sobie pozwolić na takie ekscesy tym bardziej z ładną, młodą kobietą. 

Jednak na myśl o tym, że ma ją za ładną obeszły go ciarki. On miał 38 lat, a ona tylko 19. To była dla niego niewyobrażalna przepaść. Tym bardziej, że nie dawno ją jeszcze uczył i właściwie robił to wciąż, tylko na innych, zmienionych zasadach. Choć w świecie czarodziejów takie związki były częste i akceptowalne, na co jego uwagę zwracał Christopher ten pozostawał w tej kwestii nieugięty.

Moore to stary podrywacz naprawdę lubił kobiety. Było mu bez różnicy czy miały 20 czy 40 lat czy były blondynkami czy szatynkami. To był typ wolnego ducha, którego ciężko okiełznać.

- Bardzo wysokie. - Rzuciła zdawkowo, czekając na rozwój sytuacji. Po czym delikatnie przygryzła wargi zostawiając na nich zaczerwienienia.

- Konkretniej? - Spoglądał wnikliwie na jej ciało, szukając oznak jakiegokolwiek zakłopotania.

- Na pewno odpowiednia inteligencja... - Snape zaśmiał się i machnięciem ręki przerwał jej wywód.

- Biorąc pod uwagę twój związek z Krumem czy Weasleyem, to twoje kryteria są dość niskie.

- Ron miał swoje przebłyski... To, że tego nie dostrzegałeś, nie daje ci prawa do wygadywania takich głupot. - Początkowo zdenerwowały ją te słowa. Owszem jej były chłopak nie grzeszył błyskotliwością i dużą wiedzą książkową, ale starał się rozmawiać z nią na wiele tematów. W sumie kogo ona oszukuje. W głębi serca czuła żal, który jeszcze bardziej potęgowało to, że dostrzegała jego wady. Tak, starał się poszerzać wiedzę, jeżeli ona dotyczyła tylko i wyłącznie quiddicha lub jego zawodników. Rozmawiał z nią tylko o nim albo o plotkach, które tak uwielbiał. Nie rozumiał jej ani nawet nie chciał spróbować zrozumieć.

- Wątpię. - Czuł, że mogło ją to zaboleć, choć jej późniejsza reakcja nie potwierdziła tego. Nie miał pojęcia, na jakich zasadach opierał się ich związek, ale myślał, że ktoś taki jak ona potrzebuje osoby wszechstronnej i tak samo łaknącej wiedzy.

- Dlaczego taki jesteś? - Zapytała pchnięta dziwnym impulsem, który był pragnieniem szczerości, którą pierwszy raz tak wyraźnie poczuła od kogoś.

- Jaki? - Zmrużył oczy w geście niezrozumienia.

- Oceniający, tajemniczy, a może nawet pesymistyczny... - Ciężko jej było opisać osobę o tak barwnym sposobie bycia, co tylko garstka osób potrafiła dostrzec.

- A jaki mam być? Beztroski? - Zaśmiał się histerycznie pod nosem. - Zakłamany? Miły dla wszystkich, nawet dla tych, którzy na to nie zasługują?

- Nie, nie o to mi chodziło... - Próbowała się bronić i doprecyzować zadane wcześniej pytanie, lecz jej próby zakończyły się fiaskiem.

- Odpowiedź jest banalna, bo jestem zniszczony Granger. - Powoli akcentował każdą literę, zatracając się w zaszokowanych i może nawet zaniepokojonych oczach młodej gryfonki.

- Nie mów tak! - Wyraziła głośno sprzeciw. Nie chciała, by znów się zadręczał, by znów chciał cierpieć za te wszystkie minione lata.

- Zrozum, że taka jest prawda. Owszem jest cholernie gorzka, ale trzeba ją przyjąć ze spokojem. - Nachylił się w kierunku kasztanowłosej, wnikliwie przyglądając się jej rysom.

- Udowodnię ci, że się mylisz. - Odpowiedziała wyzywająco, ukazując w oczach wesołe ogniki determinacji. Chciała walczyć o jego dusze, jeszcze nie zdawała sobie sprawy, jak bardzo.

- Ależ ty jesteś uparta. - Uśmiechnął się niezauważalnie pod kurtyną czarnych jak smoła włosów.

- A ty niby nie? - Zaśmiała się nieśmiało, czując rozluźniającą się atmosferę.

- Tego nie powiedziałem. - Zaoponował, wciąż śledząc jej niepewne i dla niego niezrozumiałe gesty.

- Wiesz, co musisz zrobić, bym ci to udowodniła? - Zapytała cicho, próbując delikatnie musnąć jego dłoń.

- Nie... - Odparł niepewnie, wciąż nie rozumiejąc sensu pytania i dziwnego zachowania.

- Zaufać mi. - Ułożyła pewnie swoją dłoń na jego, oczekując reakcji.

- Może zaczniemy lekcje? - Wstał gwałtownie i zaczął posępnie kroczyć po komnacie, chcąc jak najszybciej rozpocząć zajęcia z oklumencji i pozbyć się dziwnego uczucia ciepła, które na chwilę usadowiło się w jego piersi.

- Nie jestem pewna, czy to dobry moment. - Wyrzuciła z siebie beznamiętnie, będąc urażoną jego reakcją.

- No to już jesteś. - Powiedział twardo, wyciągając różdżkę z szaty. - Legilimens! - Hermiona zobaczyła błyszczący promień lecący w jej stronę, lecz było już za późno na reakcję.

Słodko-gorzkiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz