Minęło już kilka lat
Odkąd miałam coś na własność
Trochę mi się zmienił świat
Parę dat straciło ważność
Samej siebie trochę brak
Tej która kochała światło
Która chciała wiedzieć jak
Odzyskać co życie skradłoNadal czasami zapuka przez szybę
Kroplami deszczu tkanymi przez wiatr
Łkanie jej ciche się niesie po rynnie
Kiedy kolejny umyka jej kadr
Ale coraz łatwiej żyć jako zabójca
Czas mija na oczach przysiadła ćma
Nie widzę już krwi gdy o ściany się rzuca
Zamknięta w opakowaniu ze szkłaPozostały kontury
Wrzypalone łzami wspomnienia
Wydarte w nich dziury
Bezpiecznie cenzuralne brzmienia
Podziwiam przejrzyste mury
To szkło bardzo wiele tu zmienia
Wygładza odbicia bólu
Ale nie pozostawia cieniaPatrzę na własną innowację z ulgą
Tłumię wyrzuty sumienia
Omijam szybko tą bańkę z krzyształu
Staram się zapomnieć o tym co zawiera
Biorę pusty oddech odchodzę pomału
Krzyczą umierające marzenia
Dobrze że zagłusza je moja szyba
Dosyć już mi przyniosły cierpienia
CZYTASZ
mało poezja
Poetrymój emocjonalny śmietnik zrozumienia i sztuki można przecież szukać wszędzie