Nieznaczące tête-à-tête

134 15 21
                                    

Wielka Sala to największe pomieszczenie użytkowe w szkole. Była położona niedaleko Sali Wejściowej. Jadalnia była długa na kilkadziesiąt stóp, a jej wyposażenie zwykle stanowiły cztery, drewniane stoły dla uczniów każdego domu, które uginały się pod stertą kolorowych potraw. W centralnej części stał stół nauczycielski i podwyższenie, z którego przemawiali dyrektorzy.

Wygląd sali nie był ściśle określony, zmieniał się w zależności od okazji. Na przykład podczas uczty pożegnalnej zdobiły ją barwy domu, który uzyskał największą ilość punktów w roku szkolnym. Podczas Nocy Duchów sala miała mroczne i ciemne elementy. Czasami też służyła do przeprowadzania egzaminów, doskonale udaremniając wszelkie próby ściągania. Natomiast podczas Balu Bożonarodzeniowego duże stoły zastępowały małe stoliki i scena, na której występowały różne zespoły, na przykład kiedyś Hogwart gościł Fatalne Jędze. Jedynym niezmiennym elementem jest sufit, który jest odzwierciedleniem pogody panującej poza murami zamku.

Dzisiejszego dnia Wielka Sala świeciła pustkami, a podpierające mury stoły tworzyły kamienną ścieżkę do gniazda harpii, czyli miejsc nauczycielskich.

- Cóż, taki urok wakacji... - Pomyślała i ruszyła do przodu niepewnym krokiem, skupiając wzrok na stopach sunących płynnie po posadzce. Z zamyślenia wyrwał ją odgłos szybkich kroków i pewna, męska ręka, która wzięła ją pod ramię.

- Musisz się przestawić moja droga! Teraz jesz przy stole głównym. - Powiedział, prowadząc za rękę asystentkę transmutacji i nie zwracając uwagi na spojrzenia kilku zaciekawionych uczniów oraz Minerwy. Gdy byli na miejscu, odsunął krzesło oraz ucałował dłoń kobiety w sposób iście teatralny.

- Nie musisz tak skakać nade mną. Prawie mnie nie znasz. - Odparła z rumieńcem malującym się na policzkach czując ogromną niezręczność.

- Jakim byłbym gentlemanem, gdybym zostawił samotną piękność w potrzebie. - Udał mocno przejętego zarzutami, po czym szczerze i głośno się roześmiał.

- Może słabo się znamy, ale zdążyłem cię polubić. Dużo słyszałem na twój temat od mojego domu, byłaś dla nich prawdziwą konkurencją. - Odparł wlewając sok dyniowy do srebrnego kielicha.

- Jesteś opiekunem Ravenclaw'u? - Spojrzała wyraźnie zdziwiona upijając łyk ulubionej, czarnej i mocnej herbaty.

- A co wątpisz w siłę mojego intelektu? Muszę ci powiedzieć, że jak na moje lata nadal jest bardzo światły. Tak się złożyło, że profesor Flitwick jest ostatnio zajęty i dokonaliśmy małej zmiany. A jak pewnie już wiesz miałem w tym pewne doświadczenie. - Poruszył wymownie brwiami, jakby zdawał sobie sprawę, że dziewczyna już zdążyła poznać kilka faktów na jego temat.

Skrzaty podały do stołu ozdobne misy, po brzegi zapełnione zupami, wielkiego, pieczonego na złoto kurczaka i ziemniaki w ziołowej marynacie, które były ulubionym daniem kasztanowłosej. Nakładała obiad, ciągle lustrując ludzi dookoła i zachowanie siedzącego obok Christophera.

- Może chcesz soku dyniowego? - Zapytał, dolewając sobie pomarańczowego napoju.

- Mam jeszcze herbatę, dziękuję. - Opowiedziała, po czym wsadziła do ust ziemniaka, który aktywował wszystkie wspomnienia, co do posiłków w Hogwarcie.

- Uczyłeś rocznik rodziców Harry'ego, prawda? - Chciała go lepiej poznać.

- Miałem tę niewątpliwą przyjemność. Prawdę mówiąc, bardzo mało ich pamiętam, miałem dużo na głowie w tamtym czasie, ratowałem z kłopotów osobę wartą uwagi. - Mówił enigmatycznie, jakby nie chciał aby się już dowiedziała. Jednak nie docenił jej zdolności logicznego myślenia i łączenia faktów.

- Rozumiem, chodzi ci o profesora Snape'a?- Zapytała z wyjątkowo niewinnym spojrzeniem młodej sarny.

- Nic się przed tobą nie ukryje... - Pokręcił głową w zrezygnowaniu.

- Po prostu połączyłam kilka kropek. Wiem, że dość dobrze się znacie, a także z kim chodził profesor na rok. - Zaczęła mówić, jakby recytowała formułkę z książki.

- Naprawdę umiesz podejść człowieka jak jakaś wredna wiedźma z mugolskich bajek. - Uśmiechnął się. Hermiona wybuchła głośnym śmiechem na niecodzienne porównanie, wzbudzając coraz większą ciekawość Minerwy.

- Możesz mi powiedzieć, co ci mówił na mój temat? - Już nie siłowała się na tytułowanie osoby z duszą tak ciemną, a może gorzką, jak nielubiana przez wielu czekolada.

- A możesz najpierw powiedzieć mi, dlaczego tak ci na tym zależy? - Uniósł wysoko wąską brew i zmrużył oczy. - Dlaczego ciągle drążysz ten temat i wypominasz mi ciągle, że się o tym ode mnie dowiedziałaś? - To pytanie kompletnie zbiło ją z pantałyku i wyczuła swój nietakt. Miała problem z odpowiedzią, która nie obrazi jej rozmówcy, a także, która nie da mu dużego pola do rozmyślań.

- Z ciekawości oraz z sympatii. Podczas ostatniej rozmowy, pewnie o niej wiesz, profesor był jakiś inny, ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Poza tym rzadko wypowiada się o kimś miło, a po tym, co powiedziałeś w gabinecie profesor Mcgonagall, to wnioskuje, że tak było. - Mówiła, bardzo zważając na wypowiadane słowa.

- To prawda, Severus jest osobą bardzo zwracającą uwagę na słowa i nigdy nie rzuca ich na wiatr. Stało się tak od momentu, gdy nazwał Lilly szlamą, co wiesz z jego wspomnień. Bardzo tego żałował i pewnie nadal żałuję. - Opowiadał, grzebiąc w talerzu, jak i wspomnieniach.

- Masz rację, wiem o tym. - Odparła ze zrozumieniem w głosie.

- Po bitwie, odciął się od tego świata i stracił trochę ze swej ''potworności''. Wiesz, nie musi się już martwić, że ma postąpić wbrew sobie ani o to, czy przeżyje wyjście z domu. - Skrzywił się mimowolnie słysząc słowa, które wyszły z jego ust. Nigdy nie umiał dostatecznie szybko ugryźć się w język.

- O tobie mówił niewiele... Opowiedział, że cię spotkał i zjadł u ciebie kolację, na której porozmawialiście o wspólnej przeszłości i twoich marzeniach. - Kontynuował powoli, tak by nie wspominać o rozterkach czarnowłosego spowodowanych pijackim pocałunkiem dziewczyny.

- A ja muszę się przyznać, że to wykorzystałem, bo tak jak mówiłem wcześniej, dużo słyszałem o tobie od krukonów, innych nauczycieli i chciałem cię lepiej poznać. - Ożywił ton, a Hermionie spadł kamień z serca. Nie było to nic złego tylko zwykłe sprawozdanie z rozmowy, która nie była specjalnie tajna.

- Myślę, że będziesz jeszcze miała okazję spotkać Severusa - Zasugerował, widząc nieobecny wzrok dziewczyny.

- Co? Ach tak, na pewno. - Skończyli jeść i rozeszli się do swoich kwater.

Idąc korytarzem Christopher, miał dziwne wrażenie, że ta dziewczyna bardzo interesuje się byłym, wyjątkowo zrzędliwym nauczycielem eliksirów. Był z tego zadowolony, jeśli ona wywołała u niego poczucie winy z taką prędkością, to na pewno umie poruszyć człowieka. Moore pragnął, by ta młoda, energiczna gryfonka rozbiła mur i drut kolczasty, który okalał serce jego przyjaciela, który był mu jak syn.

- Ja się o to postaram, a wy jeszcze mi podziękujecie... - Wymruczał wesoło, po czym trzasnął drewnianymi drzwiami tak, że prawie wypadły z zawiasów.

Słodko-gorzkiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz