🍥 Rozdział 12 🍥

318 19 2
                                    

Moje przypuszczenia nie były mylne. Spodziewałam się takiej sytuacji. W takich chwilach jest dużo przewidywalnych scenariuszy. Ten był jednym z nich.

- Ach, moja wina, że podszedłem lekceważąco do sprawy - powiedział Shikamaru - Więc, skoro zabili ludzi, którzy mieli ten tatuaż na dodatek przekreślając go, może być bardzo prawdopodobne, że istnieje jakaś organizacja - wywnioskował.

- Niewykluczone - oznajmiam.

- To dosyć brutalne środki na zachowanie tajemnic w sekrecie - wtrącił Naruto.

W mojej głowie nagle pojawił się niepokój. Jednak stałam spokojnie by nikt niczego nie podejrzewał. Chciałam się tylko dowiedzieć czegoś na temat oprawców Mitsukiego. Teraz sprawa zaczęła się robić skomplikowana. Nie wróży to nic dobrego.

- Osoba która to zrobiła to nie byle kto. Przebił się przez nasz system ochronny. To prawie graniczy z cudem! - stwierdził Shikamaru.

Tatuaż, jakiś człowiek który przebił się przez system ochronny, zamachowcy i ich nagła śmierć. Teraz tylko to mi krążyło po głowie. Coraz to większy niepokój czułam. Na dodatek ta osoba nie zostawiła żadnych poszlak. Sytuacja już wygląda nieciekawie a to dopiero początek.

- Osoba, która ich zabiła ewidentnie nie chciała by ktoś się czegokolwiek dowiedział. Za tym musiało stać coś głębszego niż jakieś stare porachunki. - kontynuował Shikamaru zapalając papierosa.

- Tobie chyba nie wolno palić - zwrócił uwagę Naruto.

- Temari nie ma w pobliżu - powiedział - Proszę nie wydajcie mnie.

Poprosił a ja się delikatnie zaśmiałam. To na moment załagodziło sytuację.

- Wracając, postaraj znaleźć się cokolwiek na temat tego tatuażu - nagle rozkazał mój ojciec.

- Ach, no dobra - westchnął i wyszedł z pomieszczenia.

Spojrzałam na przyjaciela. Było widać, że jest poruszony tą sytuacją.

- Mitsuki - odezwał się do niego tata - Nie martw się na zapas. Postaramy dowiedzieć się jak najwięcej o tych osobach i schwytamy kogo trzeba - próbował go pocieszyć.

Mitsuki mimo, że ma szesnaście lat, czasami nadal zachowuje się jak małe dziecko. To bardzo w nim lubię. Nie jest wiecznie poważny w przeciwieństwie do mnie. Za to jest bardzo wrażliwy.

- Cóż, to chyba wszystko. Wracajcie do swoich spraw i pod żadnym pozorem nie opuszczajcie wioski - przypomniał i się z nami pożegnał.

Chłopaki poszli przodem. Kiedy byli już wystarczająco daleko wybiegłam przez okno do swojego domu. Nie chciałam by mnie zauważyli.

Na miejscu od razu skierowałam się do swojego pokoju i położyłam się na łóżku. Zaczęłam się zastanawiać co ja właściwie robię. Trochę było mi teraz głupio przez to jak odzywałam się do Yorokobiego. I chyba byłam zbyt poważna podczas spotkania. Chłopaków to poruszyło a ja stałam jak posąg. Nie spytałam się również jak się czuję Mitsuki, co z resztą robię zawsze.

Przepłynęła mnie fala poczucia winy, a zaraz za nią niepokój związany z zagadką zamachowców na przyjaciela i w końcu plan ucieczki z wioski i pogoń za ojcem.

Po godzinie rozmyślań postanowiłam najpierw przeprosić przyjaciół. Potem zaplanuje sobie grafik treningów a na koniec plan ucieczki. Przy tym wszystkim muszę mieć również oko na Mitsukiego. Nie będzie to proste, ale dam radę.

***

Następnego ranka poszłam przeprosić chłopaków. Zaczęłam od Mitsukiego. Specjalnie podeszłam pod jego dom.

- Wybacz mi za moje zachowanie - zaczęła - Po prostu byłam rozkojarzona.

- Nic się nie stało - powiedział.

- Jak się czujesz?

- Dobrze Rubinku - odpowiedział po czym mnie przytulił.

- Rubinku? - odchyliłam głowę aby spojrzeć mu w oczy.

- Tak. Będziesz moim Rubinkiem. Twoje czerwone oczy są przepiękne, dlatego uważam, że taka ksywka będzie ci bardzo pasować! - powiedział jak zwykle z uśmiechem a ja przewróciłam oczami.

Następnie poszłam do Yorokobiego. Siedział u siebie na ogrodzie.

- Przepraszam za moje zachowanie - zaczęłam.

- Lekko wybiegło ono od normy - skomentował.

- Wiem o tym. Wybacz mi. Byłam rozkojarzona - usprawiedliwiłam się tą samą gadką co Mitsukiemu.

- Jak będziesz chciała porozmawiać, wiesz gdzie mnie szukać. Zawsze postaram się pomóc. - odpowiedział z troską.

Spojrzałam w niebo. Było bezchmurne. Czyste, niebieskie niebo.

- Nie wiem co we mnie wstąpiło. Chyba trzymałam w sobie zbyt dużo emocji i w końcu pękłam. - westchnęłam. Z powrotem spojrzałam na białowłosego - Nie gniewasz się?

- Nie jestem zły - uśmiechnął się - Tylko następnym razem zamiast je gromadzić, po prostu się wygadaj - doradził.

Po przeprosinach udałam się na miejsce1 wokół drzew. Była strefa na trening a dookoła kwitła piękna zieleń.

W końcu nadszedł ten dzień, w którym po raz pierwszy użyje sharingana do treningu. Wzięłam głęboki wdech i spróbowałam go uaktywnić. Poszło bez problemu.

Wspiełam się na drzewo, po czym skoczyłam głową w dół zamykając oczy. Próbowałam wykorzystać sharingana tak, aby trafić kunai w tarcze. Rzuciłam dziesięcioma naraz. One parami się o siebie odbiły. Gdy wylądowałam i otworzyłam oczy ujrzałam, że prawie każdy wbił się w środek. Dobrze mi poszło jak na pierwszy raz.

Do wieczora ćwiczyłam to aż do perfekcji. W końcu wszystkie kunai wbiły się w środek. Byłam z siebie dumna.

Z czasem pragnę dojść do efektu jak ten ninja, który złapał w genjutsu dwadzieścia osób naraz. Chciałam być silna. Kto wie, może będę silniejsza nawet od niego

Akai - córka serca KonohyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz