PERSPEKTYWA: NEJI
Widok, który zastałem zmroził mi krew w żyłach. Po raz pierwszy w swoich szesnastoletnim życiu zobaczyłem martwe ciała. Wiedziałem, że czeka mnie to prędzej czy później, ale nie spodziewałem się, że to będzie aż tak drastyczne. Czułem, że ciała powoli się rozkładają, bo zaczynały wydobywać nieprzyjemny zapach.
Spojrzałem w bok. Zobaczyłem Yamato, na którego twarzy widniał strach.
- Chłopcy, rozejrzyjcie się po całym domu - powiedział - Mam nadzieję, że Akai w tym nie uczestniczyła - wypowiedział to z troską w głosie.
- A co jeżeli ona to zrobiła? - wtrącił się nagle Shikadai.
- Nie, to nie mogła być ona - od razu zaprzeczył nasz sensei - Znam ją od dziecka. Zawsze była spokojną dziewczynką. Nie stać byłoby ją na taki krok.
- A co jeśli? - nadal trwał przy myśli chłopak.
- Bądźmy nadziei, że nie - dodał i dał znak ręką, abyśmy się rozejrzeli.
Zawsze była spokojną dziewczynką (przechyl to zdanie). Powtórzyłem sobie te słowa w myślach. Właśnie. Była spokojna i nieszkodliwa. Zazwyczaj takie osoby później okazują się być niestabilne psychicznie. Mogłem być prawie że pewny, że to jej sprawka. W końcu, dlaczego by uciekała?
Nie podzieliłem się przemyśleniami z Yamato. Wolałem go jeszcze bardziej nie stresować. Spędził z nią dużo czasu myśląc, że ją dobrze zna. Taki fakt złamałby mu serce.
Przeszukaliśmy cały dom, ale nic w nich nie znaleźliśmy.
- Yorokobi, wezwij Pukkina i niech poinformuje hokage o ciałach - nakazał Yamato, ale nie odzyskał żadnej odpowiedzi - Yorokobi? - powtórzył jeszcze raz.
Rozejrzeliśmy się dookoła i dopiero teraz zauważyliśmy, że nie ma z nami jednego członka. Sensei wyraźnie się zmartwił.
- Idziemy do lasu. Może sam poszedł jej tam poszukać. - rozkazał prowadzący po czym ruszyliśmy w ślad za nim.
PERSPEKTYWA: YOROKOBI
Pod nieuwagę drużyny wyszedłem oknem z tyłu mieszkania i udałem się do lasu tuż za nim. Słowa Shikadaia zawarły mi w pamięci. A co jeżeli ona to zrobiła (przechyl to zdanie)? Nie mogłem przyjąć do siebie tej myśli. Co prawda, zachowywała się dziwnie przed tą ale... Nie. To nie może być ona. Nie wierzę w to.
Po dość długim biegnięciu przed siebie zauważyłem dwie sylwetki rozmawiające ze sobą. Podbiegłem trochę i schowałem się za drzewem aby się im przyjrzeć. Od razu ich rozpoznałem. To był Mitsuki wraz z Akai. Ulżyło mi trochę na ich widok. Żyli.
Nie mogłem tak stać i czekać na rozwój sytuacji, więc podszedłem do nich.
- Akai! - krzyknąłem biegnąc w jej kierunku. Odwróciła się. Na jej oczach widniał strach. Chyba chciała uciec, ale zablokowałem jej to łapiąc ją za ramiona. - Co ty tutaj robisz? - przeszedłem do konkretów.
Nie odpowiadała. Stała jedynie jak sparaliżowana i wpatrywała się we mnie.
- Co ty tutaj robisz! - powtórzyłem unosząc trochę głos.
Milczała. W pewnej chwili podszedł do niej Mitsuki i objął ją w talii szepcząc do ucha, ale tak, żebym słyszał.
- Skoro on tu jest, niedługo reszta przyjdzie - poinformował ją.
PERSPEKTYWA: AKAI
Stałam jak wryta w ziemię. Widok Yorokobiego zmiótł mnie z planszy. Nie mogłam uwierzyć, że ominęłam tak ważny szczegół.
Poczułam nagle coś na swojej talii. Były to dłonie mojego przyjaciela. Gdy szepnął mi do ucha przeszły mnie lekkie ciarki.
W końcu Yorokibi puścił moje ramiona i zaczął krzyczeć.
- To wszystko twoja wina! - wydarł się w stronę Mitsukiego - Jak mogłeś dopuścić do takiej sytuacji?!
Jak na zawołanie wyrwał mnie z transu.
- Przestań na niego krzyczeć! - w końcu coś z siebie wydusiłam - To był mój plan. Nie obwiniaj go o coś, czego nie zrobił!
Zapadła cisza. Tym razem to Yorokobiemu odjęło mowę. Stał i wpatrywał się we mnie z przerażeniem i chyba lekkim żalem. Skoro już tu jest, zdecydowałam się mu odpowiedzieć na jego wcześniejsze pytanie, tym razem spokojnie.
- Uciekałam wraz z Mitsukim aby odnaleźć mojego drugiego ojca - zaczęłam spuszczając głowę - Jestem tego pewna, że tata nie pozwoliłby mi na to, dlatego zdecydowałam się na taki krok - podniosłam głowę i smutnymi oczami spojrzałam się na osobę przede mną - Czy teraz ty chcesz abym odpuściła sobię szanse na lepsze, szczęśliwsze życie? Całe życie wychowywałam się prawie samotnie. Do pewnego czasu ciocia Sakura przychodziła się mną opiekować, ale gdy dojrzałam, przestała. Tata ze względu na to, że jest hokage często przebywa poza domem. - powoli zaczęły płynąć mi łzy - Całe życie byłam wypełniona pustką z powodu braku rodzinnej miłości. Ja nie wiem jak to jest mieć dwójkę rodziców w porównaniu do ciebie. A teraz, kiedy mam szanse w końcu to osiągnąć ty chcesz mi to odebrać?
Przyjaciel zbladł. Przez chwilę nie wiedział co powiedzieć, ale w końcu się odezwał:
- Nie możesz osiągnąć tego takimi sposobami. Niedługo będzie tu reszta, a oni nie będą chcieli cię wysłuchać do końca i na pewno ci nie ustąpią.
Spuściłam z powrotem głowę w dół. Chciałam go odrobinę zmanipulować.
- Ufasz mi? - powiedziałam cichutkim głosikiem aby wzbudzić w nim zmieszanie i uległość.
Nie odpowiedział mi na to pytanie. Po krótkiej przerwie zapytał się o coś innego:
- Umiesz mi powiedzieć co stało się w domku na końcu wioski?
Serce mi się zacisnęło. Dobrze, że Mitsuki mnie trzymał, bo inaczej bym poleciała na ziemię.
Znów zapadła długa cisza. Nie wiedziałam co mu odpowiedzieć. W końcu podniosłam głowę i zdobyłam się na szczerość.
- To była samoobrona - rzekłam a na jego oczach pojawił się strach. Pewnie nigdy by się nie spodziewał tego po mnie. Nie wykazywałam żadnych oznak wskazujących, że kiedykolwiek będę do tego działania zdolna.
- Ktoś się zbliża - nagle z rozmowy wytrącił nas Mitsuki. Umiał świetnie wyczuwać czakrę. Chwilę później też ich wyczułam. Wyszłam z objęć Mitsukiego i zaczęłam wokół nas stawiać pieczęć kamuflującą.
- Co robisz? - zapytał Yorokobi
- Próbuje nas ukryć - odezwałam się nie odrywając uwagi od czynności.
- Chcesz iść z nami? - Nagle odezwał się Mitsuki. Zaskoczyło mnie odrobinę jego pytanie. Nie spodziewałam się tego po nim. Jak dla mnie to może iść. Im więcej rąk do pomocy tym lepiej.
- Dlaczego chcesz abym to zrobił? - zapytał.
- W końcu jesteśmy drużyną siódmą - odpowiedział a ja szybko oderwałam się od zajęcia i spojrzałam na przyjaciela. Nie mogłam uwierzyć w to, co usłyszałam. Zawsze Yorokobi mu dogryzał a tu nagle wyskakuje z czymś takim.
Yamato, Shikadai i Neji byli już blisko. Widziałam jak zdenerwował się Yorokobi i w końcu powiedział:
- Niech wam będzie.
- W takim razie wchodźcie szybko do tego okręgu. Zaraz będą. - poinformowałam ich i oboje zbliżyli się do mnie.
Chwilę później już była drużyna białowłosego znajdowała się tuż obok. Było po nich widać, że nas nie zauważyli. Pieczęcie zadziałały. Spojrzałam się na Yorokobiego, zaraz później na Mitsukiego. Cała nasza drużyna była razem. Chwyciłam obu za ręce i czekaliśmy, aż w końcu sobie pójdą
![](https://img.wattpad.com/cover/282090726-288-k659059.jpg)
CZYTASZ
Akai - córka serca Konohy
Fiksi Penggemar16 letnia córka Naruto podczas jej wieczornych przesiadywań w bibliotece natyka się na akta shinobich. wśród nich uwagę jej przykuwa Sasuke Uchiha. Jako iż nigdy nie słyszała o tym klanie postanawia dowiedzieć się o nim jak najwięcej. Wkrótce okazuj...