16

359 20 0
                                    

Peter

Świetnie. Poprostu świetnie. Nigdy nie sądziłem że zginę w tak młodym wieku. To znaczy, jasne brałem to pod uwagę ale nigdy nie było to tak pewne. Zawsze idąc na misję myślałem o tym że może mi się coś stać.

Pewnie brzmię jak ktoś samolubny. Chce ich uratować, i naprawdę jestem gotów oddać życie za każdego kogo kocham. Bo wiem że tak trzeba. Nie za wacham się im pomóc. Ale przytłoczyła mnie trochę ta sytuacja, musiałem wyjść na świeże powietrze.

Pomyślałem o cioci May, o Nedzie. O reszcie Avengersów, o innych osobach, o tym że mają rodziny i dzieci. Ktoś musiał im pomóc. Ja tak naprawdę nie miałem nikogo, nie miałem rodziców, nie miałem dziadków. Więc najbardziej logicznym wyjściem jest moje poświęcenie. Nikt nie będzie za mną tęsknił, nawet Nicole.

Przez te ostatnie tygodnie naprawdę myślałem że znalazłem kogoś z kim mogę spędzić resztę życia. Sądziłem że nadajemy na tych samych falach. Że jesteśmy jak Yin i Yang.

Byłem zły na siebie że w to wierzyłem. Nicole zmieniła się z powodu braku rodziców i doskonale ją rozumiałem. Lecz miałem nadzieję że opuści trochę swój mur i wpuści mnie do środka.

Nicole
Peter? Możemy porozmawiać?

'O co chodzi?'

Nicole
Nie wiem co takiego znowu zrobiłam że nie chcesz ze mną rozmawiać, ale nie usłyszałeś tego że Stark ma plan by nas przywrócić do życia.

Wkurwiało mnie to że nigdy nic nie rozumie. Czuję się jakbym to ja był dziewczyną a ona facetem który się mnie wstydzi. Miałem już tego dosyć, dlaczego ja ciągle zachowuje się jak ciota.

Ucieszyła mnie za to reszta słów. Minąłem Nicole i udałem się do Tony'ego. Co dwie głowy to nie jedna, może uda mi się jakoś mu pomóc.

Słyszałem jeszcze wołania Nicole ale puściłem to mimo uszu. Musiałem trochę od tego odpocząć.

Tony
Peter, nie wiem czy usłyszałeś resztę ale być może jest sposób by zapobiec waszej śmierci. - pokiwałem głową - przed tym jak Thanos zabrał kamień czasu, Strange powiedział mi że jest jeden sposób na milion by go pokonać. Cały ten czas spędziłem na szukaniu odpowiedzi. Ty i Nicole będąc razem tworzycie wokół siebie pole magnetyczne. Dlatego tak was do siebie ciągnie.

Co? Więc to wszystko, te uczucia, miłość to nigdy nie było prawdziwe? Byłem w szoku, nie mogłem wydusić ani słowa. To że na siebie wpadliśmy, to jaką chemię czułem będąc z nią to jakieś kurwa pole magnetyczne?

Tony
Peter?

'Tak, mów dalej.'

Tony
Więc tak, w ostatnie dni przygotowałem pewne ostrze przez które może przepłynąć wasza moc. Wystarczy że wbijcie je w serce Thanosa razem je trzymając. I haczyk jest taki że to ostrze pochłonie wasze moce pozbawiając was funkcji życiowych. Plan jest taki by wybudować taki magnes który pomoże wam wrócić do żywych. Jest to możliwe ale potrzebuje twojej pomocy.

Ok, ma to sens, musi on być jednak na tyle silny że wzbudzi ostatnie krople życia w naszym ciele.

'Wiec bierzmy się do pracy'

Zawsze chciałem zrobić coś ze Starkiem, chciałem wiedzieć jak pracuje, móc uczyć się od niego. Ciągle miałem pewne przeczucie że to się nie uda. Byłoby za pięknie. Musieliśmy jednak spróbować. Dlatego chciałem spędzić z nim trochę czasu. Chciałem być z Avengersami, śmiać się, wypić ostatnie piwo. Poprostu się z nimi pożegnać.

Praca nad magnesem zajęła nam kilka dni. Udało nam się utworzyć najlepsza wersję która naprawdę może nam pomóc. Gdy byłem obok niego czułem dziwne wibracje w ciele.

'Dziwnie się czuję... Jakoś tak nie swojo.'

Tony
To przez magnes, przyciąga cię do siebie. Musisz zachować pewien dystans bo może pochłonąć twoje moce.

'Jesli się nie mylę miał nas uratować a nie zabierać umiejętności'

Tony
I tak będzie, zobaczysz. Peter, musisz wiedzieć że zrobię wszystko co w mojej mocy by nie dać ci odejść. Nie po raz drugi.

Uśmiechnąłem się i pokiwałem głową.

Nagle do gabinetu weszła Nicole. Wyglądała cudownie, jak zwykle ale będąc z nią jedyne czego chciałem to być obok niej i ją pocałować. Wiedziałem że te uczucia nie są prawdziwe więc wyszedłem zanim otworzyła usta.

Może byłem chujem. Trudno, może teraz czas bym to ja miał wszystko i wszystkich gdzieś jak to ona do tej pory. Wychodząc wbiegłem na Nat.

Nat
Heej, wszystko w porządku?

'Ja... Chyba poprostu ta sytuacja mnie trochę przerasta. Zawsze byłem Spiderman'em z sąsiedztwa a teraz leży na mnie odpowiedzialność uratowania reszty. A co jeśli mi się nie uda?... Przepraszam, pewnie zawracam ci głowę.'

Nat
Skąd. Peter, jesteś najodważniejszym młodym facetem jakiego znam. Faktycznie leży na tobie pewna odpowiedzialność ale chcę żebyś wiedział że jeśli się nie uda to napewno nie będzie to twoja wina. A wiesz dlaczego? Bo już poświęcasz się całkowicie żeby uratować resztę. Jeśli się nie uda znajdziemy inny sposób. A teraz chodź tu do mnie, potrzebuje dziś uścisku, i ty pewnie też.

Podszedłem i przytuliłem się mocno. Może to jest właśnie nasze pożegnanie?

Uśmiechnąłem się i odchodząc spojrzałem na gabinet Starka. Tony i Nicole o czymś rozmawiali, nie mogłem zrozumieć o czym ale Nicole miała na twarzy czysty gniew. Może również sądzi że plan się nie uda.

Nie zdążyłem dotrzeć do swojego pokoju gdy usłyszałem kroki.

Nicole
Nie mogę uwierzyć jak możesz być tak tępy!

Odwróciłem się z gniewem na twarzy.
'Slucham?'

Nicole
Nie mów mi że uwierzyłeś w te bzdury o magnesie który nas niby przyciąga do siebie.

'A dlaczego miałbym nie wierzyć?! Wszytko ma sens! '

Nicole
To w takim razie jesteś największym kretynem!

'Jestem kretynem, a wiesz dlaczego? Bo ciągle wierzyłem że może zdołasz mnie pokochać, pokochać kogokolwiek, ale jesteś samolubna, zawsze byłaś i zawsze będziesz. Gdy będzie po wszystkim może znajdziesz kogoś podobnego do siebie, ja taki nie jestem, nie jestem tak nieczuły jak ty!

Nagle poczułem gorąc na policzku od uderzenia otwartą dłonią przez Nicole. Zdążyłem zauważyć łzy w jej oczach zanim odwróciła się i zamknęła w swoim pokoju.

Girl With A Bow (+18)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz