Głęboka cisza utkana grubymi nićmi nocy
Nieruchoma i nieprzenikniona
Otula moje zmysły i uspokaja ciałoOtaczające mnie powietrze przesyca spokój
A mój umysł wypełnia zapach ozonu
Zwiastujący burzę w moim zszarganym wnętrzuNieposkromnione myśli nie prowadzą do żadnych wniosków
Niczym nici strzępiącego się swetra kolejne wątki urywająją się zanim zdążę je pochwycić
Nie potrafię uporządkować swojego wnętrzaPośrodku tego chaosu rozkwita krzykliwy kwiat mojego niepokoju
Z każdym kolejnym wdechem jestem coraz bardziej pewna
Coś jest nie takWiem że każda upływająca sekunda bezlitośnie pcha mnie ku złemu zakończeniu
Z narastającą paniką staram się znaleźć źródło tego stanu
Bezsensownie szarpię za myśli i gorączkowo upycham je do kieszeniZ nieba zaczynają spadać płatki
Przerywam swoje zajęcie urzeczona
Uśmiecham się i wyciągam dłońSzary płatek ląduje na mojej ręce
Dziecięca radość gwałtownie wypada mi z rąk i rozbija się z hukiem na podłodze
Panika oblewa moją twarz gorącym strumieniemCiszę rozrywa mój wrzask
Gdy orientuję się że to nie śnieg a popiołyJuż za późno
CZYTASZ
mało poezja
Poetrymój emocjonalny śmietnik zrozumienia i sztuki można przecież szukać wszędzie