występuje scena +18
Ja: To już za godzinę <3
Harry: Do zobaczenia po koncercie <3
Schowałam telefon i na chwilę oparłam się o barierkę znajdującą się pod stadionem. Kolejka szła w błyskawicznym tempie. Jak kilkanaście minut temu byłam na samym jej końcu, to teraz byłam niemalże pod samym wejściem. Nawiązywałam kontakty z osobami, które stały przede mną lub za mną.
Wszyscy mieliśmy się niesamowicie bawić, a ta noc miała należeć do tych niezapomnianych. Każdy z nas widział, na jaką skalę były koncerty One Direction. Nie mieli sobie równych.
Ogromne areny, kilkutysięczna widownia, fajerwerki do samego nieba, rozgłosy na całe miasto, konfetti na koniec.
Za każdym razie kiedy widziałam filmiki z ich show, miałam łzy w oczach, a w moim sercu tworzyło się uczucie wielkiej dumy oraz zazdrości.
Mało osób na tym świecie osiągnęło taki sukces i wzbudziło miłość do siebie, jak właśnie oni to zrobili. Jak najbardziej zasługiwali na rozgłos i to na jak największy. Podziwiałam ich za pracowitość i wytrzymałość. Doskonale wiedziałam, jakie życie w takim trybie było ciężkie.
Uratowali tyle osób, a nawet nie mieli o tym bladego pojęcia. Powodowali uśmiechy na twarzach inni. Byli... najlepszym co mogło się w życiu przytrafić.
Odczuwałam wielką zazdrość przy każdym zdjęciu czy filmków fanów, jak przeżywali te wszystkie wydarzenia i spotkania z nimi na żywo. Marzyłam o czymś takim, a los pokazał, że warto marzyć.
Właśnie dziewczyna, która była przede mną weszła do środka, więc teraz przyszła kolej na mnie. Podeszłam do ochroniarza, który zeskanował bilet i nakazał pokazać dowód tożsamości, co natychmiast zrobiłam. Następnie przeszłam przez bramkę bezpieczeństwa, która na moje szczęście nie zapiszczała. Nie miałam ze sobą torebki, więc mężczyzna nie miał co przeszukiwać.
W mgnieniu oka mogłam przejść do środka areny i znaleźć swoje miejsce, co po jakimś czasie mi się udało. Usiadłam na swoim miejscu i obserwowałam, jak stadion stawał się z każdą minutą coraz pełniejszy, aż w końcu był cały wypełniony.
Widok sceny oddalonej tak bardzo ode mnie, wprawiał mnie w smutek. Chciałam być jak najbliższej ich, nawet jeżeli miałam z nimi do czynienia na osobności. Zazdrościłam dziewczynom znajdującym się przy samej scenie. Przecież to musiało być niesamowite uczucie.
Z niecierpliwością czekałam na rozpoczęcie. Co chwila sprawdzałam godzinę. Każda sekunda trwała jak godzina, jak wieczność. Naprawdę nie mogłam się doczekać.
Myślałam, że serce wyskoczy mi z tych emocji, w szczególności, kiedy wszystkie światła zgasły, z głośników zaczęła wydobywać się muzyka, a na ekranach pojawiło się intro...
Po policzkach leciały mi łzy szczęścia, a z ust tak jak z pozostałych dziewczyn, głośny pisk. Nie mogłam uwierzyć, że marzenie, ten cudowny sen, z którego nie chciałam się wybudzić, dział się naprawdę i to na moich oczach. Po plecach co moment przechodziły mi dreszcze. Buzowało we mnie podekscytowanie i adrenalina, a szczęście miało nie mieć końca.
Chciałam już usłyszeć te piękne, angielskie głosy na żywo. Poczuć magię ich występów na własnej skórze, która już przypominała gęsią.
Wtedy światła reflektora padły na scenę, na którą wyszła piątka, niby różnych, ale naprawdę bliskich i podobnych chłopaków:
Niall Horan

CZYTASZ
He | Harry Styles
FanfictionNieznany: Hej słońce, bo nie znalazłem truskawkowej czekolady, dlatego wziąłem orzechową... Ja: Wtf, kto lubi truskawkową czekoladę? Nieznany: Przepraszam cię najmocniej! Pomyliłem twój numer z numerem mojej siostry... 'alternatywna' wersja "She"