16. Zawsze byłam sama

219 12 12
                                    

Diana pov's

Zjechał pocałunkami na moją szyje zostawiajac na niej mokre ślady. Moje dłonie powędrowały w jego włosy lekko pociągając za końcówki, przez co przegryzł moją skórę na co cicho syknęłam.

To było tak cholernie przyjemne.

Całował mnie namiętnie wywołując we mnie coraz intensywniejsze i sprzeczne emocje. Nie umiałam określić co takiego było w tym chłopaku, że dla niego miałam ochotę przekraczać każdą granice.

Chwyciłam za dół jego koszulki podnosząc ją ku górze w końcu ją zdejmując. Moje ręce błądziły po jego torsie. Wiedziałam, że był umięśniony, ale teraz dłonią mogłam wyczuć każdy pojedynczy mięsień.

Gdy przysłał sie do mojego dekoltu wydałam z siebie niekontrolowany jęk. Każda kolejna minuta powodowała kolejne fale gorąca. Powietrze coraz bardziej gęstniało i robiło się coraz bardziej duszno. Powoli zaczął ściągać ze mnie sukienkę. Chciałam tego. Z nim. Gdy uporał się z sukienką rzucił ją gdzieś w bok dokładnie całując kazdy milimetr mojej skóry. Pozbył się stanika i odrazu przechwycił pierś w usta. Jego dłonie błądziły po moim ciele i w momencie kiedy miał zdjąć mi ostatnią część garderoby zamarłam i jak poparzona odsunęłam się podkulajac nogi do klatki piersiowej. Spojrzałam na niego z przerażeniem czując jak moje ciało zaczyna drżeć.

Nie nie nie

Jego dłonie na moim ciele, przesuwały się powodując coraz większa panikę. Nie umiałam krzyknąć, jedynie cicho błagałam by przestał.

– Diano? Co się dzieje – zapytał przesuwając się bliżej. Przyciągnął mnie do siebie, a ja wtuliłam się w jego klatkę piersiową. Załkałam nie powstrzymując się przed tym. Wiedziałam, że okazałam słabość, ale to wszystko nagle mnie przerosło. Czułam, że po coś się nachylił, a po chwili wetknął mi w dłonie jego koszulę. Odrazu ją założyłam znów opierając głowę o jego klatkę.

– Przepraszam – wybełkotałam starając się opanować głos. Niestety na marne.

– Nie przepraszaj – wzmocnił uścisk całując mnie w czubek głowy. – Nie masz prawa mnie przepraszać.

Załkałam żałośnie.

– Co się dzieje? Dlaczego się odsunęłaś? Dlaczego płaczesz? Powiedz mi – zadawał pytanie za pytaniem, a ja nie umiałam tak po prostu tego wszystkiego z siebie wydusić.

Całował mnie żarliwie, a ja nadal próbowałam go odepchnąć. Byłam, jednak za słaba.

Byłam taka bezsilna

Czułam kojący dotyk Victora, który czekał aż coś powiem. Ale ja nie umiałam. Nigdy z nikim o tym nie rozmawiałam. Bałam się. Tak cholernie się bałam.

– Puść mnie błagam – łkałam dusząc się własnymi łzami

Do dziś jego twarz pojawia się w moich koszmarach. Jego obrzydliwy uśmiech i oblizywanie warg.

– Ciii Aniołku...zaraz będzie ci lepiej. Poczujesz przyjemność, obiecuję.

Nikt nie mógł mi pomóc...

– Wiesz, że zawsze tu będę prawda? Cokolwiek by się działo Diano, masz moją pomoc – powiedział przez co odsunęłam się spoglądając w jego oczy. W piękne zielone oczy, które patrzyły na mnie ze spokojem i miłym ciepłem. Nachyliłam się w jego stronę i delikatnie musnęłam jego usta. Bylam taka wdzięczna. Nie wiem czemu ale naprawdę wierzyłam w jego słowa.

Taka naiwna

– Dziękuje – wyszeptałam – Tak bardzo ci dziękuje...

– Jesteś gotowa mi o tym powiedzieć? – zapytał opierając czoło o moje. Zacisnęłam mocno powieki kręcąc głową. – Dobrze.

The missing pieceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz