Do oniemiałego Toma podszedł Haz.
Spojrzał na przyjaciela, a następnie spojrzał w stronę w którą patrzył brunet.
-Co tu się odwaliło?-powiedział dostrzegając Sierre na drugim końcu korytarza.
-Nic. - powiedział krótko otrząsając się z zamyślenia. Włożył ręce do kieszeni i poszedł w stronę stolika przy którym siedziała jego rodzina.-Gdzie Harry? - zapytal rodziców gdy zauważył brak brata i Sierry.
-Wyszli już. My też będziemy się zbierać. Jutro chcemy trochę pozwiedzać.
-Poczekajcie. Zapłacę i pojadę z Wami. - Tom nie chciał zostać teraz sam. Wiedział że jego myśli nie dadzą mu normalnie funkcjonować ani spać. Wybrał więc opcje spędzenia czasu z rodziną.
Haz i Barbara pożegnali się z Hollandami.
Tom jechał ze swoją mama i Peny. Sam, Paddy i Dominic pojechali druga taksówka.
-Bardzo miła ta Sierra. - zaczęła Nikki.
-O tak. Taka swoja. Od razu odnosiło się wrażenie że znam ja lata. I jest taka piękna. - westchnęła Prny. - Widziała Pani te buty...choruje na nie od kilku lat. Klasyk.
-Tak...bardzo elegancka.
-Fajnie że Harry ma taką dziewczynę. Widać że jest szczęśliwy.
-Też to zauważyłam. Jest taki odmieniony. - Nikki i Peny zachwycały się Sierra i Harrym, a Tom żałował że nie pojechał z chłopakami. Miał ochotę się rozpłakać i krzyczeć jednocześnie. Już dawno nie miał takiej mieszanki uczuć.
~Sierro Evans...jak ja Cię nienawidzę... - powtarzał w myślach jak życiowa mantrę.Tydzień Holland'ów w Stanach dobiegł końca. Wszyscy wrócili do Londynu, a wraz z nimi Tom.
Brunet nie kontaktował się z dziewczyną przez ten czas. W dniu wylotu napisał jej smsa że wyjeżdża na jakiś czas do rodziny i żeby odwołała wszystkie spotkania i nic jemu nie planowała. Sierra odpisała mu krótkie "Ok".
Miała wolne od Toma i jego spraw.
Właśnie siedziała na blacie na środku wyspy kuchennej po turecku jedząc płatki na mleku i zawzięcie klikając w klawiaturę swojego laptopa.
-Krzeseł w tym domu nie ma?-do kuchni wszedł Chris.
-Oj tato wiesz ze tak wygodniej. - odezwała się z buzia pełna płatków. Mężczyzna wyciągnął sobie jedna miseczkę i również zrobił sobie płatki. Siadł tak samo jak córka na blacie. Sierra podniosła na niego wzrok z wielkim pytaniem wypisanym na twarzy.
-No co sprawdzam czy faktycznie wygodnie. - odezwał się wzruszając ramionami.
-I jak?
-Miałaś rację. To idealna poza do jedzenia płatków. - zaśmiał się. - Co tam? Widzę że coś Cię meczy.
-Za dużo właśnie...eh...myslalam czy nie wynająć jakiegoś mieszkania...
-Zwariowałaś? Co ja będę sam robił w takim domu.?
-Do tej pory...
-Mieszkał ze mną Scott...dopiero się tu wprowadziłaś. Daj mi się Tobą nacieszyć.
-No ok...
-Dobra, ta sprawę ogarnęliśmy...jak Ty i Tom?
-Nie ma mnie i Toma tato.
-Ok. Inaczej co do niego czujesz?
-Nie wiem. Czuję że jakby tylko kiwnął palcem bym do niego poleciała by spędzić z nim jak najwięcej czasu, jestem zazdrosna ale dał mi zbyt jasno do zrozumienia ze nic z tego nie będzie.
-A Harry?
-Jest kochany, uczynny i opiekuńczy, jak Tom na początku... Ale Harry to mój przyjaciel dla którego zrobię wszystko.
-Trudna sprawa...czekaj...-Chris zeskoczył z wyspy i poszedł do spiżarki. Po chwili wrócił z dużym kubłem lodów waniliowych. Z szuflady wyciągnął dwie łyżki i wrócił na miejsce jedna podając córce.
-A Twoja dieta? Zaraz masz nagrywki. - Sierra spojrzała z politowaniem na ojca.
-Kilka kalorii więcej nic nie zrobi, a tu mamy ważna sprawę do obgadania, same płatki nie pomogą. - Chris otworzył opakowanie i obydwoje nabrali lodów.
Rozmawiali długo, ostatecznie i tak nie znajdując odpowiedniego rozwiązania sprawy, ale za to zjadając całe opakowanie lodów.
Nagle komórka Sierry wydała odgłos przychodzącej wiadomości.
-Tato...? - dziewczyna wyciągnęła telefon w stronę ojca.
-Zabije skorwysyna.-warknął ostro.
Cały dobry humor prysł jak za dodknieciem czarodziejskiej różdżki.
CZYTASZ
Córka (nie) idealna /Tom Holland
FanfictionMasz idealne życie i nagle pojawia się córka Twojego przyjaciela...mala istotka która wywraca życie każdego o 180°